W kolejnej części naszego przewodnika po łyżwiarstwie szybkim doktor Dariusz Tchórzewski z Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie, były łyżwiarz i trener kadry short tracku, opowiada o kulisach biegów na różnych dystansach. W rozmowie z Edytą Sienkiewicz, Grzegorzem Jasińskim i Tomaszem Staniszewskim mówi między innymi o tym, dlaczego na 500 metrów jeździ się dwukrotnie, i o tym, że zawodnicy rozpędzają się tak naprawdę na wirażu, a na prostych tylko utrzymują prędkość.

Grzegorz Jasiński: Popatrzmy na poszczególne etapy biegu łyżwiarskiego. Zaczyna się oczywiście od startu i ten start, jak już wiemy, następuje w różnych miejscach toru i nieco inaczej wygląda. Różni się choćby pozycją łyżwiarza - jest ona inna w przypadku sprintu i w przypadku biegu na długim dystansie. Czym to się różni?

Dariusz Tchórzewski: Rodzaj startu jest warunkowany miejscem, gdzie on się odbywa. Gdy zaczynamy bieg na 3 i 5 tysięcy metrów, mamy przed sobą jakieś 15 metrów prostej, a potem wchodzimy w wiraż. Nie może więc to być tak dynamiczny start jak na 500 metrów, gdzie zawodnik ma do pokonania na początku 100 metrów prostej. Musi szybko się rozpędzić, ale pełnej prędkości nabiera przez "przekładankę", wykonywaną na wirażu. Natomiast w przypadku dystansów: 1500 metrów, który jest przedłużonym sprintem, 1000 metrów czy 500 metrów mamy przed sobą na początek albo 100, albo 50 metrów prostej. Wtedy możemy sobie pozwolić na start tak zwany biegowy, czyli długie rozpędzanie, po którym zaczynamy prędkość utrzymywać. Zwróćcie państwo uwagę, że w łyżwiarstwie szybkim start jest dość nietypowy w porównaniu do innych dyscyplin. W lekkiej atletyce na przykład biegacz rozpoczyna z niskiej, czasem bardzo niskiej pozycji i stopniowo przechodzi do wyższej. W łyżwiarstwie szybkim jest odwrotnie: zawodnik przechodzi z wysokiej pozycji do pozycji niższej i po 50 metrach osiąga tę pozycję najniższą, dystansową.

Grzegorz Jasiński: Różne jest ustawienie łyżew - czasem ustawiają się bokiem, czasem są pod kątem prostym...

To już jest kwestia indywidualnych preferencji zawodników. Amerykanie na przykład często podpierają się ręką i ustawiają bokiem. Europejczycy częściej mają łyżwy pod kątem prostym. Nie ma reguły. Jeden zawodnik woli tak, drugi inaczej.

Grzegorz Jasiński: Czy jest szansa na użycie czubów łyżew do rozpędzania się?

W starszym sprzęcie, gdy piętka była umocowana na stałe, przednią łyżwę, tę wykroczną, wbijało się czubem w lód, a zakroczną stawiało na krawędzi. Poprawiało to możliwość startu. Teraz, gdy piętka jest ruchoma, wbicie nie ma sensu, bo nacisk powodowałby, że ona mogłaby odpaść z tyłu. Wiec ustawia się wzdłuż linii. Poza tym przepisy ISU nakazują, by lodu nie niszczyć, a każde uderzenie w lód powoduje odprysk, na którym ktoś potem może się wywrócić i odnieść kontuzję.

Grzegorz Jasiński: Kiedy zawodnik może uzyskać największą prędkość? Czy 500 metrów to jest taki idealny dystans, czy na krótszym dystansie, na przykład 200 metrów, byłoby jeszcze szybciej?

Możemy to prosto wyliczyć. Przy jeździe na 500 metrów pierwszą setkę zawodnik pokonuje w 9,5 sekundy. Cały dystans w 34 sekundy. Największą prędkość będzie miał przy drugim wirażu, czyli po 300 metrach. Tam będzie jechał mniej więcej 60 kilometrów na godzinę. Gdybyśmy z kolei porównali średnią prędkość dystansu to 1000 metrów jest szybsze, bo rozpędzenie jest tylko na jednej z tych dwóch pięćsetek, które mieszczą się w kilometrze.

Ze względu na to, że prędkość po 300 metrach jest największa, zawodnik na 500 metrów ma utrudnione warunki, jeśli kończy dystans na tak zwanym małym torze. Siła bezwładności jest dużo większa niż u tego, który kończy po dużym łuku. Tor mały ma średnicę 25 metrów, tor duży 30 metrów. Żeby wyrównać te szanse, na igrzyskach olimpijskich, podobnie jak mistrzostwach świata, zawodnicy pokonują dystans 500 metrów dwa razy, w ciągu dwóch dni, raz z dużego, raz małego toru, a o zwycięstwie decyduje suma czasów.

Grzegorz Jasiński: Możemy sobie w miarę wyobrażać różnice między sprintem na 500 metrów a biegiem na przykład na 10 kilometrów, ale tych dystansów jest dużo więcej - jest 1000, 1500 metrów. Czym te dystanse różnią się technicznie i taktycznie?

Nawet laik zauważy różnice w dynamice tych biegów. Na 500 metrów zawodnik praktycznie cały czas pracuje obiema rękami. Jest to kosztowne energetycznie, ale daje duże korzyści koordynacyjne i bardzo wzmacnia odbicie. Przy 1000 metrach zawodnik rozpędza się z użyciem obu rąk, jedzie tak przez mniej więcej 250 metrów, do końca przeciwległej prostej, a potem ze względów energetycznych pracuje tylko prawą ręką. Podobnie jest w biegu na 1500 metrów. Natomiast przy dłuższych dystansach - mężczyźni na igrzyskach nie jeżdżą 3000 metrów, tylko od razu 5000 - jeździ się już przez większość czasu bez użycia rąk, ewentualnie z użyciem prawej reki tylko na wirażu.

Co do długości kroku, to ona jest bardzo zbliżona: zawodnik wykonuje około 8 odbić na prostej, około 14 odbić na wirażu. Oczywiście największą pracę wykonuje na wirażach, bo tam oprócz rozpędzania się musi pokonywać siłę bezwładności. Ta reakcja zresztą nadaje największą prędkość. Na prostej zawodnik w zasadzie tę prędkość utrzymuje.

Jeśli chodzi o warunki fizjologiczne, w przypadku sprintu na 500 metrów zawodnik bazuje głównie na źródłach fosfagenowych glikolizy beztlenowej, bo to dystans, który się kończy, powiedzmy, po 35 sekundach. Każdy dłuższy dystans wiąże się z większym obciążeniem organizmu. Wchodzi następna przemiana energetyczna, czyli glikoliza tlenowa. W przypadku 1000 metrów jest to widoczne już przy pomiarze drugiej rundy - pierwsza to dla mężczyzn czas około 25 sekund, druga już będzie trwała 26. Najgorszym dystansem jest 1500 metrów - ten, w którym Zbigniew Bródka wygrał Puchar Świata. To tak zwany przedłużony sprint. Zawodnik, który ma predyspozycje typowo sprinterskie, jest w stanie utrzymać tempo biegu do mniej więcej 1000 metrów, przez następne 500 metrów jego zasoby energetyczne gwałtownie spadają. Ciężko organizmowi przerzucić się na glikolizę tlenową i zabezpieczyć te wartości energetyczne. W związku z tym te ostatnie rundy znacznie odbiegają czasem od poprzednich, nawet o 2 sekundy. To widać też, gdy patrzymy na zawodnika: przez te ostatnie 400 metrów bardzo się męczy. Od klasy zawodnika zależy, czy potrafi utrzymać tę rundę na odpowiednim poziomie - jeśli czas rośnie o sekundę czy pół sekundy, to możemy być pewni, że ten zawodnik jest świetnie przygotowany, także do dłuższych dystansów. Z kolei 5000 metrów i 10 000 metrów to są już biegi typowo tlenowe. W łyżwiarstwie szybkim według czasów kolejnych rund można wręcz regulować zegarki, odbiegają od siebie o 0,1-0,2 sekundy. Jeśli jest większy spadek, to oznacza, że zawodnik jest gorzej przygotowany i nie do końca przejedzie ten dystans tak, jak by sobie życzył.

Grzegorz Jasiński: Z jaką dokładnością trzeba tego przestrzegać?

W łyżwiarstwie szybkim zawodnik jest nastawiony na osiągnięcie konkretnego wyniku, który zakłada sobie z trenerem. Na przeciwległej do mety prostej stoi trener z tabliczką. On podaje zawodnikowi końcówkę rundy, którą ustalili, i zawodnik stara się dopasować do założonego planu. Zawsze zakłada się, że runda powinna być jednakowa, zakłada się też, ile ewentualnie może wynosić spóźnienie na 1500 metrów, by osiągnąć konkretny wynik.

Grzegorz Jasiński: Czy są zawodnicy, którzy sobie lepiej radzą z tym pilnowaniem tempa, czy są też tacy, którzy niekoniecznie wolniej jeżdżą, ale mają problemy i trener z tabliczką ma szczególne znaczenie?

Zaawansowany zawodnik ma tak wbudowany zegar biologiczny, że on dokładnie wie, czy ta runda została wykonana tak, jak trzeba. Trener tylko to potwierdza.

Grzegorz Jasiński: Po czym telewidz może rozpoznać, że zawodnik na tych dłuższych dystansach ma problemy? To zmiana sposobu poruszania się, jakieś nierównomierności?

Na długich dystansach trzeba po prostu obserwować czas rund. Jeśli na przykład dla 10 000 metrów będzie to runda 29 sekund, zbliżająca się do 30, a nagle zawodnik będzie miał na przykład 31, to znaczy, że coś tu się wydarzyło nie tak i zawodnik prawdopodobnie osiągnie kiepski czas.

Grzegorz Jasiński: Jakie znaczenie przy przygotowaniach ma ruch rąk w sensie budowania muskulatury? Ręce bardziej pomagają czy trzeba się raczej starać, by nie przeszkadzały?

To też bardzo indywidualna sprawa. W przypadku sprintu na pewno pomagają. Sprinterzy mają tę muskulaturę obręczy barkowej bardziej rozbudowaną. W przypadku biegów długich jest to sporadyczne używanie prawego ramienia do poprawy koordynacji i tam nie zwraca się na to takiej uwagi.