Przed chińską ambasadą w Tokio protestowało około osiemset osób. To pierwsza taka demonstracja od czasu, gdy między Japonią a Chinami zaostrzył się spór w sprawie bezludnych wysp na Morzu Wschodniochińskim.

W Tokio odbyła się wielka antychińska demonstracja. W pokojowym proteście niedaleko ambasady Chin wzięło udział około 800 osób. Nigdy nie ustąpimy przed groźbami wojskowymi Chin - krzyczeli demonstranci. Krytykowali manifestacje antyjapońskie, niekiedy gwałtowne, które od ubiegłego tygodnia odbywały się w wielu miastach Chin. Ludzie są zdenerwowani, ale nie będziemy niszczyć sklepów ani firm, jak to robią w Chinach - powiedział agencji AFP 21-letni uczestnik wiecu, Shuhei Takagi.

Tłum plądrował japońskie sklepy


Podczas antyjapońskich protestów w Chinach w kilku miastach tłum plądrował japońskie sklepy i restauracje, niszczył też samochody japońskich marek. Protestujący włamywali się również do budynków japońskich firm. Zmusiło to kilka wielkich koncernów japońskich do czasowego wstrzymania produkcji w Chinach.

11 września rząd Japonii poinformował o wykupieniu z rąk prywatnych bezludnych wysp, które Japonia nazywa Senkaku, a Chiny - Diaoyu. Oba kraje spierają się o ich przynależność - według Pekinu podlegają one suwerenności Chin, ale od lat są administrowane przez Tokio. Wyspy leżą w pobliżu bogatych łowisk i prawdopodobnie dużych złóż ropy naftowej i gazu.


Justyna Satora