Asteroida, która spadła na Ziemię około 65 milionów lat temu nie była jedyną przyczyną wyginięcia dinozaurów - twierdzą naukowcy z Zurychu. Do przyspieszenia kresu ich dominacji przyczyniło się też... jajo, a dokładnie jaja, które jako pomysł na rozmnażanie okazały się nieefektywne. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Biology Letters".

Symulacje komputerowe pokazały, że decydujące znaczenie miał rozmiar młodych osobników. Jajo, by mogło spełniać swoje zadanie, między innymi zapewniać zarodkowi dostęp do tlenu, nie może mieć zbyt grubej skorupy. To ogranicza jego rozmiary i co za tym idzie rozmiar wykluwającego się z jaja osobnika. Po wykluciu się młode dinozaury, ważące od 2 do góra 10 kilogramów musiały dorosnąć w skrajnych wypadkach do nawet 30 czy 50 ton.

Podczas dorastania były zmuszone konkurować o pożywienie z całym wachlarzem dorosłych osobników innych gatunków. To dramatycznie zmniejszało ich szanse przetrwania. Równocześnie zmniejszało też liczbę wypieranych przez te młode gatunków mniejszych dinozaurów.

Ssaki nie miały takich problemów, bo we wczesnym okresie rozwoju korzystają z mleka matki. Poza tym w świecie ssaków różnice rozmiarów między dorosłym a młodym osobnikiem nie są tak duże. Dla przykładu, największy z obecnych ssaków lądowych, słoń jest tylko 22 razy cięższy od słoniątka, podczas gdy w przypadku dinozaurów dorosły osobnik o tej samej wadze 4 ton mógł być 2,5 tysiąca razy większy niż ten wykluty z jaja.

Zdaniem badaczy z Uniwersytetu w Zurychu to dlatego składające jaja dinozaury musiały przegrać, a żyworodne ssaki odniosły ewolucyjny sukces. Kiedy w Ziemię uderzyła asteroida, duże organizmy, ważące ponad 25 kilogramów wyginęły. Małych, dorosłych ssaków było dostatecznie dużo, by przetrwały. Po dinozaurach zostały tylko ptaki.