"Moja podróż do Korei Północnej pomoże otworzyć drzwi do tego kraju odizolowanego od świata" - powiedział Dennis Rodman w wywiadzie dla CNN. Była gwiazda amerykańskiej koszykówki broni w ten sposób swojego udziału w pokazowym meczu dla Kim Dzong Una.

Sportowiec twierdzi, że przyjaźni się z przywódcą Korei Północnej i uprawia "koszykarską dyplomację" między USA a Koreą Płn. Dennis Rodman i zespół dawnych gwiazd NBA mają grać w stolicy Korei Północnej, Pjongjangu w meczu dla uczczenia urodzin Kim Dzong Una, które, prawdopodobnie przypadają w środę, 8 stycznia. Choć,  jak pisze agencja Reuters, nigdy tego oficjalnie nie potwierdzono.

Rodman, legendarny koszykarz Chicago Bulls, przygotował w trakcie poprzednich wizyt koszykarską reprezentację Korei Północnej, która ma rozegrać spotkanie z 12 weteranami amerykańskiej ligi. Do meczu ma dojść w kilka tygodni po skazaniu na śmierć i straceniu wpływowego wuja Kim Dzong Una - Dzang Song Teka. Postawiono mu szereg zarzutów, w tym "mobilizowania antypartyjnych, kontrrewolucyjnych elementów frakcyjnych w celu obalenie obecnego przywództwa". Zarzucono mu też dwulicowość, nadużywanie alkoholu i narkotyków i rozwiązłość seksualną.

Chodzi tylko o grę. Ludzie kochają sport - mówi Rodman powszechnie krytykowany za swoje podróże do kraju tyrana. To zdumiewające, jak jesteśmy łasi na wszystko, co negatywne. Czy wiecie, że ten facet ma zaledwie 31 lat? - powiedział o Kimie. Dennis, on może mieć 31 lub 51 lat, ale właśnie zabił swojego wuja i przetrzymuje amerykańskiego zakładnika - powiedział do koszykarza przeprowadzający z nim wywiad Chris Cuomo.

Od ubiegłego roku w Korei Płn. przetrzymywany jest Amerykanin koreańskiego pochodzenia Kenneth Bae. Został aresztowany w listopadzie 2012 roku i skazany na 15 lat więzienia za przypisaną mu działalność wywrotową.

(ug)