​Inflacja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Ekonomiści ostrzegają, że 20 proc. inflacji jest nadal realne. Zwłaszcza, że świąteczna aktywność zakupowa to turbo dopalacz wzrostu cen.

Spadek odczytu inflacyjnego w listopadzie to teoretycznie dobry sygnał. Rozczarować może się ten, kto będzie oczekiwał odwrócenia trendu i dalszego spadku inflacji. 

W grudniu znowu pognamy do sklepów i będziemy rozbić zakupy. Wzrost konsumpcji w oczywisty sposób podkręci inflację. Od nowego roku sytuacje jeszcze bardziej skomplikuje ograniczenie tarczy antyinflacyjnej i powrót do wyższego VAT dla większości surowców. Z punktu widzenia przedsiębiorców inflacyjna galopada jeszcze nie zbliża się do końca. Rychłego spadku cen nie będzie - komentuje Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.

Ostatni odczyt inflacyjny przynosi spadek stopy bazowej o ok. 0,5 proc., co oznacza, że w listopadzie 2022 inflacja wyniosła 17,4 proc., a nie 17,9 proc. jak miesiąc wcześniej.

To dobre wiadomości. Każdy spadek inflacji to dobra wiadomość. Nie należy jednak ogłaszać jeszcze końca walki z inflacją, bo przed nami najbardziej inflacyjnogenny miesiąc w roku, czyli grudzień. Czy będziemy oszczędzać mimo wzrostu cen? Niestety nie wydaje mi się. Na dodatek informacja o spadku inflacji może pobudzić nasze zakupowe apetyty jeszcze bardziej - mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.

Mimo spadku inflacji, obniżki cen są nierealne

Spadek inflacji w tym przypadku jest wiadomością, która może na chwilę zastopować wzrost cen, ale za wiele towarów będziemy płacić tyle samo albo nawet więcej. O spadku cen więc na pewno nie ma mowy. Dodatkowo wzrosty cen możliwe są po tym, jak od nowego roku przestanie działać część funkcji tarczy antyinflacyjnej. Spodziewam się, że wzrosty cen i kolejne wzrosty wartości inflacyjnych są raczej kwestią czasu. Nie spodziewam się za to wzrostu stóp procentowych, przynajmniej w najbliższym czasie - mówi Hanna Mojsiuk.

Przedsiębiorcy mówią o dwóch tendencjach: delikatnym uspokojeniu cen na koniec roku i... ogromnej niepewności, co do roku 2023. Inflacja będzie jednym z czynników od którego zależy kondycja wielu sektorów gospodarki.

Na szampana jednak zdecydowanie za wcześnie, bo przed nami jeszcze wiele zagrożeń. Prognoza o inflacji na poziomie ok. 20 proc. w pierwszym kwartale 2023 jest nadal na stole. Jakie są zagrożenia dla dalszego wzrostu cen i wzrostu inflacji? Po pierwsze, grudzień i nasza przedświąteczna aktywność zakupowa może okazać się dopalaczem dla inflacji. Po drugie, od stycznia odczujemy w cenach wzrosty kosztów energii, a mimo zamrożenia taryf to nadal podwyżki - komentuje ekonomistka prof. Aneta Zelek.

Spadkowi inflacji nie będą też sprzyjać politycy

Politycy będą mieć również wpływ na ceny. Jak dodaje ekspertka, czeka nas festiwal wydatków. 

Nie mam żadnych złudzeń, że w roku 2023 jako roku wyborczym będziemy świadkami wzmocnienia wydatków publicznych, a więc zalewu podaży pieniądza, którym karmi się inflacja. Mimo zapowiadanych cięć i oszczędności, w walce o elektorat rządzący z pewnością posłużą się "helicopter money" na wielką skalę.  W tym czarnym scenariuszu zatem, inflacja na poziomie ok. 20 proc. w pierwszej połowie 2023 roku wydaje się być wysoko prawdopodobna. Szukając jakiejkolwiek nadziei, albo odrobiny optymizmu, można zauważyć jednak pewne determinanty dezinflacji. Być może wyhamowaniu inflacji pomogą spadki cen na światowych rynkach surowców energetycznych - dodaje była rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu, ekonomistka prof. Aneta Zelek. 


Opracowanie: