„Trzech Króli – tradycja podaje, że byli to trzej królowie. Astrologowie twierdzą, że byli to ich kompani po fachu, czyli trzej astrologowie, magowie, dawniej uważani za poważnych uczonych” – mówi gość „Dania do Myślenia” w RMF Classic, wróżka i astrolog Miłosława Krogulska. „Cała historia brzmi jak opowieść o ekspedycji naukowej, która zmierzała przez pustynię, żeby zbadać pewien fenomen niebieski, zwany Gwiazdą Betlejemską” – dodaje. Jej zdaniem Gwiazda Betlejemska nie była kometą. „Komet bano się strasznie. One nie mają obliczonych trajektorii lotu i rozbijają porządek nieba. Upatrywano w nich zapowiedzi końca świata albo zgonu ważnej osoby. Z tak ważnym wydarzeniem kometa raczej nie miałaby nic wspólnego” – uważa astrolog.

„Trzech Króli – tradycja podaje, że byli to trzej królowie. Astrologowie twierdzą, że byli to ich kompani po fachu, czyli trzej astrologowie, magowie, dawniej uważani za poważnych uczonych” – mówi gość „Dania do Myślenia” w RMF Classic, wróżka i astrolog Miłosława Krogulska. „Cała historia brzmi jak opowieść o ekspedycji naukowej, która zmierzała przez pustynię, żeby zbadać pewien fenomen niebieski, zwany Gwiazdą Betlejemską” – dodaje. Jej zdaniem Gwiazda Betlejemska nie była kometą. „Komet bano się strasznie. One nie mają obliczonych trajektorii lotu i rozbijają porządek nieba. Upatrywano w nich zapowiedzi końca świata albo zgonu ważnej osoby. Z tak ważnym wydarzeniem kometa raczej nie miałaby nic wspólnego” – uważa astrolog.
Zdj. ilustracyjne / Grzegorz Michałowski /PAP

Tomasz Skory: Trzech Króli. To jest święto obchodzone dość oficjalnie. A ja się zastanawiam - czy Trzech Króli, czy Trzech Mędrców, czy w ogóle - kim byli ci trzej panowie, którzy przyszli do stajni?

Miłosława Krogulska: Tradycja podaje i Pismo, że byli to Trzej Królowie. Natomiast astrologowie przyznają się i twierdzą, że byli to ich kompanii po fachu, czyli trzej astrologowie - dawni chaldejscy mędrcy. Mówiąc dzisiejszym językiem - magowie - ale dawniej uważani za poważnych uczonych.

Uważani za poważnych uczonych, którzy przyszli do Betlejem, żeby załatwić co?

Nie mamy pojęcia, co przyszli załatwić, dlatego że cała ta historia brzmi nam troszeczkę, z takiego astrologicznego punktu widzenia, jak opowieść o ekspedycji naukowej, która zmierzała przez pustynię po to, żeby zbadać pewien fenomen niebieski.

Fenomen zwany Gwiazdą Betlejemską dziś.

Dokładnie. Czyli tym magicznym znakiem, który prowadził do stajenki, do tego miejsca, w którym urodził się nowy król, zbawiciel świata. Według dawnych określeń, bardzo ważna osoba, która miała ten los świata zmienić. Ale w dacie, w której urodził się Chrystus, nie mamy takiego fenomenu niebieskiego, żeby coś szczególnego było na niebie.

Sądząc po tym, co znamy z zapisu, była to planeta, która towarzyszyła, wskazywała drogę owym Mędrcom, czy Królom przez jakiś czas, na tyle długi, żeby oni mogli dojść tam, gdzie się wybierali. To by wskazywało na kometę. Ale żadnej komety nie było.

Był natomiast inny, bardzo ciekawy fenomen niebieski w roku 7 p.n.e. Na niebie widoczna była potrójna koniunkcja Jowisza z Saturnem. Oznacza to, że te dwa ciała niebieskie spotkały się na niebie trzy razy. Patrząc na nie na nocnym niebie, jakby nałożyły się na siebie trzy razy. Czasami jest tak, że planeta, jeżeli obserwujemy ją z Ziemi, wchodzi w tak zwany pozorny ruch wsteczny, czyli na niebie zachowuje się tak, jakby zawracała. Właśnie wtedy, w tym 7 roku, trzy razy doszło do takiego spotkania Jowisza z Saturnem. Dla dawnych uczonych był to fenomen niebieski o bardzo ważnym znaczeniu, dlatego że Jowisz jest najjaśniejszym obiektem na niebie. Bardzo duży, jasny obiekt. Ruchy Jowisza są bardzo widzialne na nocnym niebie. Saturn natomiast był najdalszą znaną planetą w tamtych czasach. Nie znano przecież Urana, Neptuna, czy planety karłowatej Pluton, którą możemy zaobserwować dzięki teleskopom. Patrzono tylko na to, co rzeczywiście było widzialne na niebie. W momencie, kiedy te dwa ciała niebieskie, najważniejsze - ponieważ Jowisz oznaczał nową jakość, Saturn oznaczał nowego króla - ich spotkanie się razem bezpośrednio wskazywało dawnym astrologom na wydarzenie, które będzie bez precedensu w historii świata.

Coś niebywałego. Tyle tylko, że data się nie zgadza. Bo to na siedem lat przed narodzinami Chrystusa, jakie zostały opisane.

A tu mamy ekspedycję naukową, która najprawdopodobniej wyruszyła z jakiegoś obserwatorium ten fenomen niebieski zbadać i obserwować. W momencie, kiedy ten fenomen niebieski był w określonym miejscu nieba, nocnego nieba, mógł wskazywać drogę. Można było w jego kierunku pójść. Ciekawe jest to, że oczywiście w pewnym momencie roku, do tej koniunkcji dołączały kolejne planety plus Księżyc. Także było to bardzo duże skupisko na niebie, które rzeczywiście porażało swoją jasnością. Według dawnych astrologów - dlaczego jeszcze było to tak niebywale ważne? Dlatego, że ta koniunkcja, jeżeli jest pojedyncza, pojawia się w cyklu dwudziestoletnim. Natomiast raz na jakiś czas pojawia się właśnie jako koniunkcja potrójna. I uważano dawniej, że będzie ona zwiastowała narodziny nowego świata, nowego paradygmatu, nowej osoby bardzo ważnej. I zwrócono uwagę wtedy, że pojawiła się ona w znaku Ryb, który związany jest z religią. Prawdopodobnie stąd mamy tę ekspedycję.

Kiedy ostatnim razem na świecie doszło do potrójnej koniunkcji? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl.