W najbliższych dniach – a być może już we wtorek 3 października – Rosja może przeprowadzić test pocisku manewrującego dalekiego zasięgu o napędzie atomowym. Poprzednie próby były nieudane, ale gdyby konstruktorom udało się pomyślnie wprowadzić broń do arsenału jądrowego, Moskwa uzyskałaby nowoczesne międzykontynentalne rakiety balistyczne o ogromnym zasięgu – zwraca uwagę portal The Hill.

O przygotowywanych przez armię rosyjską testach "Buriewiestnika" ("zwiastuna burzy") donosił dziennik "The New York Times". Jest to eksperymentalny pocisk manewrujący o napędzie jądrowym, którzy może razić cele odległe nawet o 22,5 tys. km (14 tys. mil).

"Pocisk ten (...) zawiódł w poprzednich próbach i raz spowodował wypadek, w którym zginęło kilka osób. Jednak (...) znany również na Zachodzie jako RS-SSC-X-09 Skyfall, dałby Rosji międzykontynentalny pocisk balistyczny o niezwykle dalekim zasięgu - jeśli przyszłe testy zakończą się sukcesem, a broń wejdzie do arsenału Moskwy" - podkreśla Th Hill.

"NYT" informował, że monitoring satelitarny rosyjskich baz w Arktyce wskazywał na ruch samolotów i pojazdów podobny do tego, jaki zaobserwowano podczas poprzednich  prób "Buriewiestnika". Podobnie jak wówczas brzmią także komunikaty rosyjskiego lotnictwa i zgodnie z nimi stan gotowości został przedłużony do najbliższego piątku.

Sytuację wokół arktycznych poligonów Rosji monitorują samoloty obserwacyjne Stanów Zjednoczonych, a - jak stwierdza The Hill - wzrost ich aktywności "może wskazywać na zaniepokojenie Waszyngtonu".

"Buriewiestnik" to doświadczalny pocisk manewrujący o eksperymentalnym napędzie atomowym. Do testów został wprowadzony w 2018 r. jako część nowej gamy uzbrojenia nuklearnego o znaczne dłuższym zasięgu lotu i większej prędkości. 

"Niewiele wiadomo o pocisku, w tym o jego konstrukcji, ponieważ Rosja trzyma wszystkie informacje w ścisłej tajemnicy" - zauważa amerykański portal polityczny. Według ekspertów tak zaawansowana technologicznie i kosztowna rakieta balistyczna zdolna byłaby przenosić ładunki termojądrowe. 

Eksperymentalny pocisk przeszedł już kilkanaście testów, z których wszystkie zakończyły się niepowodzeniem. W sierpniu 2019 r. podczas jednej z takich prób zginęło pięciu naukowców pracujących przy projekcie.

"Jednym z problemów napotkanych przez rosyjskich inżynierów jest aktywacja jednostki napędu jądrowego, która ma zadziałać po tym, jak rakiety na paliwo stałe wyniosą pocisk w powietrze" - wyjaśnia The Hill. 

Portal przypomina, że prezydent Rosji Władimir Putin "wielokrotnie groził użyciem broni jądrowej podczas wojny na Ukrainie. Na początku tego roku Putin zawiesił Nowy Układ o Redukcji Zbrojeń Strategicznych - pakt między USA i Rosją o wymianie informacji na temat testów broni jądrowej i ograniczeniu liczby głowic oraz bomb w ich arsenałach".