​Agresja rosyjska na Ukrainę jest powodem wzrostu cen zbóż. Przez tydzień pszenica na rynkach międzynarodowych zdrożała o ponad 20 proc. To najprawdopodobniej nie koniec wzrostów, a to oznacza m.in. wyższe ceny chleba.

Zboża z Ukrainy to jedna czwarta światowego eksportu ziarna. W obliczu wojny transport tam jest sparaliżowany, a porty morskie zamknięte. Pod znakiem zapytania stoją nowe zasiewy.

Jednocześnie dużym producentem zbóż jest Rosja. A ta wysyłka zatrzymana jest z powodu sankcji. Dyrektorka departamentu analityki Rosyjskiego Związku Zbożowego Elena Tiurina twierdzi jednak, że ograniczenia nie uderzą w rynek rosyjskiego zboża, ponieważ eksport idzie głównie do krajów Zatoki Perskiej, Azji oraz Afryki. Ameryka nie kupuje od nas zboża, a Europa niewielkie ilości, np. Włochy kupują pszenicę durum. Chiny niedawno zezwoliły na eksport pszenicy i jęczmienia ze wszystkich regionów Rosji. Jeśli zostaną nałożone sankcje, będziemy mogli redystrybuować eksport do innych potrzebujących regionów - mówiła.

Rosja i Ukraina odpowiadają łącznie za ok. 29 proc. światowego eksportu pszenicy, 19 proc. globalnych dostaw kukurydzy oraz 80 proc. eksportu oleju słonecznikowego. Prezes Izby Zbożowo-Paszowej Monika Piątkowska w rozmowie z Interią powiedziała, że konflikt na Ukrainie to "wojna w spichlerzu świata".

Piątkowska uspokaja, że nie ma zagrożenia bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce, natomiast jest ryzyko wzrostu cen produktów. Rolnicy, widząc ceny na rynkach światowych, czekają ze sprzedażą na korzystniejszy moment. To nie jest dobra informacja, bo to oznacza, że będziemy płacić więcej, ale to naturalny stabilizator, bo surowiec jest w kraju - mówi.

Eksperci ostrzegają, że jeśli wojna będzie trwać, światowe ceny żywności będą rosły jeszcze szybciej. A te już przed zaostrzeniem konfliktu rosły najszybciej od lat. Według Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa globalne ceny zbóż w styczniu były wyższe o 40,6 proc. niż w zeszłym roku.