Komisja Europejska występuje do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o środki tymczasowe zamrażające Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego - informuje korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. To oznacza, że wstępna decyzja TSUE może zapaść w ciągu tygodnia. Z kolei rzecznik polskiego rządu twierdzi, że wniosek Komisji do TSUE jest nieuprawiony.

Najpierw wniosek musi oficjalnie wpłynąć do TSUE, bo jeszcze przez kilka dni będą go szlifować prawnicy z Komisji. Potem wstępną decyzję o zamrożeniu Izby Dyscyplinarnej wyda wiceprezes unijnego trybunału. 

W przypadku sporu o Puszczę Białowieską od momentu wpłynięcia wniosku do wstępnego orzeczenia minął raptem tydzień. Polska będzie miała obowiązek zastosowania się do tego orzeczenia, czyli Izba powinna po prostu przestać działać. Jeżeliby tego nie zrobiła, to KE może wystąpić o dzienne kary. 

Przed ostatecznym orzeczeniem odbędzie się rozprawa, podczas której strona polska będzie mogła przedstawić swoje racje. Dopiero wtedy unijny trybunał wyda ostateczną decyzję w sprawie środków tymczasowych.

Komisja Europejska uważa, że sytuacja praworządności w Polsce się pogorszyła i że Polska nie stosuje się do orzeczenia TSUE z 19 listopada w sprawie KRS. Chodzi o to, że Izba Dyscyplinarna po orzeczeniu SN, które było następstwem wyroku TSUE, nie zaprzestała swojej działalności.

Orzeczenie TSUE o zamrożeniu Izby Dyscyplinarnej uderzy także w procedowaną obecnie w Senacie ustawę dyscyplinującą sędziów - powiedział naszej dziennikarce w Brukseli unijny dyplomata. Chodzi o to, że Izba Dyscyplinarna po orzeczeniu przez TSUE środków tymczasowych będzie musiała zawiesić swoją działalność. Nawet jeżeli ustawa dyscyplinująca zostanie ostatecznie uchwalona, to nie odniesie zamierzonego skutku. Bo przecież procedura przewidziana w tej ustawie ma się kończyć właśnie przed tą Izbą SN, która - pod groźbą dziennych kar - nie będzie mogła działać.

Dzisiejsza decyzja KE oznacza koniec "miodowego okresu" między rządem PiS a nową KE Ursuli von der Leyen, wdzięcznej do niedawna za poparcie jej przez eurodeputowanych PiS. Jak usłyszała w KE korespondentka RMF FM, polskie władze przekroczyły jednak "czerwoną linię", którą było procedowanie nowej ustawy dyscyplinującej sędziów, niezastosowanie się do orzeczenia TSUE w sprawie KRS z 19 listopada i brak odpowiedzi na listy komisarz ds. praworządności Very Jourovej. 

PE przygotuje raport na temat praworządności w Polsce

Raport nt. sytuacji praworządności w Polsce przygotuje także Parlament Europejski. "Sytuacja praworządności w Polsce się ostatnio pogorszyła się, dlatego raport jest konieczny" - usłyszała dziennikarka RMF FM.

Będzie to pierwszy raport o Polsce w nowym europarlamencie. Decyzję o przygotowaniu osobnego raportu nt. Polski podjęła komisja ds. wolności obywatelskich PE.  Sprawozdawcą raportu będzie przewodniczący tej komisji, eurodeputowany frakcji socjaldemokratycznej (S&D) - Juan Fernando Lopez. To świadczy o tym, jak ważny to będzie raport - powiedział rozmówca naszej dziennikarki w PE.

W najbliższy czwartek ma być natomiast głosowana rezolucja o sytuacji w dwóch krajach: w Polsce i na Węgrzech (jutro jest debata w tej sprawie w parlamencie europejskim). Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, wpisano do niej wczoraj odwołanie do kontrowersyjnej polskiej ustawy dyscyplinującej sędziów oraz do wizyty Komisji Weneckiej w Polsce.

Jest to jednak rezolucja, która głównie apeluje do europejskich instytucji czyli KE i Rady UE o bardziej skuteczne działania w związku z ochroną zasad państwa prawa. Nie analizuje szczegółowo sytuacji w tych krajach (na konkrety nie chciała się zgodzić chadecka frakcja EPP chroniąc Węgry, które są jej członkiem).

Raport o Polsce weźmie pod lupę konkretne działania polskich władz, łamiące praworządność - wyjaśniła osoba związana z frakcją S&D.