Nowa metoda kryzysowego protestu we Francji. Strajkujący robotnicy likwidowanej fabryki samochodów PSA Peugeot-Citroën niedaleko Paryża nagrali teledysk z raperskim apelem zatytułowanym "Tak nie może być dalej!" Opowiadają się w nim przeciwko planom zwolnienia 8 tysięcy pracowników koncernu.

Robotnicy - jak prawdziwi raperzy - nie owijają niczego w bawełnę. Śpiewają o wyzyskiwaczach i niewolnikach pracujących na taśmie, o akcjonariuszach, którzy zarobili prawie ćwierć miliarda euro i wymieniają nazwisko dyrektora, którego nazywają oszustem.

Jest gorszy niż handlarze narkotyków na naszych ulicach! - słyszymy. Grożą wybuchem zamieszek - tym bardziej, że fabryka znajduje się w jednym z najgroźniejszych imigranckich gett w Aulnay-sous-Bois pod Paryżem, gdzie większość ludzi nie ma pracy. Krew poleje się w naszych slumsach! - ostrzegają.

Teledysk, który ma zwrócić uwagę opinii publicznej na dramat rodzin masowo zwalnianych pracowników, zaskakuje profesjonalizmem. Jednym ze strajkujących robotników jest bowiem Kash Leone - wschodząca gwiazda francuskiego rapu.

Hollande: Liczba bezrobotnych przestanie rosnąć dopiero za rok

We wrześniu ubiegłego roku francuski minister pracy Michel Sapin oświadczył, że liczba bezrobotnych we Francji zaczęła bić rekordy - przekroczyła 3 miliony osób. Poziom bezrobocia sięgnął 10,2 procent aktywnej zawodowo części społeczeństwa we Francji kontynentalnej i jej zamorskich posiadłościach.

Eksperci podkreślają, że w ciągu zaledwie czterech lat liczba bezrobotnych we Francji wzrosła o prawie milion. Do tego większość ekspertów przypuszcza, że bezrobocie będzie ciągle wzrastało - choćby dlatego, że masowe zwolnienia pracowników zapowiedziały już wielkie koncerny.

Największy francuski producent samochodów PSA Peugeot-Citroën ma zwolnić aż 8 tysięcy pracowników, firma farmaceutyczna Sanofi - blisko tysiąc osób. Lewicowy prezydent Francois Hollande obiecał, że liczba bezrobotnych przestanie rosnąć dopiero za rok, kiedy antykryzysowa polityka zacznie przynosić - według niego - spodziewane rezultaty.  Jego rodacy nie chcą jednak czekać tak długo i generalnie zastanawiają się, czy można wierzyć obietnicom szefa państwa, który wygrał tegoroczny wyścig do Pałacu Elizejskiego właśnie m.in. pod hasłem walki z bezrobociem.

W ciągu czterech miesięcy od objęcia urzędu przez Hollande’a jego popularność w sondażach szybko stopniała. Większość ankietowanych jest gorzko rozczarowana jego niespełnionymi obietnicami wyborczymi i uważa, że - mimo wcześniejszych zapewnień - nie będzie on w stanie szybko wyciągnąć Francji i całego eurolandu z kryzysu. Europa odczuje moje zwycięstwo jako moment nadziei - obiecywał Hollande w kampanii wyborczej. Ze wszystkich części Europy dochodzą do nas sygnały: z Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Włoch, ale też z Niemiec. Wszyscy nam mówią, że nie możemy przegapić szansy na zmianę. Czekają na nas, ponieważ chcą budować Europę wzrostu, zatrudnienia, przemysłu i badań - podkreślał socjalista.

Wielu komentatorów sugeruje, że słowa te brzmią teraz tragikomicznie, a Francja może niedługo dołączyć do coraz liczniejszego grona krajów eurolandu, które znajdują się na skraju bankructwa.