Przed sądem w Paryżu prokuratorzy udowodnili, że szefowie "komórki bezpieczeństwa" koncernu energetycznego EDF zatrudnili hakerów, którzy włamywali się do komputerów organizacji Greenpeace. Wykradali stamtąd informacje o planowanych akcjach protestacyjnych przeciwko elektrowniom atomowym.

W czasie głośnego procesu wyszło na jaw, że hakerzy zatrudnieni przez koncern, którego głównym udziałowcem jest francuskie państwo, nie tylko wykradali z komputerów ekologów dokumenty, ale monitorowali również na bieżąco wszystko to, co ci ostatni zapisywali w laptopach, a nawet przechwytywali ich prywatną pocztę elektroniczną.

Internetowi włamywacze szukali między innymi informacji o życiu prywatnym szefa francuskiej filii Greenpeace Yannicka Jadota, dzięki którym można by go było szantażować. Dyrekcja EDF będzie musiała zapłacić półtora miliona euro grzywny. Szefowie "komórki bezpieczeństwa" koncernu zostali natomiast skazani na kary od pół roku do roku więzienia. Mają też wypłacić Greenpeace pół miliona euro odszkodowania.

Okazało się również, że ci sami hakerzy pracowali dla sławnego amerykańskiego kolarza Floyda Landisa - wykradali z komputerów ekspertów rezultaty testów antydopingowych. Sportowiec został zaocznie skazany na tym samym paryskim procesie na rok więzienia w zawieszeniu.