"Myślę, że zapamiętam go głównie jako wielkiego wizjonera, który tą wizją kierując się prowadził Gdańsk. Wyprowadził go z dosyć prowincjonalnego miasta na prawdziwą europejską metropolię" - tak o Pawle Adamowiczu, zmarłym prezydencie Gdańska mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Antoni Pawlak, przyjaciel, jego wieloletni rzecznik. "Był wyjątkowo nieśmiały, a potrafił przemawiać do tłumów. To mi strasznie imponowało. Zawsze to podziwiałem i nigdy nie byłem w stanie tego zrozumieć, jak można potrafić się aż tak przełamać" - wspominał gość Roberta Mazurka.

Był gigantyczny tłum, widziałem w tym tłumie i ludzi z PiS-u, i co mnie najbardziej zaskoczyło, młodych ludzi z szalikami Lechii Gdańsk. To jest krzepiące, że tylu ludzi przyszło zamanifestować swoje uczucia. Zresztą fantastyczną rzeczą jest też to, że od chwili ogłoszenia śmierci na schodach głównych Urzędu Miejskiego pojawiły się setki zniczy. Ludzie przychodzili sami z siebie, żeby je tam zapalić - mówił Pawlak.

Gość Porannej rozmowy w RMF FM skomentował też pomysł, by Aleksandra Dulkiewicz została następczynią zmarłego Adamowicza. To by było najsensowniejsze. Zwłaszcza, że Ola Dulkiewicz jest młodą, ale bardzo prężną, bardzo mądrą kobietą. Znam ją od bardzo wielu lat. Zaczynała od asystentki prezydenta Adamowicza. Wchodziła w funkcję nie nagle, tylko szczebel po szczeblu zapoznawała się z miastem, to jest fajny rodzaj kariery - uważa Pawlak.

Robert Mazurek: Jaki był Paweł Adamowicz? Jakim go zapamiętasz?

Antoni Pawlak: Myślę, że zapamiętam go głównie po pierwsze jako wielkiego wizjonera, który tą wizją kierując się prowadził Gdańsk, wyprowadził go z takiego dosyć prowincjonalnego miasta na prawdziwą europejską metropolię. Jako wymagającego szefa, ale wymagającego również od siebie i jako człowieka niezwykle nieśmiałego i ciepłego w kontaktach towarzyskich, w takich małych gremiach. Czasami się spotykaliśmy.

No właśnie on mówił o sobie, że jest nieśmiały. Tego nie było raczej widać w jego wystąpieniach publicznych.

No i właśnie to mi strasznie imponowało, bo rzeczywiście był bardzo nieśmiały. Jeszcze w szkole, z tego co on mi opowiadał, to w ogóle wyjątkowo nieśmiałym chłopcem był, a potrafił przemawiać do tłumów. Zawsze to podziwiałem i nigdy nie potrafiłem tego zrozumieć, jak można się potrafić aż tak przełamać.

Opowiadałeś trochę o nim, jak o takim prymusie. Najmłodszy prorektor, potem bardzo młody przewodniczący Rady Miasta. Trzydziestotrzyletni prezydent.

Bo to były tak naprawdę początki po 1989 roku. Były czasem specyficznym, który można w cudzysłowie nazwać czasem rewolucyjnym. Młodzi ludzie ostro weszli w politykę, w samorządy i to było rzeczą naturalną. Adamowicz był człowiekiem niezwykle dobrze wykształconym. Był prawnikiem z bardzo dużą wiedzą i na tej zasadzie w to wszystko wszedł. Wszedł w Komitet Obywatelski, jeździł po całym województwie ze szkoleniami z prawa. Był wszędzie i jakby naturalną rzeczą było, że musi się znaleźć albo w polityce ogólnopolskiej albo w samorządowej. Wybrał samorząd, moim zdaniem to był bardzo dobry wybór. Z naszego punktu widzenia, z punktu widzenia gdańszczan. To znakomity wybór. 

Ty, stary działacz solidarnościowy, poeta, spotykasz młodego człowieka, prawnika, w sumie, jak mówisz, dosyć nieśmiałego. Jak wyglądały wasze kontakty? Jesteście, byliście - trudno się przyzwyczaić do mówienia "byliście"...

Dokładnie.

Byliście bardzo różnymi osobowościami.

Jak nigdy nie miałem najmniejszych problemów z tym, żeby współpracować z ludźmi od siebie młodszymi. Dlatego że dla mnie nie liczy się wiek, dla mnie liczy się osobowość, inteligencja, zaangażowanie. I tutaj spotkałem rzeczywiście fantastycznego partnera. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że on jest o ponad 10 lat ode mnie młodszy.

Ta śmierć jest wyjątkowo bezsensowna, bo zabójcą była osoba najprawdopodobniej chora psychicznie. Nasze myśli, twoje pewnie bardziej, bo znasz ich osobiście, biegną też ku rodzinie Pawła Adamowicza, ku jego żonie, ku jego córkom. To jest rzeczywiście wyjątkowo trudna sytuacja dla nich. Jak one sobie radzą?

To jest potworna sytuacja, bo one - i żona i obie córki - tego ojca i męża nie do końca miały, ponieważ praca prezydenta miasta, szczególnie kogoś tak zaangażowanego w miasto jak Paweł Adamowicz, była pracą de facto 7 dni w tygodniu 24 godziny na dobę. I on zawsze miał potworne kompleksy, że za mało czasu poświęca rodzinie.

A jeszcze ostatnio kampania wyborcza, długa i ciężka i rzeczywiście tego czasu, by być z rodziną pewnie nie było zbyt wiele.

On prawie nie bywał w domu w czasie kampanii, takie są niestety uroki kampanii.

Ta koszmarna śmierć spowodowała też to, że wczoraj na ulice wielu polskich miast wyszły tysiące ludzi. To co budzi jakąś nadzieję, że byli ludzie z bardzo różnych stron politycznych i ideologicznych barykad na wiecu w Warszawie. Przyszli też prezydenccy ministrowie, byli radni PiS-u oprócz radnych Platformy i wielu bezpartyjnych warszawiaków, w Gdańsku myślę, że było to samo.

To samo, było parę tysięcy na Długiej, był gigantyczny tłum. Widziałem w tym tłumie i ludzi z PiS-u i co mnie najbardziej zaskoczyło młodych ludzi z szalikami Lechii Gdańsk.

Paweł był kibicem...

Tak, ale nie spodziewałem się, że wystąpią w swoich, że tak powiem, organizacyjnych szalikach. To jest krzepiące, że tylu ludzi przyszło zamanifestować swoje uczucia. Zresztą fantastyczną rzeczą jest też to, że już od chwili ogłoszenia śmierci na schodach głównych urzędu miejskiego pojawiły się setki zniczy. Ludzie po prostu przychodzili sami z siebie, żeby je tam zapalić. 

Chyba rzeczywiście polityka jest od tego dość daleko, ale wczoraj się pojawił apel publicysty Stanisława Janeckiego w polityce.pl, by komisarzem została dotychczasowa wiceprezydent Aleksandra Dulkiewicz i Janecki pisze, aby partie nie wystawiały przeciwko niej kontrkandydata, aby ona mogła dokończyć kadencję Pawła Adamowicza.

To by było najsensowniej, zważywszy, że Ola Dulkiewicz jest młodą, ale bardzo prężną, bardzo mądrą kobietą. Ja ją znam od bardzo wielu lat, bo ona przeszła taką bardzo dobrą drogę formacyjną. Jej ojciec był jednym ze współzałożycieli samorządu tutaj w Gdańsku. Nieżyjący ojciec. Ona zaczynała od asystentki prezydenta Adamowicza, czyli wchodziła w miasto, w funkcje nie nagle tylko tak szczebel po szczeblu. Zapoznawała się z miastem, badała je. To jest taki fajny rodzaj kariery.

Zobaczymy, co dalej z tym pomysłem. Głos w sprawie śmierci Pawła Adamowicza, tej straszliwej tragedii, zabrał na przykład Zbigniew Boniek, który napisał słowa proste, ale przemawiające bardzo do mnie. Zbigniew Boniek napisał na Twitterze: "Dlaczego my się tak nienawidzimy. Teraz będzie sztuczny smutek, a potem znów każdy w swoją stronę. Boże drogi".

Niestety, chyba to troszeczkę tak wygląda. Dlatego, że na przykład do mnie wczoraj dzwonili ludzie z całego kraju, często ludzie mi bliscy, których nie widziałem od 20 lat, tylko po to, żeby powiedzieć parę ciepłych słów i paru z nich wyraziło taką nadzieję, że może ta śmierć nami na tyle wstrząśnie, że Polska wróci do normalności, a ja niestety pamiętam, że takie nadzieje były chociażby po śmierci papieża, czy po katastrofie smoleńskiej i pary na takie pojednanie starczyło na 3, 4 dni może i to wszystko. Wszystko wróciło do normy, niestety. 

Antoni, pozostaje mi mieć nadzieję, że i ty i ja w tej sprawie nie mamy racji i że może jednak coś dobrego się stanie.

Ja bardzo lubię nie mieć racji.

Opracowanie: