Na okupowanych przez Rosję terytoriach Krymu, Chersonia, Zaporoża, Doniecka i Ługańska zakończyły się wybory samorządowe. Jak można się domyślać, zwyciężyła tam partia rządząca Federacji Rosyjskiej. "Jedna Rosja" uzyskała przygniatającą przewagę. MSZ Ukrainy i Unia Europejska ogłosiły, że nie uznają wyników wyborów i zapowiedziały, że Władimir Putin i jego poplecznicy poniosą konsekwencje złamania demokratycznych standardów.

"Zdecydowanie odrzucamy tę nową, daremną próbę legitymizacji przez Rosję nielegalnej kontroli wojskowej oraz próbę aneksji części terytoriów Ukrainy, która została potępiona w rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ przyjętej 12 października 2022 r. Jest to kolejne wyraźne naruszenie prawa międzynarodowego, w tym Karty Narodów Zjednoczonych, niepodległości, suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Unia Europejska nie uznaje i nie uzna ani przeprowadzenia tych tak zwanych 'wyborów', ani ich wyników. Kierownictwo polityczne Rosji i związane z nim organizacje i osoby poniosą odpowiedzialność za te nielegalne działania" - napisano w oświadczeniu Wysokiego Przedstawiciela Unii Europejskiej.

Wyniki wyborów na okupowanych terytoriach Ukrainy nie dziwią. Są dokładnie takie, jak można był się spodziewać. Partia rządząca Federacji Rosyjskiej "Jedna Rosja" od Zaporożoa, przez Chersoń, po Donbas uzyskała 65-76 proc. głosów w wyborach samorządowych.

Rosyjska agencja TASS podaje, że frekwencja w dniach 8-10 września była rzekomo "wysoka". 

Co oczywiste, wyniki wyborów kategorycznie odrzuca strona ukraińska. Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy Ołeg Nikołenko, podkreśla dla serwisu "Hromadske", że nie można uznać czegoś, co się nie wydarzyło. 

UE zaznaczyła w swoim oświadczeniu, że wybory w samej Rosji odbyły się w bardzo ograniczonych warunkach. Władze rosyjskie nasiliły represje, cenzurę dotyczącą sytuacji w Ukrainie i prześladowania polityków opozycyjnych. 

Bruksela potępiła też naciski Moskwy na jedną z grup monitorującą wybory i zatrzymanie jej współprzewodniczącego.