Lekarze naruszyli ustawę o zawodzie lekarza oraz kodeks etyki lekarskiej - uznał Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Katowicach. Chodzi o sprawę dwóch medyków ze Szpitala Powiatowego w Pszczynie, którzy prawie 2,5 roku temu opiekowali się ciężarną 30-letnią Izabelą. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina twierdzi, że lekarze zbyt późno przerwali ciążę i przyczynili się do śmierci pacjentki.

Postępowanie, które jest prowadzone przez Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, prawdopodobnie będzie miało finał w okręgowym sądzie lekarskim. Ten może orzekać różne kary: od upomnienia, nagany czy kary pieniężnej po zawieszenie, a nawet pozbawienie prawa wykonywania zawodu. 

Przypomnijmy, że prokurator postawił w tej sprawie zarzuty trzem lekarzom z pszczyńskiego szpitala - dotyczą nieumyślnego spowodowania śmierci i narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podejrzani nie przyznali się do winy. 

Jak usłyszała reporterka RMF FM w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach, śledztwo jest już na końcowym etapie.

Pisała do bliskich, że lekarze przyjęli wobec niej "postawę wyczekującą"

Tragedia rozegrała się we wrześniu 2021 roku. Pacjentka trafiła do szpitala w 22. tygodniu ciąży - po tym, jak odeszły jej wody płodowe.  U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta czuła się coraz gorzej. Lekarze mieli czekać z decyzją dotyczącą dalszego postępowania, ale doszło do sepsy i kobieta zmarła. 

Według pełnomocników rodziny zmarłej pacjentki, Izabela pisała do bliskich, że lekarze przyjęli wobec niej "postawę wyczekującą" powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwość legalnej aborcji.

Prawie 650 tys. kary

Pod koniec 2021 roku Narodowy Fundusz Zdrowia przeprowadził kontrolę w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie. Potwierdziła ona liczne nieprawidłowości w placówce, a także sposobie realizacji i w jakości świadczeń udzielonych pacjentce, w związku z tym na szpital nałożono karę w wysokości blisko 650 tys. złotych.

Ze strony szpitala pojawiał się wówczas zarzut, że kontrola NFZ nie była kompletna, bo opierała się tylko na dokumentacji. Nie było natomiast rozmów z pracownikami szpitala, którzy opiekowali się pacjentką.