Faza grupowa Pucharu Świata w rugby jest już właściwie na półmetku. Na razie na turnieju w Japonii nie brakuje ciekawych, emocjonujący pojedynków oraz niespodziewanych wyników. Zwycięstwa Japonii nad Irlandią czy Urugwaju nad Fidżi odbiły się w świecie rugby szerokim echem. O Pucharze Świata Patryk Serwański rozmawia z byłym rugbystą, a dziś komentatorem telewizyjnym Mariuszem Liedelem.

Patryk Serwański, RMF FM: Większość faworytów poza Nową Zelandią i Francją zagrała już na Pucharze Świata  po dwa spotkania. Kto pana na razie zaskoczył? Interesujących wyników nie brakowało.

Mariusz Liedel: Dużą niespodzianką było to, co wydarzyło się w meczu Japonii z Irlandią. To trzeba uznać za sensację, choć przed Pucharem Świata mówiło się o tym, że gospodarze, Japończycy mogą być czarnym koniem turnieju. Mnie nie zaskoczył wynik meczu, ale styl tego zwycięstwa. Już w meczu otwarcia turnieju widzieliśmy, jak Japończycy pokonali Rosjan. Wtedy wydawało się, że Rosja jest po prostu słaba i stąd wynika tak imponujące tempo gry Japonii, ale z Irlandią zrobili to samo. Szczególnie w kontekście tempa gry, intensywności Japończycy zasługują na uznanie. Szczególnie biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne. Tak toczone spotkania są wyjątkowe.

Świat rugby czeka na koniec fazy grupowej i mecz Japonii ze Szkocją. To może być spotkanie rozstrzygające o losach grupy i może być ciekawie. Pewniakiem byli Irlandczycy. Japonia ze Szkocją miała walczyć o 2. miejsce, a teraz otworzyły się nowe możliwości.

Na pewno coraz ciekawsza sytuacja we wszystkich czterech grupach, ale w tej jest wyjątkowa. Trzy drużyny z poważnymi szansami do wyjścia do ćwierćfinału, ale musimy pamiętać też o tych pozostałych grupach. Tam też jest ciekawie. Odnosząc się generalnie do faworytów to w tym gronie zawsze wymienia się Nową Zelandię, która wygrała turniej w 2011 i 2015 roku. Wszyscy jesteśmy zawsze ciekawi, co nowego przywiozą Nowozelandczycy na Puchar Świata. Czy czymś zaskoczą? Po ich pierwszym meczu widać nieszablonowość rozegrania. Na pozór to radosne rugby, które w środowisku można porównać do tzw. "paryżanki" - bezkontaktowej odmiany rugby. A to wszystko dzieje się naprawdę - w pełnym kontakcie i z szarżą. Jest to tak łatwo przez nich rozgrywane, że zachwyca. Musimy pamiętać o Anglikach, o aspiracjach Walii. Ten Puchar wydaje się bardzo ciekawy, ale ciągle liczymy na złamanie tego wieloletniego status quo. Mocne sześć narodów z Europy, mocna czwórka z południowej półkuli i dopiero dalej kraje drugiego szeregu, które jednak coraz mocniej pukają do czołówki - jak choćby właśnie Japonia. Takiego złamania trochę zakonserwowanego systemu w rugby na pewno wypatrują kibice.

Wśród niespodzianek także wygrana Urugwaju nad Fidżi. Urugwajczycy na sukces w Pucharze Świata czekali od 2003 roku. Oczywiście najczęściej pojawia się w kontekście tej reprezentacji nazwisko Ormachea. Dziś na boisku dwaj  bracia. W tle ich ojciec - była gwiazda urugwajskiego rugby i później trener. Ta wygrana to też mały znak, że mniej doświadczone reprezentacje też piszą swoją historię rugby na Pucharze Świata.

Trzeba pamiętać, że Fidżi to aktualny mistrz olimpijski w rugby 7-osobowym. W drużynie są gwiazdy europejskich klubów. Wielu z nich gra choćby w czołowej lidze Francji. A tu niespodzianka i wygrana Urugwaju. Takie zwycięstwa dodają kolorytu światu rugby. W krajach typu Urugwaj po takich zwycięstwach rugby się rozwija. To ważny bodziec, by młodzież zaczęła wchodzić w ten sport. Dobrze, że kraje o małej kulturze rugby potrafią wygrywać z tuzami.

Teraz mamy dzień przerwy w turnieju. W rugby nic dziwnego. Tu pomiędzy meczami danej drużyny może być nawet 10 dni przerwy, ale kolejni dni przyniosą kolejne emocje. Ciekawy mecz zbliża się w kontekście walki o 3. miejsce jednej z grup, a to gwarantuje przyjazd na kolejny Puchar Świata. Mówię o meczu Gruzja-Fidżi.

Nie ma drugiego takiego turnieju w rugby. Z taką intensywnością grania. Te przerwy muszą być, są niezbędne. W tym sporcie nie zagrasz dzień po dniu. A co do walki o trzecie lokaty. Pamiętajmy, że liczy się nie tylko awans do ćwierćfinału. 12 najlepszych ekip a więc wszystkie z miejsc 1-3 w każdej z grup mają od razu awans do kolejnego Pucharu Świata. To bardzo istotne w kontekście drużyn drugiego poziomu. To daje komfort przygotowań i mobilizacji po to by móc się rozwijać i przygotowywać do turnieju. Światowa federacja zachęca do tego, żeby ułatwiać regularny kontakt drużyn z drugiego poziomu ze światową czołówką - tak by podnosić poziom sportowy. Trzeba zbliżać się do momentu, w którym złamiemy schemat dominacji czołowych 10-12 drużyn.

Na koniec jeszcze wrócę do tego meczu Japonia-Szkocja, na który czekamy. Jeszcze obie drużyny powalczą z innymi drużynami, ale jak pan to widzi? Wygra doświadczenie Szkotów czy może Japończyków poniosą trybuny, a może ostatecznie odpadnie z tej grupy Irlandia?

To byłaby ogromna sensacja. Nikt się tego nie spodziewa, ale różnie może się to skończyć. Mecz Japonia-Szkocja będzie bardzo ciekawy, bo obie reprezentacje prezentują podobny styl gry. Kluczem będzie intensywność. Kto wytrzyma lepiej tempo narzucone przez siebie albo zaproponowane przez rywala. Japonia ma wsparcie kibiców - to będzie istotne. Poza tym Japonię napędzi wygrana z Irlandią. Mentalnie to bardzo ważne. Mogli się odblokować i zrzucić z siebie ciężar Pucharu Świata z 2015 roku. Wtedy pokonali RPA, ale mówiło się, że tamta wygrana była wypadkiem przy pracy Południowej Afryki, że to zwycięstwo nie należało się Japonii. Nic z tych rzeczy. Teraz cztery lata później pokonując Irlandię udowodnili, że zaczynają się liczyć w gronie najlepszych zespołów na świecie.

Opracowanie: