Bronisław Komorowski ocenił przed sądem, że Jarosław Kaczyński - oskarżając go o chęć sprywatyzowania "wszystkiego, co się rusza i co się nie rusza" - postępuje na zasadzie: "łapać złodzieja". Zdaniem marszałka Sejmu, szef PiS sam ma "pod tym względem nieczyste sumienie".

Komorowski podkreślił przed sądem, że zna poglądy niektórych członków PiS, którzy opowiadali się konsekwentnie i radykalnie za prywatyzacją szpitali i częściową odpłatnością za usługi medyczne. Wystarczy przypomnieć wypowiedzi i działania niezwykle przeze mnie szanowanego prof. Zbigniewa Religi, który był ministrem zdrowia w rządzie PiS - powiedział kandydat PO.

Odnoszę wrażenie, że PiS, a szczególnie jego prezes, oskarżając mnie publicznie o chęć sprywatyzowania wszystkiego, co się rusza i co się nie rusza postępuje na zasadzie: "łapać złodzieja", kiedy sam ma nieczyste pod tym względem sumienie - powiedział Komorowski., oświadczając, że nie chce prywatyzacji szpitali. Stoję na stanowisku, że obowiązuje rozstrzygnięcie konstytucyjne, art. 68, który mówi wyraźnie, czego obywatel może oczekiwać od państwa w zakresie nieodpłatnego świadczenia usług medycznych. Taki jest mój pogląd - podkreślił Komorowski.

Według niego, mylenie problemu prywatyzacji, służby zdrowia prywatnej, sprywatyzowanej z komercjalizacją, czy z procesem komunalizacji służby zdrowia, co - zdaniem Komorowskiego czyni Kaczyński - wydaje mu się albo przejawem kompletnej ignorancji, albo złej woli i chęci zaszkodzenia konkurentowi w wyborach prezydenckich. Według marszałka Sejmu prywatna, sprywatyzowana służba zdrowia oznaczałaby to, że za świadczenia medyczne płaci się z własnej kieszeni, a nie z pieniędzy NFZ. A - jak przekonywał - nie znajduje to żadnego potwierdzenia w projektach autorstwa PO.

Kandydat oświadczył, że PO nie stawiała sobie celu sprywatyzowania szpitali, ani w dokumentach programowych, ani w praktycznych działaniach. Celem - jak mówił - było oddłużenie publicznej służby zdrowia i poprawa jakości świadczonych usług.

Dzisiejsze przesłuchanie Komorowskiego - decyzją warszawskiego Sądu Okręgowego, który rozpatruje sprawę - nie mogło być rejestrowane przez kamery i urządzenia nagrywające dźwięk. Dziennikarze mogli jednak pozostać na sali.

Kandydat PiS został pozwany przez komitet kandydata PO za wypowiedź podczas wiecu w Lublinie, gdzie mówił m.in. o prywatyzacji służby zdrowia, której - według niego - chce Komorowski. Z kolei kandydat PO zarzucił kandydatowi PiS, że kłamie w tej sprawie. Dlatego do sądu trafiły dwa pozwy w trybie wyborczym, które Sąd Okręgowy rozpatrywał jednocześnie.