Zdaniem amerykańskich komentatorów populistyczna fala widoczna w europejskiej polityce nie spowodowała potopu w Parlamencie Europejskim, jednak nasiliła podziały w europejskiej polityce, co skomplikuje rządzenie Unią Europejską.

Populistyczne i nacjonalistyczne partie zwiększyły ilość mandatów w stosunku do poprzedniej kadencji, "jednak nie był to potop, którego obawiali się tradycjonaliści. (...) Poza tym większa niż zwykle frekwencja sugeruje, że proeuropejscy wyborcy byli bardziej zmotywowani niż w przeszłości" - stwierdza brukselski korespondent dziennika "The New York Times" Steven Erlanger.

Frekwencja na całym kontynencie europejskim po raz pierwszy w ostatnim ćwierćwieczu przekroczyła 50 procent, co sugeruje odrodzenie znaczenia UE w okresie nieudanych do tej pory wysiłków Wielkiej Brytanii, aby porzucić Unię, i wzrastających zewnętrznych wyzwań ze strony Rosji, Chin i Stanów Zjednoczonych - argumentuje David M. Herszenhorn w portalu Politico.

Elektorat jest spragniony zmiany i dlatego nieprzewidywalny - preferuje wspieranie nowych buntowników, a nie partii broniących status quo przez dekady - powiedział powszechnie cytowany w amerykańskich mediach Mark Leonard, założyciel i dyrektor Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR).

Oczekuje się, że populiści i nacjonaliści z większą liczbą głosów (w PE) zwiększą naciski w takich dziedzinach jak kontrola imigracji i budżet. Prawdopodobnie będą się także starali zablokować plany pro-Europejczyków, domagając się, by więcej władzy miały narody niż uważana za elitarną (brukselska -PAP) biurokracja - twierdzi "NYT".

Jednak siły przeciwne UE (integracji europejskiej) pozostają zróżnicowane i podzielone, i dlatego mogą mieć problemy z wywieraniem znaczących wpływów - dodaje dziennik.

Zdaniem korespondenta "NYT" "wyniki wyborów będą najbardziej odczuwane tam, gdzie przywódcom skrajnej prawicy i populistom najbardziej na tym zależało w ich własnych krajach - szczególnie we Francji i we Włoszech (...)".

Podobnego zdania są korespondenci konserwatywnego dziennika "The Wall Street Journal" Laurence Norman w Brukseli i Giovanni Legorano w Rzymie.

Wyniki wyborów w Unii Europejskiej grożą nowym okresem niestabilności w tym bloku, szczególnie w państwach, w których zbliżają się wybory krajowe, oraz zwiększonym napięciem w koalicyjnych rządach we Włoszech i Niemczech - czytamy w internetowym wydaniu "WSJ".

Amerykańscy komentatorzy i eksperci w dziedzinie stosunków międzynarodowych przewidują, że spowodowane wynikami wyborów europejskich "polityczne zawirowania" jeszcze bardziej utrudnią rozwiązania przez UE jej największych problemów, takich jak brexit, słabe tempo wzrostu gospodarczego, napięcia w handlu ze Stanami Zjednoczonymi oraz rosnące zaniepokojenie poczynaniami Chin wobec państw UE.

Polityczna fragmentaryzacja widoczna w wielu państwach oznacza, że rządzenie stanie się jeszcze trudniejsze, a rządy nie będą się utrzymywać przez pełne kadencje - powiedział cytowany przez "WSJ" prof. Hylke Dijkstra, dyrektor Wydziału Studiów Europejskich Uniwersytetu Maastricht.

W rezultacie cała reszta świata idzie do przodu, podczas gdy Europa ma do czynienia z coraz bardziej skomplikowanym systemem politycznym, który być może nie będzie w stanie funkcjonować - dodał Dijkstra.

Wybory do PE w Polsce

W poniedziałek poznaliśmy oficjalne wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego. PiS wygrywa z wynikiem 45,38 proc., druga Koalicja Europejska - 38,47 proc. Próg wyborczy przekroczyła również Wiosna, uzyskując 6,06 proc. poparcia.

PiS zdobyło 27 mandatów, Koalicja Europejska - 22, a Wiosna - 3. W ramach Koalicji mandaty w europarlamencie zdobyło 14 przedstawicieli PO, pięciu SLD i trzech PSL.

Pozostałe ugrupowania nie przekroczyły 5-proc. progu wyborczego. Frekwencja wyniosła 45,68 proc. i była rekordowa - podkreśla PKW. 26 maja 2019 roku Polacy brali dział w eurowyborach po raz czwarty w historii.

Pełną listę europosłów przeczytasz TUTAJ>>>

Głosuje cała Europa

Co pięć lat krajach  Unii Europejskiej odbywają się wybory do Parlamentu Europejskiego. 

Obywatele każdego kraju członkowskiego mają prawo wyboru określonej liczby posłów. Przydział miejsc jest określony w art. 14 Traktatu o Funkcjonowaniu UE.

Maksymalna liczba posłów do Parlamentu Europejskiego nie może przekroczyć 751 osób i powinna być podzielona pomiędzy państwa członkowskie. Minimalna liczba posłów przypadających na państwo członkowskie to sześć, maksymalna - 96.