"Jesteśmy gotowi na sytuację, w której nie będzie działał system informatyczny" - mówi w rozmowie z RMF FM Magdalena Pietrzak, szefowa Krajowego Biura Wyborczego. O przygotowaniu do nadchodzących wyborów samorządowych, problemach z chętnymi do komisji wyborczych i oskarżeniach o fałszowanie głosowania w 2014 roku rozmawiał z nią Paweł Balinowski.

Podczas wyborów samorządowych w 2014 roku na całej linii zawiódł system informatyczny, za pomocą którego liczono głosy i wysyłano protokoły. Spowodowało to duże opóźnienie w podaniu wyników wyborów, a w rezultacie protesty, oskarżenia o fałszowanie wyborów, a nawet kilkugodzinną okupację Państwowej Komisji Wyborczej przez uczestników jednej z demonstracji.

Paweł Balinowski, RMF FM: Pamięta pani wybory w 2014 roku?

Magdalena Pietrzak, szefowa Krajowego Biura Wyborczego: Pamiętam.

Brała pani w nich udział jako wyborca czy również jako ktoś, kto je organizuje?

Akurat te wybory to były jedyne wybory, w których głównie brałam udział jako wyborca, ale też pilnie je śledziłam. Można powiedzieć, że w pewnym sensie je współorganizowałam. Myślę, że tamta sytuacja była specyficzna, ona się nie powtórzy, choćby z tego powodu, że z doświadczeń trzeba korzystać. Moje przypuszczenie jest takie, że problemem, obok systemu informatycznego, był też system decyzyjny. Z przepisów, tak teraz, jak i wówczas, wynika, że system informatyczny jest stosowany tylko pomocniczo. Podstawą liczenia głosów jest ręczne liczenie i pisemny protokół. To jest podstawa w wyborach, ja to podkreślam również obecnie - system informatyczny powinien działać tylko pomocniczo. Wracając do wyborów w 2014 roku, moim zdaniem szybciej powinna zostać wydana decyzja o ręcznym liczeniu i to przyspieszyłoby mocno podanie wyników.  

Ale w tym roku system też będzie wykorzystany...

W chwili obecnej, odnosząc się do systemu, który my przygotowujemy, powtarzam cały czas, że jest to system pomocniczy. Liczę oczywiście na to, że wszystko się uda, że bez problemów zadziała, cały czas robimy testy wszelkiego rodzaju, nie chcę o części z nich mówić ze względów bezpieczeństwa, natomiast staramy się przygotować na wszelkie okoliczności.

Po wyborach samorządowych w 2014 było bardzo dużo kontrowersji. Pojawiały się takie głosy - i do tej pory się pojawiają - że tamte wybory były sfałszowane. Zgadza się pani z takim stwierdzeniem?

Moim zdaniem nie były sfałszowane, natomiast nie oddały woli wyborców. Na to złożyło się naprawdę wiele czynników i taki splot okoliczności spowodował, że skutek był, jaki był.

Wybory niesfałszowane ale kontrowersyjne?

Nie oddawały rzeczywiście woli wyborców. Nie zagłębiając się w szczegóły, było to coś dziwnego, że ludzie oddawali głos na każdej stronie broszury. To wynikało z braku właściwej kampanii informacyjnej. Takiej, by ludziom przekazać informację nie taką, że dostają tylko jedną kartę - a takie były wówczas spoty - tylko, że będzie to broszura i że w trzeba oddać tylko jeden głos, postawić tylko jeden krzyżyk.

Wtedy było bardzo dużo nieważnych głosów... co robicie, żeby teraz takich głosów było mniej? Żeby ludzie wiedzieli jak poprawnie głosować, żeby nie popełniali błędów, nie stawiali kilku krzyżyków?

Przygotowujemy w tej chwili spoty, one niedługo będą się ukazywać, w których będziemy instruować w jaki sposób oddawać głos. Ale najważniejszym wnioskiem wyciągniętym z tamtych wyborów jest decyzja PKW o tym jak w tych wyborach będzie wyglądała karta do głosowania. Przyszła tu oczywiście z pomocą przyszła zmiana przepisów Kodeksu Wyborczego, która wprowadziła zasadę, że kandydatów na listach może być tylko o dwóch więcej niż jest mandatów w danym okręgu wyborczym. Dało to możliwość takiego sformatowania karty do głosowania, że będzie ona jednostronicowa. Taką decyzję PKW przyjęła, będą to karty maksymalnie A2 wtedy kiedy będzie powyżej 15 komitetów zarejestrowanych w danym okręgu. Do 6 list kandydatów będzie to karta A4, od 7 do 15 list będzie to karta A3.

Zmian jest dużo, ale nie zaprzeczy pani, że są też niemałe problemy, na przykład z terytorialnymi komisjami wyborczymi. Skąd te spore braki kadrowe? Doszło do tego, że PKW musiała uchwałą czasowo zmniejszyć minimalną wymaganą liczbę członków w tych komisjach z 9 do 5. Dlaczego brakuje ludzi, z czego to wynika?

Trudności są i zawsze będą, zwłaszcza przy tak ogromnym przedsięwzięciu, jakim są wybory samorządowe. To są 4 wybory przeprowadzane w jednym dniu, więc nie spodziewam się, że tych trudności nie będzie również w przyszłości. Rzeczywiście, to o czym pan wspomniał, czyli trudności w powoływaniu komisji terytorialnych - dotąd nie spotykaliśmy się z takimi problemami. Czasem się zdarzało przy obwodowych komisjach wyborczych, ale to w większych miastach, ale rzeczywiście nie było dotąd problemów z terytorialnymi komisjami. Nie wiem z czego to wynika, musimy to dopiero ocenić. Być może chodzi o to, że komitety miały zbyt krótki czas na zgłoszenia, być może wynika to z niewiedzy osób pracujących w terenie, a może z faktu, że w terytorialnej komisji jest sporo zadań do wykonania i ona tak naprawdę pracuje od momentu ukonstytuowania do końca wyborów. Trudno powiedzieć, choć muszę zaprzeczyć, że jest to normą. Już w piątek szereg delegatur zgłaszało, że mają w pełni powołane komisje, tak więc długo przed terminem, który upłynął we wtorek. To są pojedyncze przypadki, kiedy komisje liczyły mniej niż ustawowo przewidziane 9 osób.

Dane były jednak niepokojące - na przykład w Łódzkiem, gdzie w pewnej chwili brakowało 550 osób. Czy to jest zagrożenie dla organizacji wyborów? Czy te braki mogą sprawić, że komisje nie będą się wyrabiać z pracą?

Myślę że nie, nie aż tak... te dane o których pan mówi, one na pewno już się zmieniły i zmieniają się cały czas, bo te dane cały czas do nas napływają. Za wcześnie jest by powiedzieć jaki jest stan na dzień dzisiejszy i w ilu komisjach skład jest mniejszy niż dziewięcioosobowy, ale we wtorek przez cały dzień nam napływały informacje o powołanych już pełnych składach komisji, tak więc myślę, że to są naprawdę jednostkowe przypadki i nie powinno to mieć wpływu na pracę komisji. PKW dopuściła tę sytuację powołania komisji terytorialnej w niepełnym składzie, bo jest mało czasu na wykonanie najważniejszego zadania tych komisji, czyli przyjmowanie list kandydatów. Termin upływa w poniedziałek o 24:00, więc te komisje musiały się ukonstytuować, przejść szkolenia, żeby móc wykonywać swoje zadania. Tylko z tego powodu te wytyczne zostały wydane - w ilu przypadkach zostały zastosowane, nie jestem w stanie powiedzieć, ale myślę, że były to jednostkowe przypadki.

To jest dla pani ulga, że nie będzie wyborów i referendum w jednym terminie? Albo w bliskich sobie terminach?

Na pewno. Z punktu widzenia podmiotu organizującego wybory i referendum to jest to niewątpliwie ulga. Z tego powodu, że są to najtrudniejsze wybory, najbardziej czasochłonne, pracochłonne, najwięcej osób przy nich pracuje - najtrudniejsze do przeprowadzenia.

Może pani teraz zagwarantować, że te najtrudniejsze wybory tym razem pójdą dobrze? Że nie będzie takich przebojów, jak w 2014 roku?

Na pewno zrobimy wszystko, żeby wszystko prawidłowo zostało przeprowadzone.  Liczę na to, że się wszystko uda. Podkreślam cały czas, że system informatyczny jest systemem pomocniczym, więc na pewno nie będzie takiej sytuacji, jaka była poprzednio, bo decyzja o tym, żeby liczenie było ręcznie wprost wynika z przepisów i ona obowiązuje już w tej chwili. Natomiast jeśli chodzi o system informatyczny, jesteśmy gotowi również na sytuację, kiedy nie będzie działał sam system, ponieważ mamy przygotowane dodatkowe narzędzie informatyczne pomagające w przygotowaniu protokołu. To narzędzie pomoże wskazać błędy w liczeniu, po wydrukowaniu takiego protokołu i podpisaniu go przez komisję dopiero te dane zostaną wprowadzone do systemu. Jeśli więc system nie zadziała, będzie można tak przygotowany protokół po prostu zgrać na pendrive i zawieźć tam, gdzie system będzie działał.

(ł)