​Partie polityczne nie zamierzają dzielić się budżetowymi pieniędzmi ze swoimi koalicjantami. SLD nie chce dzielić się subwencją wyborczą z Wiosną i Razem, a PSL z Kukizem.

Politycy przekonują, że nie da się. Subwencja jest przynależna dla PSL-u, więc tu nie ma możliwości jakiegokolwiek transferu pieniędzy do Pawła Kukiza czy jego stowarzyszenia - mówi lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. Z list PSL-u startowali członkowie Kukiz’15, które oficjalnie nie jest też partią, ale stowarzyszeniem.

Podobnie do kwestii subwencji odnosi się Lewica. Subwencja nie ulega podziałowi, przepisy są jasne, my jesteśmy partią, która respektuje przepisy - mówi Anna Maria Żukowska z SLD.

“Poszkodowane" partie - czyli Wiosna i Razem - twierdzą, że umówiły się w ten sposób, że SLD będzie na etatach zatrudniać ich działaczy np. do drukowania materiałów. Problem pojawi się jednak, gdy partie się pokłócą albo gdy większy partner postanowi zaszantażować dostępem do pieniędzy mniejszego.

Na konta ugrupowań, które weszły do parlamentu, wpłyną rekordowe kwoty z budżetu państwa. Wszystko dzięki rekordowej frekwencji - 61,1 proc.

I tak 23,3 mln zł rocznie będzie dostawało Prawo i Sprawiedliwość. Ugrupowania wchodzące w skład Koalicji Obywatelskiej będą miały do podzielenia się między siebie kwotę 19,9 mln zł. SLD dostanie 11,4 mln zł, PSL 8,3 mln, a Konfederacja - 6,8 mln zł.