Co najmniej trzy silne eksplozje słychać było po 5:30 rano we Lwowie. Poprzedził je alarm przeciwlotniczy. Mieszkańcy, w tym nasi specjalni wysłannicy do Lwowa Mateusz Chłystun i Roch Kowalski, musieli uciekać do schronu. Zostały ostrzelane lotnicze zakłady naprawcze i obiekty, które mieszczą się w pobliżu lotniska. Według najnowszych informacji jedna osoba została ranna.

W internecie pojawiło się kilka nagrań, na których widać słup czarnego dymu w okolicach lwowskiego lotniska. Ich autorzy mówią, że obudził ich huk wybuchów. Słychać było dokładnie trzy eksplozje. Przy lotnisku znajdują się też lotnicze zakłady naprawcze.

Jak relacjonował w Faktach o 6:30 Mateusz Chłystun, "przed chwilą tu przez centrum Lwowa, przyjechało kilkanaście wozów straży pożarnej i kilka karetek". 

Mer Lwowa potwierdził, że do wybuchów doszło w pobliżu lotniska. Rosyjskie rakiety trafiły rano w obiekty w okolicach lotniska we Lwowie, ale nie w samo lotnisko - napisał na Telegramie Andrij Sadowy.

Ostrzelane zostały lotnicze zakłady naprawcze i obiekty, które mieszczą się w pobliżu lotniska. Z najnowszych informacji wynika, że ranna została jedna osoba.

Wystrzelono rakiety z okrętu podwodnego na Morzu Czarnym

W kierunku Lwowa wystrzelono sześć rakiet z okrętu podwodnego na Morzu Czarnym - podało rano dowództwo sił powietrznych Zachód, na które powołuje się agencja Interfax-Ukraina.

Według komunikatu mogły to być rakiety X-555. "Dwie rakiety zostały zestrzelone przez wojska rakietowe dowództwa powietrznego Zachód" - podano.

Jak informuje Roch Kowalski, policja zamknęła okolice lotniska. Służby nie wpuszczają nikogo w obrębie około 2 km wokół portu. Wokół jest sporo policyjnych radiowozów, są punkty kontrolne. O godz. 9 czasu polskiego nad lotniskiem nie unosił się już dym, co może oznaczać, że pożar został już ugaszony.

Niespełna kilometr od miejsca, gdzie spadły rosyjskie rakiety, znajdują się domy jednorodzinne i osiedle kilkunastopiętrowych bloków. 

Hałas był ogromny, aż trudno go opisać. Nie mam dokąd uciekać, przysiadłam w korytarzu - mówi w rozmowie z naszymi wysłannikami we Lwowie mieszkanka niewielkiego domu jednorodzinnego znajdującego się kilkaset metrów od warsztatów lotniczych.

"To było straszne"

Mieszkańcy opisują, że eksplozje następowały kilkanaście sekund po sobie. Są roztrzęsieni, bo mieli nadzieję, że Lwów jeszcze przez pewien czas będzie w pełni spokojny. Syreny nie słyszałam, ale wybuchy już tak. Nie można nawet opisać, jak było głośno - powiedziały naszym dziennikarzom dwie starsze kobiety, mieszkające kilkaset metrów od zbombardowanych zakładów.

Z kolei matka z dwójką małych synów tłumaczy dziennikarzom RMF FM, że choć do tej pory w ogóle o tym nie myślała, zaczęła rozważać ewakuację ze Lwowa. Pierwszy raz nie poszliśmy do schronu. Na początku myśleliśmy, że to samolot przelatuje, ale za chwilę huknęło raz i drugi. Wyjrzałam przez okno, widziałam błysk, ale niedokładnie, bo budynek zasłania. Potem pojawił się gęsty dym. To było straszne - opisuje.

Lwów do tej pory nie był celem Rosjan. Jak jednak zaznacza, nasz wysłannik Roch Kowalski, mieszkańcy spodziewali się nalotów, szczególnie w okolicach lotniska. Było to bowiem ostatnie w Ukrainie niezniszczone lotnisko.