"Pasażerowie Boeinga 767 uczyli się, jak zapiać pasy i gdzie są wyjścia ewakuacyjne" - powiedziała pani Edyta Golisz, z którą rozmawiał reporter RMF FM Piotr Glinkowski. Jej mama była na pokładzie maszyny, która wylądowała w Warszawie bez wysuniętego podwozia.

Załoga samolotu tuż przed pierwszym podejściem do lądowania powiedziała pasażerom, że mają kłopoty z podwoziem. Mówili, co zrobić, gdyby samolot rozpadł się w momencie uderzenia o ziemię - opowiadała pani Edyta Golisz.

Jak wyglądał sam moment lądowania?

Mama mówiła, że ludzie po prostu płakali, lamentowali, krzyczeli. Przed samym lądowaniem zapadła grobowa cisza, zupełnie nie odczuli tego lądowania - relacjonowała pani Edyta.

Nie było żadnego huku i dużego wstrząsu. Ewakuacja przebiegła bardzo szybko. Teraz wszyscy pasażerowie są pod opieką służb medycznych w pomieszczeniach dla vipów na lotnisku Chopina.

Jerzy Makula, szef pilotów Boeninów 767, przyznał, że był to bardzo trudny manewr, bo ta maszyna to duży samolot, a kapitan Wrona musiał się wykazać olbrzymią precyzją. W żaden sposób nie da się tego porównać do ćwiczeń na symulatorze. Jerzy Makula zdradził także, że kapitanowi boeninga pomogło doświadczenie pilota szybowcowego. Jestem przekonany, że to doświadczenie z tego "małego" latania przeniosło się. Wszystkie mity, które mówią o tym, że wykorzystujemy autopiloty, że to jest takie proste, idą na bok. To lądowanie było wykonane niesamowicie precyzyjnie - skomentował.

Zdaniem Makuli, to zaskoczenie, że Boening 767 miał taką usterkę . Są to raczej bezawaryjne samoloty. Teraz specjalna komisja sprawdzi wszystkie parametry lotu i wyjaśni, co lub kto doprowadził do tego, że nie udało się opuścić podwozia.