Co najmniej 5 osób zginęło wczoraj podczas protestów w stolicy Nigru Niamey przeciwko karykaturom Mahometa we francuskim tygodniku satyrycznym "Charlie Hebdo". Demonstranci starli się z policją, podpalali kościoły i splądrowali siedziby francuskich firm. Zaatakowano też posterunek policji i spalono co najmniej dwa radiowozy. W wyniku dwudniowych zamieszek w całym kraju zginęło w sumie 9 osób.

Policja użyła gazu łzawiącego, by rozproszyć młodych muzułmanów po tym jak władze zabroniły wiecu zwołanego przez lokalnych przywódców islamskich.

Ambasada Francji zaapelowała do mieszkających w tym kraju Francuzów, "by zachowali jak najdalej posuniętą ostrożność i unikali wychodzenia na ulice”. Wiele budynków w stolicy, w których mieszczą się francuskie przedsiębiorstwa oraz biura francuskiej firmy telekomunikacyjnej Orange, zostało wczoraj splądrowanych. Protestujący spalili też francuską flagę.

Do protestów w Niamey doszło dzień po zajściach w drugim co do wielkości mieście Nigru, Zinder. W piątek w wyniku starć protestujących przeciwko "Charlie Hebdo" z policją śmierć zginęły cztery osoby, a 45 zostało rannych.

W Zinder podpalono 10 kościołów, a trzy splądrowano. Tamtejsi muzułmanie protestowali przeciw udziałowi prezydenta w paryskim marszu antyterrorystycznym. Zaatakowano też Instytut Francuski, szkołę prowadzoną przez misjonarzy i siedzibę prezydenckiej partii demokratyczno-socjalistycznej. Według źródła policyjnego, na które powołuje się Reuters, część manifestantów była uzbrojona w łuki i strzały oraz pałki, a starcia były bardzo ostre.  

"Charlie Hebdo", publikujący w przeszłości karykatury szydzące m.in. z Mahometa i innych religii, zamieścił w środę następną karykaturę proroka, ze łzą w oku i tabliczką z napisem "Jestem Charlie" (Je suis Charlie) - hasłem, pod jakim manifestowano we Francji przeciwko zamachowi na redakcję tygodnika, w którym zginęło 12 osób.  

Ten nowy rysunek wywołał w piątek falę manifestacji w krajach muzułmańskich na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Azji. 

(mpw)