Co stało się z pieniędzmi z biletów na mecze z Jagiellonią i Lechem Poznań, skoro ówczesna prezes Wisły Marzena Sarapata nie zapłaciła nawet 123 tys. zł za wynajem stadionu za to drugie spotkanie? Oto przygnębiające wyniki śledztwa dziennikarza Interii.pl.

W dobie, gdy drużyna jako całość nie może się doczekać lipcowych pensji, szefowa firmy, na odchodnym, wypłaciła sobie wszystkie należności. By być sprawiedliwym, należy dodać, że była prezes zadysponowała wypłaty innym pracownikom etatowym biura. 

Osoby zatrudnione w innej formie, np. umowa o dzieło, umowa zlecenie, nie doczekały się pieniędzy, ale i tu były wyjątki. Prezes Sarapata uregulowała faktury wobec firmy swojego męża, za drukowanie magazynu "R22". Nic dziwnego, że pani Marzena była zwolenniczką hasła "Wisła to wielka rodzina". Z zysków za mecz z Lechem, na konto małżonka pani prezes miało powędrować ponad 60 tys. zł.

Priorytety byłej prezes

Cały zysk netto ze spotkania z "Kolejorzem", które zgromadziło 23 tys. kibiców, wyniósł 400 tys. zł. Największą część z tej kwoty, prawie 300 tys. zł Sarapata poleciła przelać na konto ... Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. SKWK miało umowę z Wisłą SA na zasilanie jego działalności złotówką od każdego sprzedanego biletu.

Prezes Sarapata miała zatem podstawę do przelania tych pieniędzy kibicom, ale czy właściwie rozłożyła priorytety? Czy w momencie, w którym jest finansowy pożar w szatni, a dwie trzecie zawodników może rozwiązać kontrakty z powodu zaległości płacowych, szefowa firmy nie powinna zadysponować choć dwóch wypłat dla piłkarzy, żeby ratować największy majątek spółki, jakim są ich karty zawodnicze?

Drużyna jako całość, sztab trenerski, nie dostali pieniędzy. A ówczesna szefowa zarządu musiała wiedzieć, że właśnie mijają dwa tygodnie od ponaglenia do zapłaty, jakie pisemnie złożył Zoran Arsenić. Data minęła, Arsenić może zwrócić się do PZPN-u o rozwiązanie kontraktu z winy klubu. Tymczasem Zoran jest jednym z nielicznych wiślaków, budzących zainteresowanie zagranicznych klubów, na którym Wisła mogłaby zarobić. Przez opieszałość w regulowaniu wypłat pewnie nie zarobi.

Z Arseniciem i jego menedżerem po meczu z Lechem spotkali się pewnie już niedoszli nowi właściciele Wisły: Vanna Ly z Matsem Hartlingiem, a razem z nimi p.o. prezesa klubu Adam Pietrowski. Zapewnili go, że po przelaniu 12,2 mln zł, co wciąż nie doszło do skutku, zaległości w stosunku do Chorwata miały być uregulowane w pierwszej kolejności. W rewanżu mieli usłyszeć od piłkarza i jego menedżera, że Zoran dobrze się w Wiśle czuje, ten klub jest dla niego priorytetem.

Pietrowski: Transfery zostawiam na styczeń

W sobotni wieczór zapytaliśmy p.o. prezesa Pietrowskiego o to, czy uda się klubowi zatrzymać Arsenicia, którego kontrakt wygasa w czerwcu 2022 r., a ma moc prawną tylko w wypadku uregulowania zaległości, na co termin już minął.

Nie zajmuję się transferami, obecnie nie pełnię funkcji dyrektora sportowego, tylko tymczasowego prezesa. Tematy transferów zostawiam na styczeń. Na razie najważniejszymi sprawami jest sprostowanie tych wszystkie nieścisłości i nieporozumień, od których aż roi się w mediach - powiedział Interii Adam Pietrowski.

Nic więcej nie chciał komentować.

Do poniedziałku nie mogę się wypowiadać. Wszystko jest w komunikacie pana Matsa Hartlinga - zakończył rozmowę.

Przypomnijmy, że Hartling, za pośrednictwem Wisły Kraków oświadczył, że w czwartek 27 grudnia Alelega pana Vanna Ly poinformowała, że przelew na 12,2 mln zł zostanie wytransferowany 28 grudnia. Noble Capital Partners i Pietrowski nie mają powodów, by wątpić, że przelew ten zostanie potwierdzony 31 grudnia, czyli w najbliższy dzień pracy banków. Mats Hartling dodał, że oczekuje wyjaśnienia od Vanna Ly. Nadmienił, co jest najbardziej niepokojące, że "kontakt z Ly jest utrudniony", zrzucając to na "okres świąteczny i przebywanie pana Ly w podróży".

Arsenić nie był jedynym zawodnikiem, który złożył ponaglenia o zapłatę. W tym gronie pojawiają się nazwiska: Vullneta Bashy, Kamila Wojtkowskiego, Jakuba Bartkowskiego i Dawida Korta. Wcześniej ponaglił klub Jesus Imaz.  

Brak przelewu to chaos i dramat klubu

Co jeśli i w poniedziałek do Wisły nie dotrze potwierdzenie złożenia przelewu? Sytuacja będzie dramatyczna. Nie tylko dlatego, że nowi właściciele stracą wiarygodność, nie tylko dlatego, że Wisła SA, ale też TS Wisła nie ma struktur (po rezygnacji Sarapaty Towarzystwo nie wybrało jej następcy na prezesa TS-u), ale przede wszystkim z tego powodu, że w posiadaniu stu procent akcji klubu są Vanna Ly i Mats Hartling. Kto i w jaki sposób je odzyska? Bez tego nie można powołać nowego zarządu, ani rady nadzorczej.

Towarzystwo zapowiedziało, że nowego prezesa wybierze w styczniu. Formalnie to do TS-u powinna wrócić Wisła SA. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jego niepełny zarząd konsultuje się z kancelariami prawniczymi na temat wybrnięcia z patowej sytuacji, jaką będzie ostatecznie upadnięcie transakcji z Alelegą i Noble Capital Partners.

Inna niepokojąca kwestia: kto wymyślił taką konstrukcję umowy sprzedaży klubu, w myśl której oddał 100 procent akcji Wisły SA 22 grudnia, za deklarację wpłaty 12,2 mln zł datowaną na 28 grudnia? Dlaczego obie operacje nie odbyły się tego samego dnia, skoro dyspozycje przelewów można wykonywać internetowo, z dowolnego miejsca na świecie?

O ile w święta tliła się nadzieja dla Wisły, związana ze zmianą właścicieli, o tyle teraz, z końcem roku ona gaśnie. Jak długo można liczyć na cud, jakim byłoby zrealizowanie najsłynniejszego w Polsce przelewu?

Michał Białoński