Animacja otacza nas wszędzie. Możemy zobaczyć ją na kinowym ekranie, ale też w naszych smartfonach, gdy wysyłamy ruchome emotki. Wraz z rozwojem gier komputerowych zapotrzebowanie na animację ogromnie wzrosło. To jednak dziedzina sztuki i to z ogromnymi, ponad stuletnimi tradycjami. W Światowym Dniu Animacji gościem RMF FM był doktor habilitowany Robert Sowa, twórca i pedagog Wydziału Grafiki ASP w Krakowie.

Marlena Chudzio, RMF FM: Czy animacja to sztuka związana z plastyką czy z filmem? Czy to w ogóle można oddzielić?

Robert Sowa: To ciekawe pytanie, bo to sięga do początków animacji, które wywodzą się troszkę z magii.

Z magii?

Tak, trochę z teatru optycznego. Początki animacji, gdyby tak próbować sięgnąć bardzo głęboko, to są latarnie magiczne, to są przesuwane nieruchome slajdy oświetlone lampą naftową. To jest uznawany trochę za początek pokaz Émile’a Reynauda w Paryżu w 1892 roku. Na te okoliczność obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Animacji 28 października.  To były takie paraanimacje. Przesuwane fazy, rodzaj magii.

Obraz w ruchu, to łączy wszystkie rodzaje animacji.

Tak technik jest bardzo wiele. My w tej chwili, nad czym ubolewam, właściwie większość animacji, które oglądamy, to są to animacje komputerowe, czyli animacje 2D i 3D. Tak samo animacją są gry komputerowe, czy technologia VR (rzeczywistość wirtualna - przyp. red.) w dużej mierze posługuje się ruchem animowanym. Natomiast początki technik animacji to są filmy rysunkowe, bardzo proste. To są filmy wycinankowe, animowane światłem, piaskiem.

Plastelina, lego.

Plastelina to klasyczna, stara technika. Animacja plastelinowa, a także może szerzej znana animacja kukiełkowa, która cieszy się teraz renesansem, powraca, cieszy się dużą popularnością. Sięgają po nią twórcy nawet z obszaru kina fabularnego.

I to wszystko spina jeszcze pojęcie: "animacja poklatkowa". Co to takiego?

Animacja jest w ogóle poklatkowa. Jedna z definicji animacji to: każdy rodzaj akcji filmowej który został stworzony poklatkowo, czyli w wyłączeniem żywego ruchu. Tworzenie animacji polega na tym, że się rysuje, maluje, animuje kukiełkę, tworzy w komputerze, poklatkowo. Klatka po klatce. Kilkanaście, bądź 24 klatki na sekundę. Oczywiście są technologie komputerowe nowoczesne, np. motion capture, które potrafią zamieniać ruch ludzki na postacie animowane. To są pewne udogodnienia. Jednak animacja jest tworzeniem ruchu klatka po klatce.

A ta technologia, komputer w służbie animacji - on zabija jej źródło czy nie? Czy jest kolejnym narzędziem, który przekracza bariery i pozwala stworzyć wszystko, co tylko pomyśli głowa.

Nie, zdecydowanie jest narzędziem. To jest bardzo duże udogodnienie. To jest narzędzie, które przyspiesza ten proces. Komuś się wydaje, że jeśli tworzymy animację 3D to ona jest komputerowa i powstaje szybciej. Akurat animacja 3D jest bardzo wymagająca.

W ogóle nie mamy chyba świadomości, jak pracochłonna jest animacja. Wydaje nam się że stworzenie takiego ludzika, to jest chwila.

Tworzenie animacji jest zajęciem czasochłonnym. Można przyjąć, że taki krótki film animowany, kilku, kilkunastominutowy powstaje przynajmniej rok. Na ten film 7, 8 minutowy składa się kilkanaście tysięcy klatek. Gdybyśmy próbowali sobie wyobrazić, że chcemy narysować film, ręcznie na popierze, to musimy narysować kilkanaście tysięcy rysunków, żeby stworzyć kilka minut filmu.

A jeżeli chcemy to zrobić z plasteliny to musimy ułożyć kilkanaście tysięcy zdjęć.

Kilka, kilkanaście tzw. faz. Czyli jeśli bohater ma, powiedzmy, usiąść to musimy stworzyć kilka faz ruchu. Jeśli ma pomachać ręką, to też około 12 faz. To jeszcze zależy czy szybko czy wolno. Jeśli ma machać szybciej to mniej.

I też zależy, czy ma to być ruch płynny czy też mamy widzieć te klatki, bo czasami to też jest zabieg artystyczny.

Tak, to już są uwarunkowania techniczne, ale dla animatora to jest bardzo ważne, czy ruch ma być płynny czy szarpany. Np. gry komputerowe robi się często na dużo mniejszym klatkażu.


A kto jest odbiorcą animacji? Czy można mówić o kimś takim jak o jednostce? Przecież kto inny będzie oglądał animacje artystyczne, a kto inny grał w gry.  

Tak, ale to wszystko jest odbiorca animacji. Do tego jeszcze dochodzi nieświadomy odbiorca animacji np.: widz filmów fabularnych, które przechodzą teraz bardzo skomplikowane i głębokie procesy postprodukcji, w których wykorzystuje się efekty specjalne, które też są animacją. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że my się z animacją spotykamy na co dzień. Także oglądając banery w internecie, wysyłając przyjaciołom emotkę animowaną.

Czy będzie kiedyś tak, że będziemy chodzić na animację do kina nie tylko przy okazji wydarzeń festiwalowych?

Myślę, że tak. To już się dzieje. My najczęściej mamy okazje oglądać te duże produkcje, najczęściej amerykańskie, natomiast wchodzą takie filmy jak "Wyspa Psów" Wesa Andersona czy wcześniej "Loving Vincent" polskiej reżyserki Doroty Kobieli. To są filmy artystyczne, problemowe. Widzowie kinowi są tym zainteresowani. To budzi ciekawość. Często ludzie wracają do animacji, bo chcą poczuć znów ten dziecięcy zachwyt. Swobodę i nieprawdopodobną fantazję jaką oferuje animacja. Tak jest wszystko możliwe.  My animatorzy możemy stworzyć, co nam się tylko podoba. Nie mamy ograniczeń. Może wydarzyć się wszystko.

Posłuchaj, gdzie można nauczyć się tworzenia animacji oraz jakie plany twórcze ma dr hab. Robert Sowa. 

Doktor habilitowany Robert Sowa zajmuje się filmem animowanym, malarstwem, fotografią. W swoich filmach posługuje się językiem skojarzeń i wizualnej kreacji. Jest również autorem animacji do filmów dokumentalnych i projektów multimedialnych łączących animację z muzyką współczesną. Współpracuje między innymi z Center for Digital Arts & Experimental Media University of Washington w Stanach Zjednoczonych. Od 2016 roku pełni funkcję prodziekana Wydziału Grafiki ASP w Krakowie.