„Jeżeli sięgniemy do dokumentów, które się zachowały, to zauważymy dość istotne różnice między tym, co się przyjęło twierdzić, a tym, jak było naprawdę. Dość oczywiste jest, że w latach 70. Wałęsa nie tworzył organizacji, która miała na celu walkę o niepodległą Polskę. Dopiero później trafił do już istniejących struktur” – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” historyk, Włodzimierz Suleja. „Na czym więc miała polegać ta jego gra ze Służbą Bezpieczeństwa w latach 70.? To była przecież współpraca polegająca na pisaniu donosów i czerpaniu z tego profitów” – dodaje.

„Jeżeli sięgniemy do dokumentów, które się zachowały, to zauważymy dość istotne różnice między tym, co się przyjęło twierdzić, a tym, jak było naprawdę. Dość oczywiste jest, że w latach 70. Wałęsa nie tworzył organizacji, która miała na celu walkę o niepodległą Polskę. Dopiero później trafił do już istniejących struktur” – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” historyk, Włodzimierz Suleja. „Na czym więc miała polegać ta jego gra ze Służbą Bezpieczeństwa w latach 70.? To była przecież współpraca polegająca na pisaniu donosów i czerpaniu z tego profitów” – dodaje.
Lech Wałęsa / PAP/Adam Warżawa /PAP

Gdy Józef Piłsudski rozpoczął swoją grę ze służbami, miał już za sobą lata walki o niepodległość, zesłanie syberyjskie, więzienie, z którego zdołał uciec, i redagowanie "Robotnika". I mamy teraz na tej samej płaszczyźnie stawiać autora donosów i przywódcę niepodległościowej konspiracji? - pyta historyk.  Co mógł niby ugrać Wałęsa w kontaktach ze służbami, poza niezłym jak na owe czasy dodatkowym "wynagrodzeniem"? - zauważa.

W weekendowym wydaniu "Rzeczpospolitej" także:

- Tunezja z kulą u nogi

- Bóstwo przed lustrem

(mn)