Kończy się trwająca już czwarty dzień we Francji fala protestów przeciwko polityce prezydenta Emmanuela Macrona. Tak przynajmniej twierdzi tamtejsze MSW. Policjanci i żandarmi stopniowo likwidują blokady na drogach i autostradach.

W części regionów "żółte kamizelki" - czyli uczestnicy protestów przeciwko polityce Macrona noszący odblaskowe kamizelki - blokują nadal niektóre odcinki autostrad i np. drogi dojazdowe do supermarketów. Odblokowanych zostało jednak m.in. wiele dróg w regionie paryskim, gdzie wcześniej utknęli m.in.  polskie ciężarówki.

Policja i żandarmeria likwidują też blokady wokół składów paliwa, rafinerii ropy naftowej. Chce uniknąć groźby przerw w dostawach paliwa do stacji benzynowych. Odbywa się to jednak w większości przypadków bez starć z uczestnikami protestów - ci ostatni zapowiadają, że chcą zorganizować wielką demonstrację w Paryżu w najbliższą sobotę. Pragną demonstrować wokół Pałacu Elizejskiego, by zmusić prezydenta Macrona do wysłuchania ich skarg i zadań.

Powodem buntu "żółtych kamizelek" były niedawne podwyżki cen benzyny i generalne pogarszanie się warunków bytowych we Francji. Już cztery dni temu rozgniewany tłum chciał demonstrować przed oknami Macrona, ale policja zamknęła wszystkie ulice wokół Pałacu Elizejskiego. Doszło tam do starć demonstrantów z policją. Szturmowe oddziały użyły gazu łzawiącego. Część protestujących usiadła na ulicy i skandując "Macron - dymisja!" odmawiała opuszczenia placu, który znajduje się obok Pałacu Elizejskiego.

(mpw)