Wrak statku, leżący na dnie największego w Norwegii jeziora Mjøsa, może liczyć setki lat i jest w niemal idealnym stanie, jakby zastygł w czasie.

Naukowcy odkryli wrak statku w ramach Mission Mjøsa project. Celem badań jest stworzenie przy pomocy sonarów mapy dna jeziora, które ma 363 km kwadratowych powierzchni.

W ciągu dwóch lat znaleziono na dnie jeziora ogromne ilości zatopionej amunicji, zarówno tej z czasów II wojny światowej, jak i tej pochodzącej z pobliskiej fabryki Raufoss.

To szczególnie niepokojące wobec faktu, że jezioro Mjøsa jest źródłem wody pitnej dla 100 tysięcy Norwegów.

W takcie jednej z takich misji odkryto wrak statku. Leży ona głębokości 411 metrów, mierzy 10 metrów długości i został uchwycony na zdjęciach sonaru.

Niska temperatura na głębokości ponad 400 metrów i brak podwodnych prądów sprawił, że wrak zachował się w wyśmienitym stanie z wyjątkiem korozji stalowych elementów.

Eksperci szacują, że wrak statku przeleżał na dnie jeziora setki lat.

W części rufowej statku widoczne są ślady centralnego steru, który zwykle pojawiał się nie wcześniej niż pod koniec XIII wieku.

Archeolodzy oszacowali więc, że statek powstał pomiędzy 1300 a 1850 rokiem.

Wygląda na to, że statek został zbudowany w typowej dla Norwegii technologii, w której deski zachodzą na siebie. Ta metoda, znana od czasów wikingów, sprawiała, że ich łodzie były smuklejsze, a przez to szybsze.