Personel pokładowy niemieckich linii lotniczych Lufthansa rozpoczął strajk na lotnisku we Frankfurcie nad Menem. Protest spowodował chaos i opóźnienia na tym największym w Niemczech porcie lotniczym. Odlot co czwartego samolotu został odwołany, a ruch wróci do normy dopiero za kilka dni. Z powodu strajku odwołano też poranny rejs na trasie Warszawa-Frankfurt.

Miejsce strajku i jego dokładny czas zostały podane do wiadomości publicznej na sześć godzin przed rozpoczęciem akcji. Związkowcy tłumaczyli, że chcą w ten sposób uniemożliwić Lufthnasie wykorzystania "łamistrajków i personelu zastępczego".

Przed okienkami na lotnisku, w których można dokonać zmiany rezerwacji, od rana tworzą się długie kolejki. Strajk we Frankfurcie doprowadzi zdaniem ekspertów do odwołania lotów także na innych niemieckich lotniskach.

Kierownictwo Lufthansy wezwało związkowców do powrotu do negocjacji. Nasza oferta jest wystarczającą podstawą do podjęcia rozmów - oświadczył rzecznik przewoźnika Klaus Walther. Szef związku zawodowego personelu pokładowego Lufthansy Nicoley Baublies twierdzi, że obecnie jego związek nie prowadzi żadnych rozmów z Lufthansą.

Personel chce większych wynagrodzeń

Trwające od 13 miesięcy negocjacje związku z kierownictwem największych w Europie linii lotniczych zakończyły się we wtorek fiaskiem. Po trzech latach bez podwyżek związkowcy domagali się pięcioprocentowego wzrostu wynagrodzeń oraz tego, by Lufthansa wstrzymała przyjmowanie do pracy osób z firm zewnętrznych.

Lufthansa planuje zmianę zasad awansu pracowników, która zdaniem związkowców doprowadzi do obniżki wynagrodzeń. Zapowiada też przeniesienie części stewardess i stewardów do filii, mającej obsługiwać połączenia europejskie.