„Borkoś” znów będzie pomagał ofiarom wypadków. Po 8 miesiącach od wypadku znany warszawski ratownik medyczny może wrócić do tego co kocha najbardziej – do pomagania innym.

Marcin Borkowski, lepiej znany jako „Borkoś” jest ratownikiem medycznym. Po swoim dyżurze w stołecznym pogotowiu wsiadał na skuter i jako wolontariusz pomagał potrzebującym. W październiku ubiegłego roku sam był uczestnikiem wypadku. Jego skuter zderzył się z samochodem osobowym. Ratownik został przewieziony do szpitala. 

Po operacji "Borkoś" był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej, a jego stan był określany jako ciężki, ale stabilny. Przez ostatnie miesiące przechodził intensywną rehabilitację. 

Dziś porusza się o własnych siłach, ale jego prawa ręka wciąż nie jest do końca sprawna.

Ze skutera do auta

Dzięki zbiórce utworzonej przez darczyńców może jednak wrócić do swojej pasji. Oprócz funduszy na rehabilitację otrzymał także pieniądze, za które kupił nowy środek transportu. Tym razem to w pełni wyposażone auto, które wygląda jak prawdziwy ambulans. 

Ma sygnały świetlne i dźwiękowe, jest słyszane z dużych odległości, więc już z daleka będzie wiadomo że należy ustąpić mu miejsca. Ma wysokie zawieszenie, więc z łatwością dotrze do wielu problematycznych miejsc. Jest także w pełni wyposażone na każdy rodzaj pomocy: od oparzeń, poprzez złamania, do krwotoków – mówi w rozmowie z RMF FM sam ratownik. 

Mini ambulans

„Borkoś”, dzięki sponsorom, ma także do końca roku otrzymać kolejne auto, tym razem elektryczne.

Jest ono dość małe, bo ma zaledwie 86 centymetrów szerokości, ale dzięki temu przeciśnie się przez korki. Gdy je już ominę, to będę mógł rozszerzyć przód pojazdu do około półtora metra i rozwinąć prędkość do 90 kilometrów na godzinę. To bardzo ułatwi mi dotarcie do wielu potrzebujących - mówi "Borkoś"

Pierwszy dyżur po powrocie ratownik ma już za sobą. Jak przyznaje był bardzo intensywny, ale to jest właśnie to, czego brakowało mu najbardziej.  

Autor: Anna Zakrzewska, RMF FM