„To jest geopolityczne trzęsienie ziemi i na pewno będzie miało efekt odstraszający. To całkowicie zmienia sytuację w regionie Morza Bałtyckiego. Podziała to jak płachta na byka, dlatego że Rosja będzie musiała nasilać swoją retorykę, pokazać, że tego nie akceptuje. Można się spodziewać prowokacyjnych wypowiedzi i prowokacyjnych działań. W wymiarze militarnym i strategicznym to znacząco wzmacnia zdolność NATO do odstraszania Rosji” – powiedział w Rozmowie w południe w RMF FM Wojciech Lorenz, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych komentując plany wstąpienia Finlandii i Szwecji do NATO.

Specjalista wyjaśniał, w jaki sposób to zmieni sytuację państw bałtyckich. Trzeba spojrzeć na mapę. Państwa bałtyckie to najbardziej wrażliwy obszar Sojuszu, dający pretekst ewentualny pretekst Rosji do zaatakowania NATO, choćby pod pretekstem obrony rosyjskojęzycznej mniejszości w państwach bałtyckich. Widać to na mapie, że zdolność do obrony opiera się przede wszystkim na możliwości wysłania wsparcia z Polski przez tzw. przesmyk Suwalski. Bardzo łatwo go zablokować, więc wsparcie musielibyśmy wysyłać też drogą morską i drogą powietrzną - wyjaśnił.

Kraje bałtyckie będą zachwycone rozszerzeniem Sojuszu. Polska też powinna być zadowolona, bo to zmienia układ sił w całym regionie i ułatwia zdolności do obrony państw bałtyckich, a więc także strategicznych interesów Polski i zmniejsza ryzyko, że dojdzie do konfliktu o państwa bałtyckie, który się rozleje na cały region i zagrozi bezpośrednio Polsce - zauważył analityk.

Rosja dostaje sygnał, że spójność Zachodu i determinacja się umacnia, więc miejmy nadzieję, że to też przełoży się zdolność i wolę polityczną do udzielania wsparcia Ukrainie. (...) Putin nie tylko nie zrezygnuje z Ukrainy, bo to są jego cele strategiczne, ale jego cel strategiczny obejmuje niestety też nasze terytorium, czyli terytorium nowych państw członkowskich NATO i Unii Europejskiej. Putin chce wymusić strefę buforową i to ultimatum, które postawił oznacza, że jesteśmy skazani na długofalową konfrontację między Zachodem i Rosją, która będzie nam stale groziła bezpośrednią konfrontacją militarną - powiedział gość Mariusza Piekarskiego.

Lorenz: Finowie są przygotowani na prowokacje ze strony Rosji

Finowie przygotowywali się na taki scenariusz, dlatego rozmawiali z różnymi państwami i otrzymali dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa. Podpisali m.in. porozumienie z Wielką Brytanią, które pokazuje, że gdyby Finlandia była zagrożona, zanim dostanie formalne gwarancje bezpieczeństwa, to mogłaby liczyć na wsparcie Wielkiej Brytanii - mówił w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Wojciech Lorenz, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Czy po ogłoszeniu chęci wejścia do NATO Finlandia może się obawiać jakiejś reakcji ze strony Rosji? Zdaniem Gościa RMF FM "na pewno Rosja będzie podejmować takie działania": Do tej pory one były przeciwskuteczne, bo poparcie tylko Finów dla NATO rosło. W tej chwili ma jakiś rekordowy poziom 76 proc. - mówił Lorenz Ale nawet gdyby były takie prowokacyjne działania, to Wielka Brytania już rozmieściła siły na terenie Finlandii. Oprócz tego porozumienia między Finlandią a Wielką Brytanią były gwarancje polityczne ze strony Niemiec, ze strony Stanów Zjednoczonych i innych państw, że oczywiście Finowie będą bronieni nawet zanim jeszcze zostaną formalnie członkiem Sojuszu - mówił ekspert.

Jego zdaniem ma to walor  "odstraszający Rosję": Fińskie władze mogą swojemu społeczeństwu mówić, że już może czuć się bezpiecznie, nie musimy się przejmować tymi prowokacyjnymi działaniami ze strony Rosji - mówił.

Mariusz Piekarski pytał swojego gościa również o to, jakie znaczenie ma wydłużenie granicy NATO z Rosją. Zdaniem Lorenza "można by to uznać za pewną słabość dlatego, że tej granicy potem trzeba bronić": Ale jak popatrzymy na Sojusz to wartość państw członkowskich związana jest z kilkoma rzeczami: przede wszystkich ich zdolność do obrony własnego terytorium. Każde państwo ma obowiązek zapewnić maksymalną proporcjonalnie do swojego potencjału, zdolność do obrony własnego terytorium - mówił. I Finowie to mają, mogą zmobilizować na czas wojny 280 tys. żołnierzy i mają 900 tys. ludzi w rezerwie, więc w zasadzie nie będą musieli polegać na siłach sojuszu, żeby rozmieszczać je na ich terytorium w jakiś znaczący sposób. Druga rzecz to znaczenie dla całego Sojuszu. W zasadzie możemy zamknąć zatokę fińską, odciąć Sankt Petersburg od morskich szlaków komunikacyjnych więc dla Rosji to byłby w ogóle czarny scenariusz, jakiś koszmar. Wywołanie konfliktu będzie zupełnie nie w jej interesie - dodał.

Jego zdaniem po rozszerzeniu NATO o Szwecję i Finlandię, gdyby doszło do wojny między Rosją a Sojuszem, to "mamy o wiele większe możliwości obrony państw bałtyckich": Tutaj już nie bardzo liczy się to, czy Finowie i Szwedzi będą mogli wysłać jakieś znaczące siły do Polski czy Rumunii, każdy ma proporcjonalnie do swojego potencjału wnosić w ten wkład zdolności, które można gdzieś przerzucać. Ale tutaj polegamy głównie na potencjale Stanów Zjednoczonych i głównych europejskich mocarstw, czyli Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec - mówił ekspert PISM.