​Bank Rosji próbuje szybko działać w związku z sankcjami po inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Bank centralny podniósł główną stopę procentową z 9,5 proc. do 20 proc.

W czwartek rosyjskie wojsko rozpoczęło inwazję na Ukrainie. Rubel szybko zaczął słabnąć, a giełda zanotowała bardzo duże spadki. W poniedziałek bank centralny postanowił ostro zareagować, zamknął m.in. giełdę.

Bank Rosji awaryjnie podniósł główną stopę procentową z 9,5 proc. do 20 proc. Władze monetarne tłumaczą, że uwarunkowania zewnętrzne dla rosyjskiej gospodarki diametralnie się zmieniły. Podniesienie oprocentowania depozytów ma złagodzić ryzyka dewaluacji oraz inflacji.

Jeszcze przed rozpoczęciem inwazji inflacja w Rosji była podwyższona. W styczniu była na poziomie 8,7 proc.

Jednocześnie bank centralny zamierza podjąć niestandardowe kroki, by ulżyć kredytobiorcom. Banki nie będą mogły zmienić oprocentowania już wydanych kredytów, a warunki udzielania nowych hipotek mają zostać złagodzone.

Szefowa Banku Rosji Elwira Nabiullina stwierdziła także, że Rosja ma zastępstwo dla systemu płatności SWIFT. Chodzi o system SPFS, który obsługuje ok. 20 proc. płatności w Rosji. Jak wskazują analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, system działa jednak tylko na poziomie krajowym i nie jest gotowy do obsługi płatności międzynarodowych.

Dodatkowo w czwartek i piątek bank centralny przeprowadził interwencje walutowe, jednak ze względu na sankcje w poniedziałek już nie był w stanie tego zrobić.

Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Japonia nakładają sankcje na rosyjskie banki, bank centralny oraz oligarchów. Trwają także rozmowy nad wyłączeniem rosyjskich instytucji finansowym od systemu płatniczego SWIFT.