Policja węgierska przy użyciu armatek wodnych i gazu łzawiącego rozpędziła kilka tysięcy skrajnie prawicowych demonstrantów w Budapeszcie. Jednego z liderów protestu zatrzymano - informuje na swojej stronie internetowej węgierski dziennik "Nepszabadsag".

Zwolennicy skrajnej prawicy, m.in. Węgierskiego Ruchu Samoobrony, usiłowali dotrzeć do budynku opery, gdzie socjalistyczny premier Ferenc Gyurcsany wygłaszał przemówienie na uroczystości z okazji rocznicy rewolucji 1956 r. Według "Nepszabadsag", dzięki szybkiej i zdecydowanej interwencji policji rozproszyli się po mieście(...), a obecnie sytuacja w centrum Budapesztu wydaje się uspokajać. Gyurcsany bez przeszkód wygłosił przemówienie.

Protestujący ruszyli ku gmachowi opery z położonego w pobliżu parlamentu placu Wolności, gdzie zorganizowali wiec. W ubiegłym roku w październiku na placu doszło do gwałtownych protestów antyrządowych, w których kilkaset osób zostało rannych.

Budapeszteńska policja, powołując się na względy bezpieczeństwa, nie zezwoliła na marsz, ale młodzi ludzie zlekceważyli zakaz. "Do broni! Gyurcsany, zmywaj się!" i "Śmierć izraelskim armatkom wodnym!" - skandowali.

Protestujący obrzucali policjantów kamieniami i koktajlami Mołotowa. Poustawiali barykady z przewróconych samochodów, a następnie podpalili je przy użyciu nasączonych benzyną szmat.