W szpitalu klinicznym we Wrocławiu, który w ubiegłym tygodniu wstrzymał przeszczepianie szpiku kostnego dzieciom, stwierdzono poważne nieprawidłowości finansowe - uważa minister zdrowia Marek Balicki.

Wrocławskiej klinice zabrakło pieniędzy na przeszczepy. Minister zdrowia obiecał fundusze na 5 dodatkowych zabiegów. Okazuje się jednak, że z pieniędzy na obecne przeszczepy spłacane są zaległości szpitala od 2002 roku – twierdzi Marek Balicki. Zobowiązania te wynoszą około miliona złotych.

Dyrektor wrocławskiej placówki tłumaczy, że pełni tę funkcję dopiero od 4 miesięcy i musi mieć czas na naprawę zastanej sytuacji.

Ale zarzuty wobec wrocławskiego szpitala wysuwają także dyrektorzy innych placówek – głownie tych leczących dorosłych. Przedstawiciele szpitali twierdzą, że wrocławska klinika powinna występować nie jako pokrzywdzona, ale uprzywilejowana placówka. Pieniądze, które otrzymuje, są relatywnie większe niż fundusze na przeszczepy wpływające do innych placówek.

Według profesora Wiesława Jędrzejczaka za 200 tys. zł łatwiej leczyć dziecko niż dorosłego: Za te pieniądze trzeba kupić leki stosownie do masy ciała leczonego chorego. Na ogół jeśli dziecko ma 3 kilogramy, to jest to 30 razy mniej niż 100 kilogramów dorosłego.

Poza tym każde dodatkowe pieniądze wpływające do wrocławskiej kliniki oznaczają, że gdzieś w Polsce przeszczepu nie doczeka ktoś inny. To była niepotrzebna gra na emocjach – mówi Jędrzejczak.

Na emocjach może i zagrano, ale - jak podkreślają lekarze wrocławskiej kliniki - było to bardzo potrzebne: Bez pewnej akcji medialnej pewnych spraw nie da się przepchnąć. Dodajmy także, że wrocławska klinika jako jedyna w kraju przeprowadza przeszczepy od dawców niespokrewnionych – które są droższe od innych. W tej sytuacji lekarze i rodzice nie wiedzą, o co w całym zamieszaniu chodzi, kto i z kim gra.

Niestety, odpowiedzi na pytanie, kto i jakimi kartami gra, nie usłyszałam również w ministerstwie. Marek Balicki twierdzi, że pieniądze były, dyrektor kliniki, że nie było, a dyrektor całego wrocławskiego szpitala, że trochę było, a trochę nie było...