Sejm opanowały istoty pozaziemskie. W poselskich ławach zasiadają kosmici, którzy trafili na Ziemię z Księżyca. Być może właśnie dlatego niektórzy posłowie uciekają z Wiejskiej "z rozwianym włosem i błyskiem w oku". A może dlatego, że nie ma już tam prawdziwych politycznych lwów. Te, które zostały, mają "zęby jak u konika pony, bez widocznych kłów, starte, a może nawet sztuczne. Nie schrupałyby nie tylko kości, ale chyba nawet skórki od chleba"...

To wszystko - i wiele więcej - można usłyszeć na sejmowej sali, choć rzadko te słowa do nas docierają. Padają poza czasem, gdy parlamentarne obrady bacznie obserwuje oko kamery. Gdy ławy sejmowe pustoszeją, bo kończy się kolejny dzień obrad, na sali zostają już tylko ci, którzy mają jeszcze coś ważnego do powiedzenia. I mówią. Nawet, jeśli nie będą wysłuchani przez wielu, trafią do sejmowego archiwum. A przy okazji poprawią statystyki swojej poselskiej aktywności. Wykażą się nią, co ważne - w trybie przewidzianym Regulaminem Sejmu (nie każdy przecież może wystąpić "bez żadnego trybu" - taki tryb dostępny jest jedynie dla wybranych wybrańców narodu...).

Przepisy opisujące to, jak działa parlament, dają posłom możliwość zabierania głosu między innymi w ramach oświadczeń poselskich. Mogą być one wygłaszane jedynie na zakończenie każdego dnia obrad, nie mogą trwać dłużej niż 5 minut i nie przeprowadza się nad nimi dyskusji. Oświadczenia mogą być nie tylko wygłaszane na sejmowej mównicy, ale też zgłaszane na piśmie i dołączane do sprawozdania stenograficznego sporządzanego po każdym posiedzeniu Sejmu.

O czym więc mówią - albo piszą - posłowie, kiedy korzystają z tej "oświadczynowej" możliwości? Zdradzają, co ich trapi, uwiera, gryzie. Na przykład przyznają się do błędu w czasie tego czy innego głosowania, bo kiedy chcieli być przeciw - zagłosowali za... albo odwrotnie. Biją się więc w piersi i wyjaśniają. "Oświadczam, że w głosowaniu nr 57 oddałem głos za odrzuceniem projektu ustawy o restrukturyzacji kredytów denominowanych lub indeksowanych do waluty innej niż waluta polska oraz o wprowadzeniu zakazu udzielania takich kredytów. Moją intencją było oddanie głosu przeciw odrzuceniu projektu ustawy. Chciałbym, by ta informacja została dołączona do akt dla potomnych". Tak - strwożeni oceną potomnych - dokładnie te same słowa na jednym z posiedzeń wygłaszają kolejno trzej Europejscy Demokraci - posłowie: Kamiński, Protasiewicz i Huskowski.

Ale to nie rytmiczne uderzenia w piersi skruszonych parlamentarzystów są solą poselskich oświadczeń. Nie są nią też przypomnienia o rozmaitych rocznicach, które - zdaniem rezydentów gmachu na Wiejskiej - nie powinny być pozostawione w Sejmie bez komentarza. Choć ważna to część tego typu wystąpień poselskich. I tak na przykład, dbając o historyczne wykształcenie innych posłów, ktoś odnotowuje, że "9 marca 1589 roku został zawarty traktat bytomsko-będziński pomiędzy Rzecząpospolitą Obojga Narodów a krajami znajdującymi się we władaniu cesarza Rudolfa II Habsburga". Innym razem słyszymy, że 19 marca to kolejna rocznica urodzin Józefa Hauke-Bosaka - "generała broni, a także jednego z uczestników powstania styczniowego oraz wojny francusko-pruskiej", który - jak zauważa autor oświadczenia - "zginął w bitwie pod Dijon 21 stycznia 1871 roku, nie pozostawiwszy potomstwa". Z kolei 12 września to rocznica bitwy pod Wiedniem, gdzie "Jan III Sobieski pokonał Imperium Osmańskie i ochronił Europę przed islamizacją", a 13 listopada - rocznica urodzin Emilii Plater - "patriotycznej legendy i szlachcianki, która walczyła w powstaniu listopadowym".

Nie z tej Ziemi

Ale nie zawsze jest tak podniośle. Wiele się naoglądałem filmów o istotach pozaziemskich, stąd moje zaniepokojenie i obawy, że w Sejmie mamy polityków nie z tej ziemi - wyznaje poseł Krzysztof Szulowski. Na tej deklaracji nie kończy. Twórczo ją rozwijając, stwierdza że prowadzone przez niego - i nie tylko przez niego - obserwacje niektórych parlamentarzystów "prowadzą do wątpliwości, graniczących niemal z pewnością, że są to kosmici oderwani od rzeczywistości, żyjący w swoim świecie i realiach odległych od polskiej normalności". Oświadczający to poseł chwali się jednocześnie, że przejrzał owych kosmitów i już wie, że przybyli z Księżyca. I choć pochodzą spoza Ziemi - są łudząco podobni do ludzi. To nieprawda, że kosmici muszą się wyróżniać wyglądem. Wcale nie muszą być zielonymi ludzikami, humanoidami czy tworami z antenkami na głowie - podkreśla Krzysztof Szulowski. Jednocześnie zdradza swoje podejrzenia, wskazując, że szefem tych księżycowych przybyszów jest polityk, który nie zna daty bitwy pod Grunwaldem, "z Trzech Króli zrobiło mu się sześciu", "czasami myli mu się geografia z przyrodą, Rubikon staje się Rubikoniem, a premier Cameron - Kamerunem". 

Podróże dalekie i bliskie

Geograficzne wątki pojawiają się zresztą częściej, bo poselskie oświadczenia stają się też okazją do pisania pamiętników i pocztówek z wycieczek i pielgrzymek. Na przykład Ewa Szymańska na sejmowej mównicy dzieli się swoimi wrażeniami z pobytu w Rzymie. Wczesnym rankiem, a właściwie jeszcze w nocy, o 3.30, wyruszyliśmy z Warszawy. W Rzymie, na lotnisku Fiumicino, samolot wylądował około 7 rano. Busikami dojechaliśmy na plac św. Piotra, gdzie o 10 rozpoczęła się specjalna audiencja u Ojca Świętego Franciszka - wspomina pani poseł. Mieliśmy możliwość podziwiania Zabytków Wiecznego Miasta z okien busów, którymi nas przewożono. A pogoda, jak to w Rzymie, była piękna, słońce i temperatura 22 stopnie - a w Warszawie tylko 7 stopni i deszcz - dodaje. Po tych wspomnieniach przychodzi czas na krótkie podsumowanie. Pielgrzymka była jednodniowa, a przez to męcząca. Ale to właśnie zmęczenie i wspólna modlitwa dziękczynna wydają się miłe Bogu - mówi.

A gdyby ktoś, słuchając tych wspomnień, nabrał ochoty na kolejną podróż, może skorzystać z podpowiedzi innego przedstawiciela parlamentarnego stanu. W roli przewodnika, eksperta od turystyki i lokalnego patriotyzmu, występuje poseł ziemi kieleckiej - Andrzej Kryj, który zachwala województwo świętokrzyskie. "To ta część Polski, w której znajduje się bardzo wiele pięknych zabytkowych obiektów sakralnych. Zaliczyć do nich należy z całą pewnością pokamedulski zespół klasztorny w Rytwianach w powiecie staszowskim, Pustelnię Złotego Lasu, obchodzącą w tym roku jubileusz 400-lecia. To miejsce niezwykłe, miejsce pełne głębokiego ducha" - przekonuje pan poseł.

Znajdzie się też coś dla tych, którzy marzą o wojażach zagranicznych. "Poseł na Sejm RP Mieczysław Kazimierz Baszko bardzo angażuje się i wspiera wszelkie działania związane z pomocą naszym rodakom za granicami naszego kraju". Tak o panu pośle mówi... on sam - poseł Mieczysław Baszko. Zaraz potem wylicza, co widział niedawno na Białorusi - w Nowogródku i jego okolicach. Dawny klasztor podominikański, zamki w Mirze i Nieświeżu, mauzoleum Radziwiłłów w kościele w Nieświeżu. A przy okazji zachęca do wsparcia odbudowy i rekonstrukcji zabytków sakralnych na terenie diecezji grodzieńskiej. "Są to piękne obiekty, bardzo związane z historią i dziedzictwem Polski, i na pewno wymagają naszego zainteresowania i wsparcia dla bardzo ambitnych planów diecezji grodzieńskiej. Najważniejszym zabytkiem jest klasztor brygidek z XVII w. w Grodnie oraz stojący na dziedzińcu klasztornym XVII-wieczny drewniany lamus. Jak zawsze poseł Mieczysław Baszko to wyzwanie podjął i obiecał starania o środki na tę piękną budowlę w centrum Grodna" - skromnie chwali sam siebie poseł Baszko.

Do chwalenia - już nie siebie - przystępuje też poseł Jacek Kurzępa, z zapałem opowiadający o trudach wakacyjnych. A że mówi do harcerzy, dba zarówno o właściwe słowa, jak i o atrybuty budujące jego wspólnotę z adresatami oświadczenia. Specjalnie sposobiłem się na ten wieczór, gdyż chciałem ponownie, występując w harcerskim mundurze, powiedzieć słów parę o was, druhny i druhowie z różnych organizacji harcerskich, ale także do waszych rodziców - rozpoczyna, dziękując im za pomoc przy organizacji Światowych Dni Młodzieży - chociażby za służbę w Harcerskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym, której poseł przyglądał się z bliska w Częstochowie, Krakowie czy Oświęcimiu. Wiecie, błąkałem się latem po różnych szkoleniach, kursach, obozach, spotykałem się z młodymi mężczyznami i z młodymi niewiastami, którzy w szarym i zielonym harcerskim mundurze tego lata stanęli na wysokości zadania, sprawdzili swoją sprawność organizacyjną, sprawdzili również to, co to znaczy służyć Bogu, ojczyźnie i bliźnim - ocenia na sejmowej mównicy poseł Kurzępa.

Wesołych świąt

Poselskie oświadczenia to także dowód na to, że i w Sejmie może być rodzinnie i miło. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, czyli w czasie gdy "dopala się powoli roratka, adwentowa świeca", z sejmowej mównicy płyną słowa: "Szczęśliwych świąt, kochani." To Teresa Hałas, poszukująca atmosfery dawnych wigilii. A więc już dzisiaj proszę: powróć na ziemię, gwiazdo tamtych narodzin Boga-człowieka. Ogrzej betlejemską stajenkę, rozraduj pastuszków. Nieś ludziom dar pojednania. Spójrz na puste miejsce przy stole, otrzyj łzę, dotknij bólu, przełam biały opłatek, pociesz i utul, i uśmiechnij się do ludzi - mówi pani poseł, jednocześnie namawiając innych parlamentarzystów do przeżywania magicznej nocy w gronie najbliższych. Cieszmy się chwilą, w której jest miejsce na miłość, pamięć, wzruszenie, uśmiech, czuły uścisk mamy, kolędę taty, spojrzenie dziadka i placek z jabłkami babci - radzi Teresa Hałas.  

W podobnym tonie głos zabiera Jacek Kurzępa, prezentując swoje oświadczenie w szczególnej chwili. Oto - jak mówi - "za parę godzin Sejm opustoszeje, parlamentarzyści swoim zwyczajem, z rozwianym włosem i błyskiem w oku, wyskoczą z bloków startowych, by załapać się jeszcze koniecznie dziś, na swój pociąg czy samolot". Poseł postanawia świątecznie ukłonić się nie tyle koleżankom i kolegom z ław sejmowych, ale pracownikom parlamentu. Wszystkie służby mundurowe i cywilne obsługi Sejmu, panie pokojówki, sprzątaczki, konserwatorzy, archiwiści, sekretarze i asystenci sekretarzy, nasi sejmowi dobroczyńcy, którzy sprawiacie, że mimo wszystko da się tu jakoś żyć! - rozpoczyna swoje oświadczenie, ale na tym nie kończy swojej "inwokacji". Mieszczą się w niej jeszcze "drodzy stenotypiści, wszyscy pracownicy ambony w hotelu sejmowym, rozsiani po całym Sejmie i w służbach z nim zintegrowanych, bezimienni dla nas aktorzy drugiego planu - nasi pomagacze!" Poseł Kurzępa zwraca się do nich - "cichych, skromnych, a jednocześnie niebywale perfekcyjnych i pracowitych" i przeprasza ich za "pośpiech, nieprzewidywalność, fochy i rozmaite niedyspozycje". Przy okazji wyraża parlamentarną skruchę wobec domowników, którzy znosić muszą wiele - ciągły deficyt czasu, gesty zniecierpliwienia i impertynencji, niezasłużone cięgi - "gdy ty, żono, mężu, córko, synu, oczekujesz zupełnie normalnie, bym był i dla ciebie, to się nie mieszczę w tej rodzicielskiej roli". A jednocześnie ta domowa rola staje się dla posła lekarstwem na sejmowe bolączki. Gdy jest mi tu ciężko, czuję się jak w klatce, to ratunkiem jest myśl o domu i najbliższych - deklaruje Jacek Kurzępa. A przy okazji prosi innych parlamentarzystów o wzajemny szacunek i poszanowanie godności - także w czasie toczenia sporów.

Arcadius w cyrku

Nie dajmy się jednak zwieść. Świąteczna atmosfera i towarzyszące jej pojednawcze apele to na Wiejskiej jedynie święto. Czymże byłby Sejm bez owych sporów - ostrych czasem jak papryczka Carolina Reaper? W bezpardonowy sposób swoje obserwacje dotyczące tej różnicy zdań opisuje na przykład Szymon Giżyński, kiedy stwierdza, że "infantylizujący część polskiej sceny politycznej, samookreślający się jako opozycja totalna spór o przywództwo pomiędzy Ryszardem Petru i Grzegorzem Schetyną pod względem intelektualnym i merytorycznym przypomina rozmowę konia z dyszlem. Konkretny przydział roli w tym szczególnym przypadku nie czyni żadnej różnicy." To zresztą nie jedyny raz, kiedy poseł Giżyński zdradza swoją wyraźną fascynację liderem Nowoczesnej. W jednym ze swoich oświadczeń stwierdza na przykład, że dostrzegł w Sejmie "Arcadiusa polskiej polityki". I odnotowuje, że "tak jak przesławny Arcadius podniósł na wyżyny zawód krawca, nobilitując go do rangi dizajnera przez dawanie w środowisku mody wywiadów o przyszłości świata, tak nie mniej charyzmatyczny Ryszard Petru, podążywszy śladami Arcadiusa, a nawet prześcignąwszy go, stał się dizajnerem polityki krajowej, udzielając hojnie i obficie wywiadów na temat historii Polski i historii powszechnej, dziejów cywilizacji oraz wszystkich nauk szczegółowych." Zresztą Grzegorzowi Schetynie poseł Szymon Giżyński też się bacznie przygląda, a potem oświadcza, że lider Platformy Obywatelskiej ma "pomysł na Polskę skonstruowany z trywialnie użytych demoliberalnych schematów, kalk i szablonów". Autor tych słów odkrywa przy okazji, że "demoliberalizm Schetyny i PO zadaniowany przeciw Polsce wywodzi swój źródłosłów z połączenia dwóch wyrazów: liberalizm i demolka".

Patrząc na to, co dzieje się w Sejmie, poseł Krzysztof Szulowski mówi o cyrku. Dlaczego? Czy o architekturę mu chodzi? Bo przecież - i cyrkowy namiot, i budynek, w którym obradują posłowie jest okrągły. Przypadek? Jak ja lubiłem klaunów! A te małpy! Jakież one mądre były. A papugi cyrkowe, cóż to za piękne ptaki! No, a ci iluzjoniści. A te cyrkowe koniki i ci jeźdźcy na nich! Oj, ciarki przechodzą - ujawnia swoje emocje poseł Szulowski, wracając do czasów dzieciństwa. Tak pamięta ten dawny cyrk. A co dostrzega dzisiaj? Ewidentne rozczarowanie... "Z koni z pięknymi zdobionymi grzywami zrobili rubikonie. I wlezie taki na rubikonia, i co chwilę jak nie grzmotnie na łeb, na szyję w świetle jupiterów, to aż wstyd na cały świat." Ale to nie wszystko. Bo poseł jeszcze dopowie, że "dziś prawdziwych cyrkowych lwów już nie ma. Te, co są, tylko udają, że panują nad czymkolwiek, grzywy nie widać, raczej ziewają, a nie ryczą, a jak już otworzą paszcze, to zęby jak u konika pony, bez widocznych kłów, starte, a może nawet sztuczne. Nie schrupałyby nie tylko kości, ale chyba nawet skórki od chleba.

Pan poeta, pan poeta

Ale nawet w najgorętszych sporach warto łagodzić emocje - choćby za pomocą poezji. Na szczęście są posłowie, którzy szukają w niej ukojenia i dbają o to, by słowa poetów trafiały pod sejmową strzechę... Joanna Borowiak cytuje na przykład Wisławę Szymborską i z przykrością przyznaje, że "żyjemy dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami". Szymon Giżyński z kolei - na kanwie wiersza "Przypowieść" Zuzanny Ginczanki - poszukuje własnego talentu i prezentuje rozmowę Ryszarda z Grzegorzem:

Raz się zeszedł niemowa z niemową,

by się wspólną rozerwać rozmową,

i zaczęli rozmawiać - bez słowa,

jak to zwykle z niemową niemowa.

Rozmawiali ze sobą - na migi,

na szturchańce, na miny i figi,

i od słowa takiego do słowa

na tor śliski wkroczyła rozmowa.

Ryszard palce ułożył w nożyce,

a znaczyło to: - Cóż w polityce?

Grzegorz mrugnął, a każdy to wie,

że mruganie takie znaczy: - Źle!

Wtedy Ryszard uśmiechnął się czule,

lecz ten uśmiech powiadał: - Precz z królem!

Więc i Grzegorz uśmiechnął się, lecz

i ten uśmiech także mówił: - Precz!

Tak się zaczął ten spisek dziwaczny,

 uśmiechnięty, mrugnięty, dwuznaczny

i już z całej totalnej ziemi wielkim tłumem nadciągnęli niemi.

Utworzyli z niemową na czele

taki pochód, jakich jest niewiele,

zbuntowany, rozkrzyczany na migi,

cały gniew wkładający - w podrygi.

A gdy przyszedł, czyniąc mały hałas,

cały pochód pod sejmowy pałac,

to tłum milczał, milczał jak zaklęty,

bowiem mowę i głos miał odjęty.

I tak stał zbuntowany na migi,

cały gniew wkładający w podrygi,

aż na koniec się rozszedł bez słowa

jeden z drugim milczący niemowa.

W przypadku posła Giżyńskiego bez wątpienia nie jest to jedynie chwilowe zauroczenie poezją. Wszak to właśnie on przy innej okazji - recenzując blokowanie sejmowej mównicy przez posłów opozycji - dedykuje jej liderom pewną przestrogę opowiedzianą "słowami wielkiego angielskiego poety Geoffreya Chaucera: A ów, co głowę ma szklaną na grzbiecie, niechaj kamieni nie podrzuca przecie". Zresztą nie tylko do wierszy chętnie sięga Szymon Giżyński, radząc to i owo swoim oponentom politycznym. Przywołuje też, co mawiał kiedyś prezydent Stanów Zjednoczonych Harry Truman: "Kto w polityce rąbie pięścią w stół, powinien się upewnić, czy nie leżą na nim pinezki". Ot, taka szpila.

Trochę kultury!

Korzystając z prawa do wygłaszania oświadczeń, posłowie chętnie opowiadają też o tym, co ważnego dzieje się w ich regionach. Jest więc okazja, żeby pomówić trochę o kulturze. Poseł Jarosław Gonciarz zachwala na przykład Wojewódzki Festiwal Pieśni i Piosenki Patriotycznej organizowany w sali Gminnego Ośrodka Kultury w Wielowsi. "Na festiwalu wręczono 29 nagród w kategoriach: soliści, zespoły wokalne, chóry, duety, tercety. W tej doniosłej imprezie wzięło udział ponad 300 wykonawców z naszego województwa śląskiego. Sam festiwal został zorganizowany po raz dziewiąty. Zabrzmiało podczas niego wiele dźwięków znanych pieśni i piosenek patriotycznych" - z dumą wylicza poseł Gonciarz.

O tym, że warto odwoływać się do znanych piosenek wie też na przykład Ryszard Wilczyński, który gorzko stwierdza, że "gdyby w dzisiejszych czasach Karolinka szła do Gogolina, to na pewno utknęłaby na przejeździe kolejowym na trasie E30, a już z całą pewnością utknąłby podążający za nią Karlik", bo to wyjątkowo ruchliwe miejsce. Można tam zobaczyć ponad 100 pociągów na dobę, a to oznacza, że przejazd kolejowy w Gogolinie jest zamknięty mniej więcej przez 8 godzin na dobę. "Oczywiście hipotetyczna sytuacja pojawienia się po raz kolejny Karlika i Karolinki jest niemożliwa, ale wyobraźmy sobie, że jest możliwy, oczywiście w Gogolinie, armagedon, i to armagedon komunikacyjny" - alarmuje poseł Wilczyński.

Wiosna, ach to ty!


Problemów do omówienia w Sejmie wiele. Gdyby więc niektórzy posłowie, zanurzeni w odmętach codziennych trosk i sejmowych waśni, nie zauważyli, co dzieje się poza salą obrad, znajdą się na szczęście życzliwi koledzy, którzy im uprzejmie o tym doniosą. Z pomocą spieszy między innymi Jacek Kurzępa, obwieszczając na sejmowej mównicy, że "wiosna idzie!" A skoro tak, to chce się żyć. "Ptaki świergolą, słońce zagląda we wszystkie zakamarki świata, wiosenny deszcz pachnie, pachnie odurzająco. Kobiety przywdziewają coraz lżejsze sukienki, zwiewne i kolorowe, ich spragnione słonecznych rentgenków oblicza obracają wzorem słoneczników ku słońcu, oczy przy tym mrużąc zalotnie, nie wiedząc, czy ku tobie, czy ku mnie. Mężczyźni zaskoczeni swoim nadmiarem masy będącym spadkiem po zimowym bezruchu sposobią się na bieżnie, siłownie i rolki, mając nadzieję na skuteczne spalenie nadmiaru. Tym bardziej że nagrodą za to będzie pewniejsza sylwetka na letnich plażach i nadzieja na taksujący wzrok smagłolicej białki" - obiecuje zachęcająco poseł Kurzępa. Wiosna to dla niego czas, w którym "krew się burzy i ziemia pęcznieje od nadmiaru soków i energii w niej skumulowanej. Wychodzisz o poranku do pracy, stoisz na przystanku MPK, z ociąganiem, aczkolwiek i koniecznością zapuszczasz się w podziemia metra, choć całym sobą wolałbyś lotem ptaka na powietrzu, wśród porannego ożywienia przemknąć do miejsca pracy i natychmiast, gdy tylko tam się znajdziesz, otworzyć okno: niech nas owiewa, wszędzie dociera powiew świeżości wiosny." Autor tych słów chciałby widzieć wiosnę nie tylko w przyrodzie, ale też między ludźmi. Namawia więc swoich słuchaczy do "dostrzeżenia ożywczych i świeżo zielonych łodyg, ramion oplatających w przyjaznym geście nasz dom, naszą ojczyznę".

Wujek Dobra Rada

Wiosna to czy lato - posłowie nie zapominają, że wokół wciąż czyha wiele zagrożeń. I dzielnie dzielą się swoją wiedzą, bo liczą na to, że uchronią przed niebezpieczeństwami choć część swoich wyborców. Chętnie robi to Jarosław Gonciarz, który ostrzega, że wakacje to żniwa dla złodziei tożsamości. "Skutki zgubienia chociażby dowodu osobistego mogą być bardzo bolesne, ponieważ jego efektami może być nieopłacony parking, podpisanie umowy z operatorem telekomunikacyjnym, ale także wyłudzony nieuczciwie kredyt." A że ci, którzy polują na nasze dane osobowe, wyruszają też chętnie na łowy w Internecie, i tu pan poseł podpowiada. "Możliwa jest także sytuacja, w której na obcym komputerze, laptopie jest zainstalowana aplikacja zapisująca wszystkie wpisywane przez nas litery i cyfry. Bardzo łatwo wówczas o utratę ważnych haseł uprawniających do skorzystania z naszego konta bankowego czy też portalu społecznościowego." Poseł Gonciarz wyraźnie interesuje się postępem technologicznym i cyfryzacją, co zdradza w kolejnym oświadczeniu na piśmie złożonym u marszałka Sejmu. Odnotowuje w nim nasilające się zjawisko e-uzależnienia, przejawiające się tym, że "wielu ludzi w młodym wieku nie wyobraża sobie już dzisiaj życia bez stałego bycia on-line, które często nie kończy się tylko użytkowaniem telefonu komórkowego czy przynależnością do portalu społecznościowego". Wróćmy więc do realnego świata. A tu - niby słodko, bo "na półkach sklepowych możemy znaleźć ogromną ilość spożywczych miodów". Ale - jak alarmuje Jarosław Gonciarz - często nie jest to miód od polskich pszczół - choć jako taki właśnie jest nam sprzedawany. A przecież "gdy jemy polski miód, a więc od pszczół, które zbierały pyłki kwiatów z polskich łąk, wówczas uodparniamy się na pyłki tych roślin. Gdy jest to inny miód, na przykład z pyłków roślin rosnących w Chinach, to uodparniamy się także na te kwiaty, choć one u nas nie rosną. W końcowym rozrachunku nasz organizm wykonuje zupełnie zbędną pracę, aby nas na nie uodpornić, a zarazem nie zdobywamy wystarczającej odporności na nasze pyłki rodzime, a więc te, wśród których przychodzi nam żyć." Czy polski Sejm coś z tym zrobi? Pan poseł gorąco zachęca. A tymczasem...

Mamo, nasza mamo

Czas wręczyć kwiatki z okazji Dnia Matki. Dba o to poseł Jacek Kurzępa. Przywołując ludowe porzekadło przypominające, że "matkę ma się tylko jedną", zaprasza do rozmowy o relacji dziecko-mama. "O tej wyłączności relacyjnej twojej z nią chcę dziś reflektować. Jeśli zechcesz wraz ze mną odbyć tę wędrówkę ku sercu własnej matki, byłbym rad" - mówi na sali plenarnej. Korzystając z zaproszenia na tę wędrówkę, posłuchajmy, co jeszcze ma do powiedzenia o matce poseł Kurzępa. "To ona najwcześniej czuje i współgra z tobą jako istotą, wówczas gdy bardziej czy mniej intensywnie mościsz się w jej brzuchu, sygnalizując światu: oto jestem. I wtedy w tej szczególnej, intymnej i osobistej relacji dwóch ciał w jednym rozpoczyna się niegasnąca troska, odpowiedzialność, opiekuńczość jej wobec ciebie." Jaka więc powinna być nasza odpowiedź? Zechciej spokornieć wobec własnych pretensji i uwag, krytyczności wobec niej, odrzucić małostkowość i wieczne pretensje na rzecz przyjęcia priorytetu: kocham cię mamo mimo wszystko, tak jak i ty mnie bezdyskusyjnie kochasz. Obdarzaj ją, mamę, dobrymi myślami. Jeśli jesteś, tak jak ja, wierzący, módl się za nią, obmadlaj ją, każdy jej dzień we wszystkich sprawach, bo mam przekonanie, że wszystko to, co dzieje się między tobą a nią, zakorzenione jest we wspólnym rytmie serc, tętnie obejmującym was pospołu, zasilającym wtedy, gdy jest to niezbędne, to jedno, to drugie - podpowiada Jacek Kurzępa.

Zresztą nie tylko o Dniu Matki pamięta. Na sejmowej mównicy pojawia się też 8 marca, żeby odnotować, że to dzień szczególny - "dla jednych ze względu na sentymenty związane z minionym czasem, dla innych ze względu na trwałość admiracji dla płci niewieściej i wykorzystanie wszelkich okoliczności dających szansę, by przekazać swój serdeczny stosunek do pań". Ciepłe gesty, czułe słowa, uśmiechy, komplementy i kwiaty - to dziś. A co będzie jutro, kiedy świąteczna atmosfera się rozpłynie? - zastanawia się pan poseł.

Poranek niby taki jak dziś, lecz nieco bardziej oschły, pospieszny, marny. Szybko mijamy się w drzwiach łazienki, dzieciaki ociągają się z wyjściem do szkoły i na dodatek pies wymknął się za płot z ogrodu. Nie ma wczorajszej iskierki w oku, gdy niby z zaskoczenia wręczaliście jej kwiaty, nie ma wyprzedzającego kubka kawy na powitanie dnia, które wyjątkowo zrobiliście dla niej. I słodkie słówka w pracy, w sklepie cichną, uniesienie w mediach opada, powszednieje. Znów, kobieto, wchodzisz w rytm codzienności, w której koniecznością jest dbałość o wszystko i wszystkich wokół, staranność i troska o dzieci, męża, bliskich. Spraw i codziennych zadań masz tyle, że czasami brak ci czasu dla samej siebie. Dlatego też patrząc w okno ekranu telewizyjnego, gdy widzisz piękną aktorkę, modelkę, celebrytkę, wzbudza ona w tobie zachwyt i żal. Też byś tak chciała, ale codzienność niekiedy przytłacza" - dzieli się swoimi obserwacjami Jacek Kurzępa i podpowiada wszystkim, że jest na to wszystko prosta rada. To - miłość! "Słowo, które nabiera znaczenia li tylko wtedy, gdy zostanie wzmocnione czynami, gestami, aktywnością. Samo deklarowanie: kocham cię, żono, córko, matko, jest o tyle wiarygodne, o ile ma pokrycie w codziennych tego dowodach - kończy pan poseł z kaznodziejskim zacięciem.

Cenna to niewątpliwie podpowiedź. Także dla posłów. Słowa, słowa, słowa... Sejmowa mównica i stenograficzne sprawozdania z parlamentarnych obrad wiele tych słów zniosą. Pytanie, jak wiele z nich warto zapamiętać? Wszak - jak zauważa w swoim oświadczeniu jedna z posłanek, cytując Jerzego Waldorffa - "sens życia i wiara w człowieka nie bierze się z pustki, lecz z pielęgnowania tradycji i ocalania pamięci zbiorowej, która stanowi o przyszłości i wielkości narodu". Oświadczenia poselskie są już niewątpliwie tradycją. A czy jej pielęgnowanie i ocalanie pamięci o niej pomoże budować przyszłość i wielkość narodu? Może wcale nie musi. Bo przecież kultura ludowa i folklor też są nam bardzo potrzebne.

(ug)