Na terytorium całej Ukrainy ogłoszono w piątek rano alarm przeciwlotniczy. Rosjanie odpalili kilkadziesiąt rakiet. Władze apelują do mieszkańców o ukrycie się w schronach.

O poranku w przestrzeń powietrzną w okolicach Morza Kaspijskiego wzbiło się 10 bombowców strategicznych Tu-95. One wykorzystują rakiety Ch-101, o dużej sile niszczenia - mają prawie półtonowy ładunek.

Odpalono pociski z okrętów na Morzu Czarnym, lecą też z północy.

"Oczekujemy na około 60 sztuk. Część (przelatuje) już nad północnymi terytoriami Ukrainy. Sądzę także, że nasza obrona przeciwlotnicza strąci co najmniej 50" - napisał na Telegramie szef wojskowej administracji obwodowej w Mikołajowie Witalij Kim.

Alarm przeciwlotniczy ogłoszono po godzinie 8 (godz. 7 w Polsce). Najpierw objął on wschodnie obwody Ukrainy, by następnie przesunąć się aż do zachodnich granic kraju.

Lokalne władze donoszą o wybuchach w: Kijowie, Krzywym Rogu, Winnicy i Żytomierzu. Z Charkowa i Połtawy.

Już wiadomo, że zmasowane ataki rakietowe uszkodziły obiekty infrastruktury energetycznej na wschodzie i południu kraju - poinformował minister energetyki Ukrainy Herman Hałuszczenko. Szef resortu ostrzegł, że możliwe są awaryjne wyłączenia prądu.

W rejonie Kijowa zarejestrowano podczas rosyjskiego ostrzału ponad 40 pocisków rakietowych, obrona przeciwlotnicza strąciła 37 pocisków - poinformował w południe rzecznik wojskowych władz miasta Mychajło Szamanow.

Określił on piątkowy rosyjski ostrzał jako jeden z największych od początku inwazji rosyjskiej, rozpoczętej 24 lutego. Rzecznik ostrzegł przy tym, że nie jest wykluczone, iż nastąpi kolejna fala ataku.

Po ogłoszeniu alarmu w Kijowie zamarło życie. Na jednej z ulic w centrum miasta niemal nie widać ludzi i nie jeżdżą samochody. Władze apelują do mieszkańców o ukrycie się w schronach. Namawiają do zaopatrzenia się w przenośne źródła prądu, a także w wodę. 

W kijowskim metrze wstrzymano ruch pociągów. Wszystkie stacje są wykorzystywane jako schrony przeciwlotnicze - przekazał mer Kijowa Witalij Kliczko.

Burmistrz Charkowa już poinformował o kolosalnych - jak się wyraził - zniszczeniach infrastruktury, w tym energetycznej. 

Ukraina już mówi o trzeciej ofensywie Rosji po nowym roku

Rosja od października regularnie przeprowadza ataki rakietowe na tereny Ukrainy. Ich celem jest infrastruktura energetyczna.

Rosja ma nadzieję na długie przerwy w dostawach prądu na Ukrainie po każdym zmasowanym ataku rakietowym. To ostatnia nadzieja terrorystów - mówił kilka dni temu prezydent Wołodymyr Zełenski.

Przedstawiciele ukraińskich władz są przekonani, że Władimir Putin przygotowuje nową ofensywę. Ma ona ruszyć po nowy roku.

Dowódca armii generał Wałerij Załużny i szef MSZ Dmytro Kułeba uważają, że Rosja może podjąć próbę ofensywy w styczniu bądź lutym, a najpóźniej w marcu 2023 roku.

Eksperci zwracają uwagę, że do tej pory Władimir Putin, dążąc do swego głównego celu, jakim jest podporządkowanie Ukrainy, skupiał się na dwóch działaniach militarnych. Pierwsze z nich to trwająca ofensywa w Donbasie i próba zajęcia całego obwodu donieckiego i ługańskiego; drugie - to masowe ostrzały infrastruktury krytycznej Ukrainy. Oba działania mają na celu zmusić Ukrainę do poddania się bądź rozpoczęcia negocjacji na warunkach rosyjskiego dyktatora, co jednak się nie udało.