Rok temu zmarł prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który dzień wcześniej został zaatakowany przy użyciu noża przez Stefana W. podczas "światełka do nieba" WOŚP. Z tą tragedią trudno się pogodzić, a tym bardziej ją zrozumieć - mówią gdańszczanie. Od kilku dni gromadzą się, żeby znowu być razem.

Noc z 13 na 14 stycznia 2019 roku wstrząsnęła Polską. Miliony osób śledziły przed ekranami telewizorów doniesienia z Gdańska. Ludzie próbowali je sobie racjonalizować. Te pierwsze reakcje są od kilku dni przypominane w Gdańsku, gdzie odbywają się uroczystości w rocznicę śmierci wieloletniego włodarza miasta. Wielu przypomina sobie także doniesienia ze szpitala, gdzie lekarze przez kilkanaście godzin walczyli o życie Adamowicza.

"Z najgłębszym żalem musimy poinformować państwa, że przegraliśmy walkę o życie pana prezydenta. Pan prezydent Adamowicz zmarł. Cześć jego pamięci. Nastąpiło to bardzo niedawno. Mimo wszelkich starań nie udało się go uratować" - powiedział rok temu przed godziną 15 dyrektor ds. lecznictwa Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku dr Tomasz Stefaniak. Jego wspólna z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim konferencja będzie przez wielu pamiętana przez długie lata. Dziennikarze zgromadzeni na miejscu przez kilka minut nie potrafili zadać pytania. Od kilku godzin słyszeli, że jest źle, ale nie sądzili, że aż tak źle.

Pozbawiona sensu śmierć

Rok po ataku nożownika żona prezydenta Adamowicza Magdalena nazwała śmierć męża "pozbawioną sensu i wyjątkowo okrutną". Na Targu Węglowym, gdzie doszło do ataku, a gdzie rok wcześniej stała scena WOŚP, znów pojawiły się tłumy. Od kilku dni gdańszczanie, jak w styczniu rok temu, licznie gromadzą się na uroczystościach rocznicowych. Znów jest odśpiewywane "Sound of Silence", które stało się hymnem tamtego stycznia. Znów płoną znicze ustawione w kształt serca - oświetlając kładzione obok czerwone róże. Znów padają słowa, że być może ta śmierć zmieni Polaków, zmieni życie społeczne. Padają po raz kolejny, bo padały również po śmierci św. Jana Pawła II i po tragedii smoleńskiej.

Paweł Adamowicz był dłużej prezydentem niż żyję, ale dostrzegam, jak wiele zrobił dla naszego miasta. Pozostawił gdańszczan jako wspólnotę ludzi, którzy potrafi się solidaryzować zarówno w pięknych, jak i tragicznych chwilach. Śmierć pana prezydenta zbliżyła nas do siebie - powiedziała PAP w rocznicę ataku nożownika Zuzanna Kinkiewicz, która uczestniczyła w odsłonięciu pamiątkowej tablicy nieopodal gdańskiej Katowni.

Gdańszczanie pamiętają o Adamowiczu

Licealistka Marta Szyling dodała, że prezydent Adamowicz lubił spotkania z młodymi ludźmi.

Pan prezydent uwielbiał spotkania z nami. Przychodził na studniówki, tańczył, uśmiechał się. Potrafił rozmawiać z młodzieżą, łamiąc dystans. Były to drobne gesty, ale bardzo dla nas ważne - podkreśliła.

Małżeństwo państwa Koszewskich dostrzega osiągnięcia 20-letniej prezydentury Adamowicza.

W moim sercu jest pustka i ogromny żal. Prezydent powinien być tutaj z nami. Był cudownym, ciepłym człowiekiem. Chętnie wychodził między ludzi. Można go było spotkać w kawiarni, podczas spaceru. Przez naszą obecność tutaj - na Targu Węglowym - chcemy oddać mu hołd - podkreśliła Hanna Koszewska. Jej mąż Maciej ocenił, że chodząc ulicami miasta, można dostrzec gołym okiem wiele zmian, które zaszły w ostatnich latach.

Są i tacy, którzy przychodzą na rocznicowe uroczystości, chociaż nie zgadzali się z decyzjami i działaniami politycznymi Adamowicza.

Pan prezydent miał otwarty umysł. Kilka razy miałem okazję spotkać go na ulicy i powiedzieć mu, że się z nim nie zgadzam. Porozmawiał ze mną, wysłuchał moich argumentów i potrafił przyznać mi rację - wspominał w rozmowie z PAP Krzysztof Śmiechowski.

Do ataku doszło 13 stycznia 2019 roku

Wszyscy, z którymi rozmawiali dziennikarze PAP, zwracali uwagę, że chcą być w tych dniach razem - bez względu na polityczne sympatie i antypatie.

Autorka książki "Śmierć Prezydenta. Czy zmienił nas tamten styczeń?" Katarzyna Żelazek podkreśla w rocznicę śmierci prezydenta Gdańska, że wierzy w zmianę społeczną w Polsce.

Wielu z nas ma dosyć tego, w jaki sposób wygląda nasze życie publiczne. Ma dość wiadomości w tv - i absolutnie nie mam tu na myśli tylko jednej stacji. Wielu z moich rozmówców po raz kolejny wydzierało sobie serca, opowiadając o pierwszych tygodniach po śmierci Adamowicza. Czułam wtedy i czuję teraz, że było to wydarzenie społeczne, że była to cezura czasowa, że będzie to pokoleniowe doświadczenie. (...) Wierzę w zmianę, bo bez tego chyba trudno byłoby żyć - powiedziała.

13 stycznia 2019 r. podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 27-letni Stefan W. zadał prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi ciosy nożem na scenie podczas finału WOŚP. Samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku - zmarł tam 14 stycznia. Miał 53 lata, prezydentem miasta był od 20 lat. Pogrzeb odbył się 19 stycznia w Bazylice Mariackiej. Urna z prochami prezydenta miasta spoczęła w kaplicy św. Marcina.

PRZECZYTAJ: "Działam zadaniowo. Nie chcę rozpamiętywać". Piotr Adamowicz w rok po śmierci brata