"Nie czuję dreszczyku przed 21 grudnia" - mówi w rozmowie z dziennikarzami RMF FM fizyk i pisarz science fiction Marek Huberath. "Gdyby koniec świata miał nadejść, kompletnie bym się nie przejmował, dlatego, że jeżeli ma nie być jutra, to znaczy, iż nic nie muszę robić, a cokolwiek zrobię - zostanie zmarnowane" - dodaje.

Magdalena Wojtoń: Czuje pan dreszczyk emocji przed 21 grudnia?

Marek Huberath: Nie.

M. W.: Czyli końca świata według pana nie będzie?

Nikt go nie przewidywał prócz dziennikarzy. Według relacji poważniejszych, kończy się cykl kalendarza Majów...

Bogdan Zalewski: Niektórzy mówią, że Czerwców.

M. W: Albo Grudniów, z racji daty..

I ma się zacząć cykl następny.

M.W.: No, a jeżeli ten koniec świata kiedyś będzie, to jak pan myśli, dlaczego?

Wiele ludów myślało, że dzieje świata są periodyczne i w zasadzie nigdy się nie skończą, ułożone są w jakieś cykle. W pewnym momencie, właściwie z trzema wielkimi religiami monoteistycznymi przyszedł koncept, że świat ma początek i koniec i w miarę dokładny opis, co trzeba robić w czasie końca świata.

M.W: Co trzeba robić w czasie końca świata?

Jeśli mam powiedzieć fachowo, to tak się przypadkiem zdarzyło, że trzy tygodnie temu na rynku pokazała się - zupełnie niezwiązana z tym wydarzeniem, o którym rozmawiamy - moja książka, gdzie jest dokładny, przepis co trzeba robić w czasie sądu ostatecznego.

B.Z.: Są tacy, którzy mówią: nie ma przypadków, są tylko znaki.

Proszę odczytać to tak, jak pan chce, a ja przeczytam, co powiedział wykładowca, który informował studentów o tym, co robić w czasie sądu ostatecznego.

B.Z: Zamieniamy się w słuch.

"Głowy podnosić nie należy, bo blask za mocny i trudno odróżnić postaci. Co jest w górze, przekazał Jan i na jego słowach wystarczy się oprzeć. Jan napisał, że najwyżej jest pasterz. Honoriusz, ten wykładowca, urwał i rozejrzał się po audytorium. Jezus, powiedział ciszej jakby nie mając pewności, czy wolno mu było użyć w tym miejscu tego słowa. Jednak nic się nie stało, żadnych protestów nie było."

B.Z.: W tym fragmencie pana najnowszej powieści, który pan odczytał - "Portal zdobiony posągami", nawiązał pan tutaj do Księgi Apokalipsy św. Jana.

Próbowałem skompilować, co wiemy na temat tego wydarzenia.

B.Z.: W wizji z Patmos jest patos, a u pana jest groteska?

M.H.: Raczej nie groteska, tylko fachowy poradnik, co robić.

M.W.: Ja mam pytanie abstrakcyjne. Załóżmy, że jest koniec świata, zostaje garstka ludzi i jedna pana książka. Która by to miała być? Jak ona wpłynęłaby na życie ludzi?

Wszystkie pytania zostaną rozwikłane, moje książki będą kompletnie zbyteczne, dowiemy się zupełnie innych rzeczy - jeśli coś takiego rzeczywiście będzie miało miejsce. Będzie kompletnie bezużyteczna. Gdybym miał brać jakąś książkę jako przewodnik, wziąłbym Biblię.

B.Z.: Zacytował pan fragment swojej najnowszej powieści, a ja bym sobie wybrał jako przewodnik "Absolutny Powiernik Alfreda Dyjaka". Bo tam mamy dwie rzeczywistości. Jedna jest normalna, nazwijmy to, PRL-owska, zgrzebna, a gdzieś w tej rzeczywistości nagle rodzi się zupełnie inny świat.

Tam egzystuje główny bohater w fragmencie rzeczywistości odtworzonej w pamięci maszyny, żywej maszyny liczącej i nieustannie jest powtarzany ostatni epizod jego życia, po to, żeby zrozumieć przyczynę katastrofy i przyczynę tego, jak to zaszło.

B.Z.: Wyobraża pan sobie, że coś takiego może zajść w naszej rzeczywistości? I który fragment tej rzeczywistości zachowałby pan ze swojego życia?

Chyba bym niczego nie zachował, bo nie chciałbym wartościować.

B.Z.: Albo w całości, tak?

Może jakieś intymne wspomnienia.

B.Z.: Jak intymne, to nie wnikamy.

Ale to są takie rzeczy.

M.W.: Na naszej stronie internetowej zadajemy pytanie naszym słuchaczom: co byś zrobił, gdyby jutra miało nie być? To będzie też pytanie intymne, ale chcę zadać je panu.

Wie pani co, kompletnie bym się nie przejmował, dlatego, że jeżeli ma nie być jutra, to znaczy, że ja nic nie muszę robić, a cokolwiek zrobię - zostanie zmarnowane. Spokojnie bym chyba wypił z państwem kawę.

B.Z.: No to zapraszamy na kawę na koniec świata.