Cztery tygodnie przed wyborami prezydenckimi republikański kandydat do Białego Domu Mitt Romney prowadzi w jednym z sondaży wyborczych i to aż o kilka punktów procentowych. Specjaliści podkreślają jednak, że w większości badań to Barack Obama wciąż ma przewagę.

Według sondażu Pew Research Center, gdyby wybory odbyły się teraz, na Romneya głosowałoby 49 procent Amerykanów, którzy zapowiadają, że na pewno pójdą do urn. Na Obamę chce oddać głos 45 procent wyborców. W badaniu przeprowadzonym miesiąc temu Romney ustępował miejsca Obamie o 8 punktów procentowych.

Romney zyskał więcej zwolenników jako przywódca, który - zdaniem badanych - poradzi sobie lepiej aktualny prezydent w takich kluczowych sprawach jak poprawa stanu gospodarki i polityka zagraniczna. W tej ostatniej dziedzinie więcej wyborców stawia jednak na Obamę.

Wzrost notowań Romneya wykazują też inne badania opinii publicznej, m.in. sondaż przeprowadzony na zamówienie "Washington Times" przez ośrodek Zogby Analytics. W tym badaniu Romney prowadzi z 45,1 procentami poparcia, podczas gdy na Obamę chce głosować 44,5 procent Amerykanów. Jest to różnica w granicach błędu statystycznego, ale jeszcze kilka tygodni temu prezydent prowadził w takim samym sondażu z Romneyem o 9 punktów procentowych.

Komentatorzy są zgodni, że spadek poparcia dla Obamy wiąże się bezpośrednio z jego słabym "występem" w pierwszej debacie telewizyjnej w Denver w stanie Kolorado. Prezydent był spięty, nie wychodziły mu pointy i wydawał się słabo zorientowany w tym co mówił.