Zniknęła w 1992 roku. Po siedmiu latach urzędowo stwierdzono, że nie żyje. Teraz odnalazła się w Portoryko. Jak to się stało, że Patricia Kopta z miasteczka w Pensylwanii trafiła właśnie tam, zostanie już zapewne tajemnicą, bo kobieta cierpi na zaawansowaną demencję. Jej mąż Bob, który po zaginięciu żony czekał na nią i nie ożenił się powtórnie, wyznał, że czuje ulgę. "Za każdym razem, gdy znajdowali gdzieś ciało, zastanawiałem się: Czy to Patricia?" - opowiedział.

Patricia i Bob byli małżeństwem od 1972 roku. Bob pracował jako kierowca. Patricia w hucie szkła. Kobieta po 10 latach zmieniała miejsce zatrudnienia, tłumacząc, że stres w pracy doprowadził u niej do ataków uciążliwej migreny. Zatrudniła się jako osoba do obsługi windy w Instytucie Sztuki w Pittsburghu.

Rodzina kobiety - jej mąż i siostry - była już wówczas zaniepokojona zmieniającym się zachowaniem Patricii. W młodości była osobą o żywym charakterze, kochającą taniec, bardzo dobrze uczyła się w szkole średniej. Uwielbiała ciepłe morze i plażowanie, wyjeżdżała na Portoryko. W dorosłym życiu zaczęła ujawniać objawy zaburzeń. Twierdziła, że ma wizje.

Kiedy straciła pracę w Pittsburghu, zaczęła krążyć po ulicach rodzinnego Ross Township w Pensylwanii jako wędrowny kaznodzieja. Jak napisał miejscowy dziennik Post-Gazette, Patricia mówiła, że "Matka Boża ostrzega przed nuklearnym Armagedonem".

Pewnego dnia w 1992 roku nie pojawiła się w domu. Mąż zgłosił jej zaginięcie. Jak przyznał w rozmowie z mediami, był w kręgu podejrzanych, bo w takich sytuacjach - jak dodał - mąż zawsze jest podejrzewany, że mógł się przyczynić do zaginięcia żony.

Po siedmiu latach od zniknięcia Patricia Kopta została urzędowo uznana za zmarłą. Bob nie szukał jednak nowego związku i się nie ożenił.

To, co działo się z Patricią po zniknięciu z Ross Township, pozostanie już w większości tajemnicą ze względu za zaawansowaną demencję kobiety

W zeszłym roku historią 83-letniej pacjentki domu opieki na Portoryko zainteresował się personel placówki. Pracownicy trafili na informacje o kobiecie zaginionej przed laty w Pensylwanii i połączyli fakty. Policja przyjęła zgłoszenie. Zdecydowano o przeprowadzeniu badań DNA. Wynik okazał się jednoznaczny - stwierdzono, że podopieczna domu opieki na Portoryko to Patricia Kopta.

Wiele przeszedłem - powiedział amerykańskim mediom 86-letni Bob Kopta po ujawnieniu wczoraj informacji o odnalezieniu Patricii. Jak stwierdził, miał podejrzenia, gdzie jego żona mogła się udać i powiadomił policję, że powinno się jej szukać na Portoryko. Wówczas tego nie zrobiono.

Po odtworzeniu historii przez policję okazało się, że Patricia Kopta trafiła na Portoryko niedługo po zniknięciu ze swojego miasta. Miała wtedy przekazać, że zeszła na wyspę z europejskiego statku. W 1999 roku - w tym samym, kiedy oficjalnie uznano ją za zmarłą - trafiła do domu opiek. Jak twierdzili jej opiekunowie, w przebłyskach świadomości Patricia Kopta prosiła, aby tu już pozostać.

Pytany, czy chciałby spotkać się ze swoją 83-letnią żoną, Bob Kopta wyznał, że nie ma już na to siły i cieszy się, że Patricia ma dobrą opiekę.

Na wyspę chce pojechać młodsza siostra odnalezionej kobiety Gloria Smith. Niezależnie od tego, czy mnie zna, czy nie, nadal chcę ją zobaczyć, przytulić i powiedzieć, że ją kocham - powiedziała Gloria Smith w wypowiedzi dla agencji AP.