Chleb, sól, jajka, wędliny, pieprz, chrzan czy wielkanocne ciasta. Tych produktów z pewnością nie zabraknie w żadnym z wielkanocnych koszyków, które w Wielką Sobotę zaniesiemy do kościołów. Dlaczego jednak akurat właśnie te pokarmy święcimy i co wspólnego ma wielowiekowa tradycja z rozgniewanym Cyganem? Na te i inne pytania odpowiada dr Katarzyna Smyk, kulturoznawca z UMCS w Lublinie.

Czego przede wszystkim nie może zabraknąć w wielkanocnym koszyku? Oczywiście jaj - w postaci kolorowych pisanek czy kraszanek. Jajko od wieków jest symbolem cyklicznie odradzającego się życia, ukrytej siły witalnej i możliwości rozrodczych. Jak mówi dr Katarzyna Smyk, kulturoznawca z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, według ludowych wierzeń poświęcone jajko ma niezwykłą moc. Taka poświęcona pisanka ochraniała dom od nieszczęść. Miała też taką moc, że gdy się paliło, to wystarczyło ją rzucić w ogień i pożar ustawał. Pisanka służyła również do leczenia - tłumaczy ekspertka.

Z kolei chleb do wielkanocnego koszyka trafia przede wszystkim jako symbol ciała Chrystusa. Przez stulecia zanoszono go do kościoła i z innych powodów. Chleb i placki święcono po to, żeby ludziom nigdy ich nie zabrakło - wyjaśnia kulturoznawca.

Pikantne przyprawy w wielkanocnym koszyku. "Mamy poczuć mękę Jezusa"

To, co dziś znajduje się w koszykach, to także przyprawy - sól, pieprz i chrzan. Zgodnie z najbardziej znanym przekazem sól od wieków wkładano do koszyków z uwagi na jej niepowtarzalną wartość chronienia jedzenia przed zepsuciem. W niektórych regionach sypano ją także do studni, by woda zawsze była czysta - mówi Katarzyna Smyk w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem. Dodaje jednak, że symbolika święconych przypraw jest znacznie szersza. Sól, pieprz i chrzan święcono i jedzono na pamiątkę tego, że Pan Jezus był pojony goryczą. My dlatego mamy jajko umoczyć w soli i w pieprzu, a potem zagryźć chrzanem, żeby poczuć tę gorycz Pana Jezusa i uczestniczyć w jego męce - wyjaśnia ekspertka.

Dlaczego jednak chrzan? W tym przypadku - przynajmniej na Lubelszczyźnie - wytłumaczenie jest zdecydowanie bardziej zaskakujące. Z chrzanem jest jeszcze inna legenda. Gdy Żydzi przybijali Pana Jezusa do krzyża, to wtedy Cygan poczuł taki gniew i sprzeciw, że chciał zrobić coś, żeby do tego nie doszło. Udało mu się ukraść tylko jednego gwoździa. Sądził, że to już będzie wystarczające. Cyganka szybko zagrzebała tego gwoździa w piachu. Gdy Żydzi odnaleźli to miejsce, okazało się, że znaleźli już tylko... chrzan. Tym się też wyjaśnia fakt, że Pan Jezus ma nogi przybite jednym gwoździem, bo ten drugi ukradł Cygan i zamienił się on w chrzan - mówi dr Smyk.

Nic nie może się zmarnować

Magiczną wartość przez wieki przypisywano nie tylko potrawom z wielkanocnego koszyka, ale również wszystkim, nawet najmniejszym, resztkom, które zostawały po świątecznym śniadaniu. Najważniejsze były skorupki święconych jaj. Nie można było ich wyrzucić. Zakopywano je w ogródku czy na polu albo dawano kurom, żeby były zdrowsze - mówi dr Smyk. Zwyczaje te w nieco zmienionej formie przetrwały do dziś. Nie każdy ma ogródek, ale te święcone skorupki wrzuca się np. do doniczek z kwiatami. Jest to współczesna realizacja tego bardzo starego zwyczaju związanego z Wielkanocą - wyjaśnia kulturoznawca.

Rozsypywano też okruszki ze święconego jedzenia i pozwalano, aby myszy się nimi pożywiły. Wierzono, że wtedy przestaną rosnąć im zęby, dzięki czemu będą mniej uciążliwe dla ludzi i ich dobytku. Z kolei np. kawałek kartofla, który też wkładano do święconki, potem zakopywano na zagonie, żeby tam kartofle dobrze się rodziły - dodaje dr Smyk.

Podobną niezwykłą moc przypisywano także kościom ze święconego mięsa. Święcono nie tylko kiełbasę, ale także mięso, i to mięso najlepiej z kośćmi. Te kości były potrzebne, żeby je wkładać w kretowiska, by krety nie niszczyły ogrodów. Dawano je także psom, co miało chronić przed wścieklizną - mówi kulturoznawca w rozmowie z reporterem RMF FM.