"Jak te taśmy mają zaszkodzić PiS?" - mówi gość Porannej rozmowy w RMF FM minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, pytany o tak zwane „taśmy Kaczyńskiego”. Jak dodaje: widzimy prezesa PiS jako uczciwego człowieka. "Chcemy zapłacić, musimy mieć stosowne dokumenty, to często przewija się w tej rozmowie" - podkreśla.

Minister Andrzej Adamczyk tłumaczy, że  prezes PiS nie jest jedyną osobą, która nie korzysta z bankomatu. Wszędzie płaci gotówką. Co w tym jest strasznego? - pyta gość Roberta Mazurka w RMF FM.  

Szef resortu infrastruktury pytany o byłego rzecznika MON Bartłomieja M. odpowiada: spotykaliśmy się przy okazji różnych wydarzeń. Jak dodaje, Bartłomieja M. poznał jeszcze, kiedy pracowała komisja smoleńska. Miły, sympatyczny człowiek - tłumaczy Andrzej Adamczyk, ale jednocześnie zaznacza: dzieli na nas duża różnica wieku.

Gość Roberta Mazurka w RMF FM mimo wielu prób, nie chciał ujawnić tytułu swojej pracy magisterskiej. Ale za każdym razem zapewniał: nie mam powodów do wstydu.

W internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Robert Mazurek pytał swojego gościa o kwestię regulacji rynku przewozu osób za pomocą aplikacji mobilnych, w tym Ubera. Wszyscy (kierowcy - red.) będą musieli spełnić te same warunki  (jak taksówkarze) - red.) - mówił Andrzej Adamczyk.

Minister infrastruktury stwierdził, że "projekt ustawy jest w procedurze". Pracujemy nad nim w komisji stałej. Mam nadzieję, że niebawem trafi na posiedzenie rządu, przyjmie ten projekt i skieruje do prac sejmowych - zadeklarował. Mogą się one zakończyć w lutym-marcu. Przepisy "muszą zostać przyjęte w tej kadencji" - stwierdził minister.

Jak tłumaczył gość RMF FM, według założeń projektu "każdy musi płacić podatki w kraju, w którym wykonuje te usługi".

 Minister był też pytany o "kolej patriotyczną" - temat jednego z paneli na konferencji poświęconej rynkowi kolejowemu, który stał się źródłem memów w internecie. To jest między innymi dobrze funkcjonujący zakład produkcji wagonów, składów. To jest taka, która pozwala rozwijać się przemysłowi działającego na rzecz transportu kolejowego - mówił Andrzej Adamczyk. 

Robert Mazurek, RMF FM: Dzisiaj jest Dzień Przytulania. Więc gdyby tu był minister Gliński, to by pewnie zanucił "Weź nie pytaj, weź się przytul". Ale skoro pan nie nuci, to porozmawiamy o polityce. Pan znal Bartłomieja M. - bo tak go trzeba nazywać - kiedy ministrem obrony był jeszcze Antoni Macierewicz?

Andrzej Adamczyk: No tak, spotykaliśmy się przecież przy okazji różnych wydarzeń.

I pana Bartłomieja pan poznał?

Poznałem pana Bartłomieja M. w czasach, kiedy pracowała komisja smoleńska jeszcze w czasach opozycji...

Jak wrażenia?

Miły, sympatyczny młody człowiek. Tyle mogę powiedzieć, bo różnica wieku tak duża, a poza tym brak wspólnych pól zainteresowań, także znajomość zupełnie infantylna, wynikająca ze spotkań w czasie różnorakich uroczystości czy wydarzeń publicznych.

No to teraz wydarzeniem publicznym jest, że pan Bartłomiej M. trafił do aresztu. A drugie wydarzenie polityczne to to, że taśmy, na których nagrany jest Jarosław Kaczyński będą odpalane - moim zdaniem - do samych wyborów.

Jeszcze wrócę do byłego rzecznika prasowego MON, to jest potwierdzenie tego, że dzisiaj w naszym państwie wszyscy są równi wobec prawa...

Tak, wszyscy równi wobec prawa i nie ma świętych krów. Wszyscy to słyszeliśmy, przekaz dnia opanowaliśmy. Panie ministrze, czy to, co dzieje się wokół taśm nie zaszkodzi PiS-owi?

Absolutnie nie, bo w jaki sposób ma zaszkodzić Prawu i Sprawiedliwości wizerunek uczciwego człowieka, jakim jest prezes Jarosław Kaczyński, który odpowiada wykonawcy "zapłacimy, jeżeli potwierdzisz wykonanie pracy, potwierdzisz odpowiednimi dokumentami"...

Panie ministrze, ma pan kartę do bankomatu?

... widział pan, przewija się często słowo "chcemy zapłacić, musimy mieć stosowne dokumenty". Tak, mam kartę do bankomatu...

Ten przekaz też już opanowaliśmy.

Nie, to nie jest kwestia przekazu, to jest kwestia moich refleksji, które wynikają z przeczytanego tekstu.

I kiedy pan chce wziąć pieniądze, to pan idzie do bankomatu, tak?

No tak, albo idą do banku...

Widzi pan, bo bankowość mobilna w przypadku prezesa Kaczyńskiego polega na tym, że to prezes banku do niego przyjeżdża.

Ale pan prezes Jarosław Kaczyński nie jest jedyną osobą, która nie korzysta z bankomatu...

Ale ja nie mam problemu z tym, że nie korzysta.

Ale niech pan uszanuje tych, którzy chcą wypłacić pieniądze w banku, chcą je mieć w portfelu, korzystają z klasycznej formy płatności. Najważniejsze jest, że pan prezes reguluje płatności, że pan prezes jest uczciwy...

Nie wiem czy pan zwrócił uwagę - pytam co innego.

... wobec tych instytucji, albo w sklepie, wszędzie płaci gotówką. Cóż w tym jest strasznego?

Problem nie jest w tym, podkreślam. Mówię panu po raz trzeci, albo i piąty - problem nie jest w tym gdzie i jak pan prezes trzyma pieniądze, skąd je bierze. To w ogóle mnie nie interesuje, to jest jego prywatna sprawa. Mnie zastanawia co innego. Kiedy za czasów rządów Platformy mówiliście, że państwo jest na telefon, to wszyscy wam kiwali głową i mówili: "Tak, tak, to źle". A teraz proszę, wystarczy zadzwonić do prezesa Pekao S.A., on wpadnie, wszystko wyjaśni, a jak trzeba to załatwi.

W jakiej części tego tekstu, bo przepraszam, odnosimy się do tekstu, który już wyścielił dzisiejsze kosze na śmieci.

"Wyścielił"? Oj, za surowo. To jest niegrzeczne.

Dlaczego niegrzeczne? To jest powiedzenie Granta, każdy dziennikarz to powtarza. "Wczorajsze gazety wyścielą dzisiejsze kosze na śmieci". Bo to już przebrzmiała historia...

Wie pan, my teraz korzystamy z worków na śmieci.

W której części tekstu pan przeczytał o tym, że ktokolwiek telefonował do pana prezesa Krupińskiego, a Krupiński był - nie przymierzając - na telefon, jak sędzia sądu gdańskiego, do którego zatelefonowano w sprawie procesu.

Czytałem w gazecie, której pan nie czytał widocznie, że było ponad 20 spotkań, w jednym z nich uczestniczył prezes Pekao S.A., który to prezes...

A tego to nie przeczytałem.

No i widzi pan.

Przeczytałem nieuważnie. Być może pan nadinterpretuje, panie redaktorze. Jest pan pewien?

Jestem pewien, co przeczytałem. Nie jestem pewien, że był. Nie ręczę za prawdziwość tekstu "Gazety Wyborczej".

To może tak.

Panie ministrze, rodzice mają inne problemy na głowie. Mam takie wrażenie - dzieci są na feriach, część już wróciła i wie pan, jak co roku robicie taką akcję sprawdzania stanu autokarów, to najpierw pytanie, czy w tym roku ten stan się pogorszył, polepszył, było tak samo jak zwykle?

Utrzymuje się na jednakowym, stosunkowo bardzo niskim poziomie...

Bardzo niskim? Co znaczy "bardzo niskim"?

Tak, bardzo niskim, bo to jest rząd wielkości... W ubiegłym roku w czasie ferii, jak pamiętam, sprawdzono ponad 1300 autokarów i w przypadku 21 zatrzymano dowód rejestracyjny samochodu. To nie jest porażający proceder. Zatrzymano z powodu technicznego pojazdu. Być może były to wycieki w układzie hamulcowym, być może były to wycieki w układzie silnikowym, być może były to zużyte opony. W każdym bądź razie jedno jest pewne: rodzice są pewni, że dziecko jedzie i wraca z wypoczynku sprawnym pojazdem.

No właśnie ja mam takie wątpliwości. Bo panie ministrze, czy to nie jest tak, że dwa razy do roku sprawdzamy, bo są ferie, bo są wakacje, a przez resztę roku spokój?

Dzisiaj każdy organizator wypoczynku, dzisiaj każdy przedsiębiorca, który z organizatorem wypoczynku uzgadnia, że przewozi dzieci, młodzież na ferie, na wakacje, musi być pewien, że autokar w czasie jazdy zostanie sprawdzony i tutaj ma prawdopodobieństwo około 70-80 proc. To prawdopodobieństwo jest tak duże, że każdy właściciel autokaru przed wyjazdem sprawdzi ten autokar, żeby sobie robić z tego tytułu kłopotu.

Proszę państwa, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zapewnia, czy to ferie, czy nie ferie, tak sprawdzacie...

To prawda. Cały rok sprawdzamy, weryfikujemy stan techniczny pojazdu.

Panie ministrze, postuluje pan wprowadzenie takiego zakazu likwidacji linii kolejowych, bo dbacie przecież o infrastrukturę kolejową, prawda?

Tak, panie redaktorze.

No to dlaczego pan na przykład nie chciał dać 100 milionów złotych na kolej Toruń-Chełmża-Grudziądz? Nie chciał dać również pieniędzy  na kolej z Warszawy do Łomży.

Dlaczego pan twierdzi, że nie chciałem dać?

Bo wasza partia, bo wy, te poprawki do ustawy budżetowej, które to finansowały, wyrzuciliście.

Otóż autor poprawek do budżetu powinien wiedzieć i powinien pamiętać, że realizujemy inwestycje kolejowe w ramach Krajowego Programu Kolejowego. I gdyby nawet autor, dziś nam wpisał, na konkretną inwestycję 100 milionów złotych, to autor - podejrzewam poseł opozycji - bo przecież...

... posłowie PiS nie są tak samodzielni, żeby sami chcieli dać więcej pieniędzy na swoje okręgi wyborcze. To oczywiste.

Nie, nie, nie. Panie redaktorze. Ten, który proponuje zwiększenie wydatków w konkretnym przypadku, powinien pamiętać, że czas przygotowania inwestycji trwa. jest dłuższy niż rok.

Jasne.

Jeszcze raz bardzo krótko. Krajowy Program Kolejowy 67 miliardów złotych. Tam znajdują się inwestycje. A te które pan wymienił, przygotowujemy panie redaktorze.

Tak przygotowujecie...

... one znajdą się w kolejnym programie.

Tylko że na świętego Dygdy.

Nie, nie, nie. Nie na świętego Dygdy.

Wielki sukces. Po 3 latach udało się wprowadzić Wi-Fi do Pendolino. Moje gratulacje. Tylko wie pan, że na trasie Warszawa - Kraków działa internet w Krakowie i w Warszawie. Bo po środku jakoś niekoniecznie.

Otóż Wi-Fi w Pendolino będzie wprowadzane i jest wprowadzane w momencie, kiedy skład wagonowy, kiedy pociąg, jest odstawiany do przeglądu. Nie mówiliśmy, że we wszystkich Pendolino do końca roku będzie internet. Sukcesywnie...

Proszę państwa. To jest potęga. Trzy lata rządzą... nie ma internetu i nie będzie.

Poprzednia potęga - panie redaktorze - kupiła za wiele miliardów złotych pociąg, w którym nie ma internetu. W którym gwarant wystawił nam pierwotnie propozycję montażu internetu za 130 milionów. Czy redaktor Mazurek zgodziłby się...

... od czterech miesięcy, od września 2018 roku, nie wykonuje pan wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który nakazał panu ujawnienie pańskiej pracy magisterskiej. Jak długo jeszcze?

Panie redaktorze. Ja nie mam z tym żadnego problemu.

To czego się pan wstydzi? Dlaczego nie chce pan ujawnić?

Ja się niczego nie wstydzę.

A jaki jest tytuł pańskiej pracy magisterskiej?

Ja nie mam powodu do wstydu.

Jaki jest tytuł?

Nie mam powodów do wstydu.

Słyszycie państwo sami pan minister nie ma powodów do wstydu, ale nie powie. Nie chce tez tej pracy ujawniać, mimo, że wyroki sądu do tego go zobowiązują.

Nie. Sąd mnie do tego nie zobowiązał. Przyjdzie czas panie redaktorze na ten temat porozmawiać.

Opracowanie: