Unijny komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos zrezygnował z wizyty w Warszawie - ustaliła brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. To efekt zaostrzającego się sporu z polskimi władzami wokół Frontexu, który przekształca się właśnie w największą i najważniejszą unijną agencję - niedługo będzie gigantyczną Agencją Straży Granicznej i Przybrzeżnej i będzie chronić UE przed napływem imigrantów. Negocjacje ws. porozumienia o statusie tej agencji utknęły w martwym punkcie, co grozi odebraniem Polsce siedziby agencji i przeniesieniem jej do innego kraju. Dla naszego kraju byłaby to wizerunkowa katastrofa.

Unijny komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos zrezygnował z wizyty w Warszawie - ustaliła brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. To efekt zaostrzającego się sporu z polskimi władzami wokół Frontexu, który przekształca się właśnie w największą i najważniejszą unijną agencję - niedługo będzie gigantyczną Agencją Straży Granicznej i Przybrzeżnej i będzie chronić UE przed napływem imigrantów. Negocjacje ws. porozumienia o statusie tej agencji utknęły w martwym punkcie, co grozi odebraniem Polsce siedziby agencji i przeniesieniem jej do innego kraju. Dla naszego kraju byłaby to wizerunkowa katastrofa.
Unia Europejska jest gotowa odebrać Polsce siedzibę Frontexu, który przekształca się obecnie w największą i najważniejszą unijną agencję i odpowiadać ma za uszczelnienie strefy Schengen (zdjęcie ilustracyjne) /Christian Charisius /PAP/EPA

Jak ustaliła nasza dziennikarka, komisarz Awramopulos miał przyjechać do Polski w przyszłym tygodniu: wizytę zaplanowano na 18 i 19 stycznia. Chciał przede wszystkim spotkać się z przedstawicielami Frontexu i rozmawiać o problemach w negocjacjach z polskimi władzami. To obecnie jeden z głównych problemów w relacjach między Warszawa a Brukselą. Jeżeli polskie władze nie dojdą z Frontexem do porozumienia ws. statusu agencji, to Unia może przenieść jej siedzibę do innego kraju.

Plany spotkań komisarza Warszawa odebrała jako presję i groźbę odebrania Polsce siedziby Frontexu - tym bardziej, że Awramopulos nie pałał chęcią spotkania z ministrem spraw wewnętrznych Mariuszem Błaszczakiem, z którym trudno mu się rozmawia.

Spotkanie z Frontexem z pominięciem ministra byłoby zwykłą arogancją - skomentował w rozmowie z Katarzyną Szymańską-Borginon ważny polityk PiS w Warszawie.

Ostatecznie Bruksela informuje oficjalnie jedynie o wizycie komisarza w Auschwitz - 27 stycznia, w związku z 72. rocznicą wyzwolenia obozu.

"Czas goni". Po raz pierwszy groźba odebrania Polsce siedziby Frontexu jest realna

Jak dowiedziała się nasza korespondentka, UE oczekuje wstępnego porozumienia ws. statusu Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej do końca stycznia i jest gotowa odebrać Polsce jej siedzibę. Chodzi o porozumienie dot. nowych pomieszczeń dla Frontexu, immunitetu dla pracowników agencji i europejskiej szkoły dla ich dzieci.

Rząd PO-PSL przez 8 lat nie był w stanie doprowadzić do porozumienia ws. statusu Frontexu i Polsce nie odebrano jego siedziby (choć - jak zauważa nasza korespondentka - przez cały czas były takie zakusy). Teraz jednak sytuacja się zmieniła, bowiem w unijnym rozporządzeniu nt. agencji, które opublikowano we wrześniu zeszłego roku, zapisano, że jej siedzibą jest Warszawa, ale pod warunkiem, że porozumienie ws. statusu agencji zostanie zawarte "nie później niż dnia 7 kwietnia 2017 roku". UE przyznała więc Warszawie siedzibę Frontexu tylko warunkowo - i teraz mówi: sprawdzam.

Rozmówcy Katarzyny Szymańskiej-Borginon w Brukseli przyznają, że po raz pierwszy niebezpieczeństwo odebrania Polsce tej siedziby jest realne. Na jej przejęcie ostrzą już sobie zęby Włochy, Holandia i Chorwacja. Jak wyjaśniają w rozmowie z naszą dziennikarką urzędnicy Komisji Europejskiej, termin zawarcia porozumienia mija wprawdzie dopiero 7 kwietnia, ale wcześniej - zgodnie z unijnym rozporządzeniem - porozumienie musi zatwierdzić Rada Zarządzająca Frontexu, zrzeszająca kraje Unii. Rada ta zbiera się na początku lutego, co oznacza, że wstępne porozumienie między Polską i Brukselą ws. statusu agencji musi zostać uzgodnione do końca tego miesiąca.

Nerwowość po obu stronach jest ogromna, bo negocjacje stoją w miejscu.

Strona polska zarzuca Frontexowi zbyt wygórowane żądania i brak postawy negocjacyjnej. Chcą, żeby status dyplomatyczny został przyznany wszystkim pracownikom, także Polakom oraz pracownikom technicznym. Chcą zwolnień podatkowych, chcą, żeby im dać nową siedzibę. To przesada. Oni myślą, że mają do czynienia z państwem, które za wszelką cenę chce ich utrzymać. Zrywają obrady, wracają do spraw już raz uzgodnionych. I tak to trwa od miesięcy - powiedział Katarzynie Szymańskiej-Borginon zaangażowany w rozmowy przedstawiciel polskiego MSZ.

Ze strony Frontexu oficjalnie można usłyszeć, że "negocjacje posuwają się do przodu", choć Krzysztof Borowski z biura prasowego Frontexu przyznał w rozmowie z naszą dziennikarką, że "czas goni".

Z nieoficjalnych informacji Katarzyny Szymańskiej-Borginon wynika jednak, że unijni negocjatorzy również nie są zadowoleni. Frontex już niedługo potroi liczbę pracowników - będzie ich wówczas około tysiąca - więc nie będzie możliwe pomieszczenie całego personelu w obecnym budynku. Immunitet z kolei - jak argumentują przedstawiciele agencji - jest potrzebny także jako ochrona przed ewentualnym szantażem, bo większość pracowników to przedstawiciele różnego rodzaju służb. Szkoła europejska to natomiast podstawowy wymóg unijnych pracowników, którzy na kilka lat przenoszą się z rodzinami do Polski. Zdaniem przedstawicieli Frontexu, są to warunki, które mają pracownicy unijnych agencji w innych krajach.

"Niektórzy tylko czekają na taki prztyczek w nos dla rządu PiS"

Jeżeli termin zawarcia porozumienia nie zostanie dotrzymany, kraje UE mogą przegłosować odebranie Polsce siedziby Frontexu.

Niektórzy tylko czekają na taki prztyczek w nos dla rządu PiS - komentuje jeden z rozmówców Katarzyny Szymańskiej-Borginon. Jak zauważa: Polska - osłabiona obecnie wizerunkowo sprawą Trybunału Konstytucyjnego - nie byłaby w stanie takiej decyzji zablokować.

(e)