Należy ostrożnie podchodzić do danych o zmniejszającej się liczbie zakażonych koronawirusem w kraju; trzeba czasu, aby móc powiedzieć o tzw. wypłaszczaniu krzywej - uważa epidemiolog prof. Joanna Zajkowska. Jej zdaniem ostatnie dane to wciąż "krzywa wyglądająca jak zęby piły".

Ostatnie dane opublikowane przez Ministerstwo Zdrowia w piątek rano mówiły o nowych 24 tys. 051 zakażeniach koronawirusem, w czwartek o 22 tys. 683 nowych zakażeniach, w środę o 25 tys. 221. Najwięcej zakażeń - ponad 27 tys. - Ministerstwo Zdrowia odnotowało w ubiegły piątek i sobotę.

Ja bym była bardzo ostrożna w takiej ocenie, żeby mówić o wypłaszczaniu krzywej zakażeń, dlatego, że cały czas obserwujemy taką krzywą typu zęby piły i po chwilowym spadku może być chwilowy wzrost. Żeby określić te tendencje, trzeba jeszcze poczekać - powiedziała w rozmowie z PAP podlaska wojewódzka konsultantka w dziedzinie epidemiologii prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Pytana, czy coraz mniejsza liczba wykrywanych dziennych zakażeń, to już wynik wprowadzonych obostrzeń, powiedziała, że ma nadzieję, że tak się dzieje. Ujawniają się w tej chwili zakażenia, które dokonały się tydzień, dwa tygodnie temu, więc ta bezwładność jest dosyć duża, w związku z tym trudno powiedzieć, jaka jest sytuacja dzisiejsza - to będziemy widzieli za kolejny tydzień, czy dwa - mówiła.

W związku z tym trzeba taką obserwację w czasie zrobić, bo kilka dni to jest za mało - oceniła prof. Zajkowska.

Oceniła też, że obostrzenia powinny być wprowadzane i utrzymywane z uwzględnieniem danych z poszczególnych regionów. Należałoby schodzić z nich w sposób racjonalny. Tam, gdzie sytuacja się poprawia, a jest to niezwykle ważne dla funkcjonowania jakiejś instytucji czy gospodarki, to w sposób racjonalny te obostrzenia zdejmować - dodała.

Prof. Zajkowska oceniła, że nie można zmniejszyć obostrzeń w zachowaniach socjalnych. W tej chwili obserwujemy bardzo dużo zakażeń rodzinnych. W związku z tym powinniśmy się bardzo pilnować w tych zachowaniach socjalnych, tu nie można zmniejszyć tych obostrzeń - uważa epidemiolog. Zauważyła, że te nasze codzienne zachowania powinny ograniczać to socjalne spotykanie się w dystansie nie mniejszym niż 1,5 metra bez maseczek. Po raz kolejny zaapelowała też o trzymanie dystansu i zmniejszanie sytuacji, w których ludzie gromadzą się.

Pytana, czy konieczne jest wprowadzanie kolejnych obostrzeń, powiedziała, że to zależy, czy obecny trend stabilizujący się utrzyma, czy nie i wtedy podejmować kolejne decyzje. Zauważyła, że "służba zdrowia jest na granicy wydolności".