Wrobili mnie. (…) Stwierdzili: "Wymyśliłeś, to będziesz!" - mówi Jacek Szymański, odtwórca roli króla Władysława Jagiełły w sobotniej inscenizacji bitwy pod Grunwaldem. Aktor, który na co dzień jest grafikiem komputerowym, nawet złamanie obojczyka nie zniechęciło go do wcielania się w rolę polskiego przywódcy.

Jacek Szymański: Wrobili mnie. Dwanaście lat temu z mojej przyczyny była pierwsza inscenizacja bitwy na polach Grunwaldu. Stwierdzili: "Wymyśliłeś, to będziesz!" I od tamtej pory jestem.

Andrzej Piedziewicz: Nie znudziło się panu przez tych kilkanaście lat tak tłuc tych biednych Krzyżaków?

Jacek Szymański: A kto powiedział, że oni są biedni. Skarby zakonu są nieprzebrane. Myślę, że jeszcze trochę się obłowimy na nich.

Andrzej Piedziewicz: Prawdziwy Jagiełło wyszedł z bitwy pod Grunwaldem bez draśnięcia, pan miał jakieś wypadki podczas inscenizacji?

Jacek Szymański: Ciągle mi wypominają to, jak dziesięć lat temu wykonałem samodzielną szarżę w stronę zakonu i niestety ustrzelili mnie po drodze. Tylko obojczyk, dzięki Bogu.

Andrzej Piedziewicz: Szybko się zrosło?

Jacek Szymański: Półtora miesiąca gipsu. Nie wiem czy tak szybko

Andrzej Piedziewicz: Ale nie zniechęciło to pana do brania udziału?

Jacek Szymański: Nie. Nie zniechęciło. Takie rzeczy nas nie zniechęcają.