"Czy Jezus pozował do Piety Michała Anioła?" – między innymi takie pytanie usłyszeli rzymscy przewodnicy od jednego z turystów. Opowieści wpadkach zagranicznych turystów opisuje dziennik "Corriere della Sera".


Niektórzy cudzoziemcy zwiedzający bazylikę Świętego Piotra uparcie szukają tam "Ostatniej wieczerzy" Leonarda da Vinci, bo nie wiedzą, że ten słynny fresk znajduje się w Mediolanie.

Gazeta podkreśla, że według autorów rankingu najdziwniejszych pytań pierwszeństwo należy do turysty z Australii, który chciał dowiedzieć się, gdzie w Wiecznym Mieście można zobaczyć starożytnych Rzymian i czy tak, jak Aborygeni zostali oni umieszczeni w rezerwatach.

"Czy Michał Anioł uczestniczył w Sądzie Ostatecznym, skoro tak dobrze go namalował?" - zapytał inny turysta widząc słynny fresk.

Jedna z przewodniczek powiedziała dziennikowi, że turyści przyjeżdżający do Włoch często wykazują się ogromną ignorancją. Kiedyś zaprowadziłam grupę uczestników rejsu statkiem wycieczkowym do Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie usłyszałam pytanie: dlaczego tu jesteśmy? - podkreśliła rzymska przewodniczka. Jej zdaniem przeciętny Amerykanin nie wie, gdzie jest, a Australijczycy nie zdają sobie sprawy z tego, że historia może sięgać trzech tysięcy lat. Czasem odbiera nam mowę ze zdumienia - wyznała.

Przewodnicy dowiadują się także, że niektórzy w osobliwy sposób przygotowują się do przyjazdu do Rzymu. Grupie uczniów przed wycieczką nauczyciel poradził przeczytać sensacyjne powieści Dana Browna.

Najgorzej przewodnicy oceniają Amerykanów i Australijczyków, lepiej Japończyków i Koreańczyków, których uważają za miłośników sztuki. Chińczycy przyjeżdżają ze swoimi opiekunami i to z nimi zwiedzają Wieczne Miasto obsesyjnie robiąc zdjęcia - dodaje dziennik.

Najbardziej przewodnicy lubią pokazywać Rzym i jego zabytki Europejczykom ze względu na wspólną historię. Rosjanie - jak zauważają - mają zazwyczaj dużą wiedzę.

Na łamach dziennika przytoczono opinię archeologa, który ocenia, że wraz z rozwojem masowej turystyki w ostatnich latach dla wielu uczestników takich wycieczek liczy się tylko to, by mogli pochwalić się krewnym i znajomym, że byli w Rzymie, bo ich na to stać.

Dla takiego turysty nie liczy się w ogóle kultura kraju, w którym się znajduje i odjeżdża z niego dokładnie z taką samą zerową wiedzą, z jaką przyjechał, ale za to z setkami zdjęć - powiedział cytowany na łamach włoskiej gazety archeolog.

Inna przedstawicielka branży turystycznej zauważyła z kolei, że takie zjawisko dotyczy także tych turystów, którzy zatrzymują się w pięciogwiazdkowych hotelach.

Gardło zdarłem sobie opowiadając o bazylice Świętego Piotra, a kiedy z niej wyszliśmy zapytano mnie, co to za budynek - opowiedział gazecie jeden z przewodników. Od jego koleżanki uczestnicy wycieczki chcieli się zaś dowiedzieć, "ile brutalnych zbrodni popełniono w Watykanie".

(mpw)