Są wyniki sekcji zwłok mężczyzny, który zmarł w lutym po zjedzeniu galarety mięsnej kupionej na targowisku w Nowej Dębie. Przyczyną jego śmierci było zatrucie używanym do peklowania mięsa azotynem. Jego zawartość w galarecie ponad sto razy przekraczała normę.

Prokuratora najprawdopodobniej zmieni zarzuty małżeństwu, które z hodowanych przez siebie świń bez zezwolenia i bez wymaganych warunków produkowało w domu wyroby mięsne i sprzedawało je na targowisku.

Do tej pory sprawa była kwalifikowana jako narażenie klientów na utratę życia lub zdrowia. Teraz małżeństwu może zostać zarzucone nieumyślne spowodowanie śmierci.

Należy przyjąć, że spożycie przez pokrzywdzonego galarety mięsnej zakupionej od podejrzanych pozostaje w ścisłym związku przyczynowo-skutkowym z jego zgonem - mówił rzecznik tarnobrzeskiej prokuratury Andrzej Dubiel.

Jeżeli prokuratura zmieni zarzut, małżeństwu będzie grozić do 5 lat więzienia.

Galaretą zatruło się więcej osób

Informacja o zatruciu pokarmowym trzech osób pojawiła się w lokalnych mediach 17 lutego wieczorem. W sprawie policja zatrzymała małżeństwo spod Mielca: 55-letnią Reginę S. i 56-letniego Wiesława S. po tym, jak dostała informację, że w szpitalu zmarł 54-letni obywatel Ukrainy Jurij N. Mężczyzna zjadł galaretę wieprzową kupioną na targowisku w Nowej Dębie. Domowymi wyrobami sprzedawanymi z samochodu zatruły się także dwie inne osoby: 67- i 72-latka, które trafiły do szpitala. Po tych doniesieniach z policją skontaktowały się jeszcze dwie osoby, które również kupiły domowe wyroby na targowisku w Nowej Dębie.

W domu zatrzymanego małżeństwa policjanci zabezpieczyli około 20 kg wyrobów mięsnych, które zostały przebadane przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach.

Opracowanie: