Dziś około południa do Przewodowa przyjechali przedstawiciele ukraińskich służb mundurowych. W asyście policji udali się na miejsce, w którym we wtorek eksplodowała rakieta.

Osobowy bus z niebieską rejestracją korpusu dyplomatycznego w Polsce przyjechał około południa do Przewodowa. Auto zatrzymało się przy patrolu policji. Jeden z pasażerów był ubrany w czarną kurtkę mundurową z flagą ukraińską i emblematami ukraińskimi. Po krótkiej rozmowie Ukraińcy w eskorcie policji pojechali w kierunku magazynów, w które we wtorek trafiła rakieta.

Po pewnym czasie pojawiły się następne samochody, tym razem osobowe na rejestracjach korpusu dyplomatycznego. W nich znajdowały się kolejne osoby w polowych mundurach.

Ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba poinformował na Twitterze, że ukraińscy eksperci pracują już na miejscu tragedii w Przewodowie. "Jestem wdzięczny stronie polskiej za udzielenie im dostępu. Będziemy kontynuować naszą współpracę w sposób otwarty i konstruktywny, tak, jak czynią to najbliżsi przyjaciele" - dodał.

Ustalane warunki współpracy śledczych

Wcześniej reporter RMF FM Krzysztof Zasada informował, że Prokuratura Krajowa i Prokuratura Generalna Ukrainy ustalają warunki współpracy śledczych z obu państw w wyjaśnianiu okoliczności eksplozji rakiety. Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM, Prokurator Krajowy Dariusz Barski rozmawiał już o tym z przedstawicielami ukraińskiej prokuratury. 

Nasi śledczy podkreślają, że wyjaśnianie tragedii w Przewodowie odbywa się w ramach własnego, polskiego postępowania. Nie ma na tym etapie mowy o wspólnym zespole śledczym.

Jak usłyszał dziennikarz RMF FM, nie jest wykluczone dzielenie się pewnymi materiałami z Ukraińcami. Liczymy na pełną współpracę w przekazywaniu przez Ukrainę materiałów, o które poprosimy. Sami jesteśmy gotowi udostępniać im akta, jeśli uznamy, że będzie to bez szkody dla śledztwa.

Celem naszych prokuratorów jest między innymi uniknięcie czasochłonnych procedur stosowanych we wnioskach o pomoc prawną. Z informacji dziennikarza RMF FM wynika też, że trwają uzgodnienia w sprawie możliwości i warunków wyjazdu polskich śledczych na Ukrainę, którzy mieliby zbierać dowody dotyczące okoliczności upadku rakiety na polskim terytorium.

Błaszczak o oględzinach ukraińskich ekspertów

Wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak oświadczył dziś, że dopuszczenie ukraińskich biegłych do miejsca zdarzenia w Przewodowie oraz ich udział w śledztwie jest "bardzo jasno sprecyzowane" przez prawo międzynarodowe. Ukraińska strona zwróciła się oficjalnie do Polski o możliwość uczestniczenia w tych procedurach. Jest zgoda, natomiast muszą być zachowane przepisy, które o tym stanowią, gdyż toczy się śledztwo - dodał.

Według niego oznacza to, iż "eksperci ukraińscy będą mieli możliwość oględzin". Natomiast trzeba zachować, bo to jest niezwykle ważne dla ustaleń, procedury dotyczące śledztwa - zaznaczył.

Wstępne ustalenia ws. wybuchu

Do eksplozji w Przewodowie na Lubelszczyźnie doszło 15 listopada po południu. W pobliżu suszarni zbóż spadła rakieta. Zginęło dwóch mężczyzn.

Wtorek to był dzień, gdy Rosjanie przeprowadzili masowy atak rakietowy na Ukrainę. Wystrzelili około 100 pocisków. Początkowo podejrzewano, że to właśnie rosyjski pocisk spadł na Przewodów, jednak według wstępnych ustaleń polskich i amerykańskich, to najprawdopodobniej rakieta ukraińskiego systemu obrony przeciwlotniczej.

Z tą wersją nie chce się zgodzić Kijów. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ołeksij Daniłow przekonywał, że posiada dowody na "rosyjski ślad" ataku, a prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, iż jest przekonany, że była to rakieta armii Federacji Rosyjskiej.