„Polowanie na lisy 2014” – tak nazywa się chińska kampania, które celem jest schwytanie skorumpowanych urzędników i przestępców finansowych, którzy zbiegli za granicę. Nieuczciwi chińscy urzędnicy państwowi często unikają kary, uciekając z kraju razem ze zdefraudowanymi pieniędzmi. Akcja potrwa do końca roku.

Skorumpowani urzędnicy i przestępcy finansowi uciekają z Chin od połowy lat 80. Nie sposób określić dokładnie, ilu od tamtej pory zbiegło, ani ile pieniędzy nielegalnie wyprowadzili oni z kraju.  

Według szacunków Chińskiej Akademii Nauk Społecznych (ChANS) w latach 1995-2008 z Chin uciekło 18 tys. urzędników, zabierając ze sobą 800 mld juanów (ok. 400 mld zł). Rachuby Komisji Inspekcji Dyscyplinarnej Komunistycznej Partii Chin (KPCh) z 2013 roku, na które powoływał się magazyn ekonomiczny "Jingji Guangcha Bao", mówiły natomiast o równowartości 1 bln dolarów (ponad 3 bln zł) wyprowadzonych z kraju do końca 2012 roku, i nawet o 1,5 bln dolarów (4,5 bln zł) - do końca roku 2013. To mniej więcej tyle, ile państwo chińskie wydaje łącznie na edukację w ciągu pięciu lat. Według Komisji ponad 700 urzędników nie wróciło z zagranicznych wycieczek w samym tylko trwającym około tygodnia okresie Święta Środka Jesieni w 2012 roku.

Operacja "polowanie na lisy" jest kolejnym elementem ostrej kampanii walki z korupcją, ekstrawagancją urzędników i marnotrawieniem publicznych funduszy, prowadzonej przez administrację prezydenta Xi Jinpinga od momentu objęcia przez niego funkcji szefa KPCh w listopadzie 2012 roku. Od tamtej pory tysiące członków partii zostało ukaranych dyscyplinarnie, a 27 urzędników szczebla prowincjonalnego, ministerialnego lub wyższego zostało usuniętych ze stanowisk z powodu podejrzeń o nadużycia.

Według Najwyższej Prokuratury Ludowej w 2013 roku Chinom udało się zatrzymać i sprowadzić do kraju 762 zbiegłych za granicę osób podejrzanych o nadużycia finansowe, oraz odzyskać ponad 10 mld juanów (ok. 5 mld zł) skradzionych pieniędzy. Do największych sukcesów chińskich władz w tym zakresie z ostatnich lat należy m.in. sprawa małżeństwa Chen, które zdefraudowało 400 mln juanów (ok. 200 mln zł) z państwowej firmy w prowincji Guangdong, m.in. aby spłacić długi zaciągnięte w związku ze skłonnością do hazardu. Chenowie ukrywali się w Tajlandii od 1995 roku, a mężczyzna poddał się nawet operacji plastycznej, by zmylić organy ścigania. W 2000 roku zostali jednak zatrzymani, a dwa lata później odesłano ich do kraju. Innym głośnym przypadkiem była sprawa podejrzanej o defraudację 500 mln juanów (ok. 250 mln zł) urzędniczki ubezpieczeniowej Chen Yi, nazywanej przez chińskie media "szefową-ślicznotką". Złapano ją w 2013 roku na Fidżi z pomocą Interpolu i sprowadzono z powrotem do Chin.  

Wyłapywanie uciekinierów utrudniają jednak chińskim władzom bariery formalne, wynikające m.in. z braku umów ekstradycyjnych z niektórymi państwami, w tym z USA i Kanadą. Oprócz tych dwóch krajów - jak wskazują chińskie media - skorumpowani urzędnicy tradycyjnie najchętniej uciekają do Australii i Tajlandii. Ostatnio coraz popularniejsze stają się też kraje afrykańskie i wyspy Oceanu Spokojnego.

Często planujący ucieczkę skorumpowani urzędnicy wysyłają najpierw za granicę członków rodziny, by z ich pomocą wyprowadzić z kraju nielegalnie zdobyte fortuny, a następnie wyjechać samemu. W ostatnich miesiącach władze zacieśniły kontrolę nad paszportami tzw. "nagich urzędników", czyli takich, których rodziny mieszkają poza Chinami. Według lokalnych mediów 1,2 mln chińskich urzędników ma bliskich krewnych za granicą. 

(mpw)