Pasażerowie uprowadzonego tureckiego samolotu lecącego z Tirany do Stambułu są już wolni. Maszyna porwana przez jednego, a nie jak wcześniej informowano dwóch mężczyzn, wylądowała we Włoszech. Porywacz oddał się w ręce policji, ma się starać o azyl polityczny.

Maszyna wylądowała we włoskim mieście Brindisi. Tamtejsze lokalne władze nie potwierdzają obecności na pokładzie drugiego porywacza - początkowo podawano, że napastników było dwóch. Włoska policja rozważa dwie wersje wydarzeń - albo porywacz, który wtargnął do kabiny pilotów zmyślał, że ma na pokładzie wspólnika, albo drugi terrorysta po wylądowaniu wmieszał się w tłum pasażerów.

Nikomu z ponad 100 pasażerów nic się nie stało. Turecka telewizja podała, że motywem porwania był protest przeciwko planowanej na listopad wizycie papieża w Turcji. Te doniesienia zdementował turecki minister transportu. Turecki rząd informuje, że porywacz niedawno nawrócił się na chrześcijaństwo i liczy na pomoc papieża w uzyskaniu azylu.

Napastnik miał tuż przed oddaniem się w ręce policji przeprosić pasażerów za to, co zrobił. Informację tę potwierdzili znajdujący się na pokładzie samolotu podróżni, w tym albański deputowany. Włoska policja wyprowadziła już pasażerów z samolotu.

Jak podaje BBC, na pokładzie maszyny leciały miss czterech krajów azjatyckich - uczestniczki konkurencyjnego wobec warszawskiego Miss World konkursu Miss Globe International.

Włoska agencja informacyjna ANSA podała natomiast, że porywacz chciał przekazać za pośrednictwem włoskich władz wiadomość Benedyktowi XVI. Informacja ta nie została jednak oficjalnie potwierdzona.

Watykan zareagował bardzo szybko i w oficjalnym oświadczeniu podał, że przygotowania do wizyty papieża w Turcji będą przebiegały jak dotychczas. Benedykt XVI ma odwiedzić Turcję między 28 listopada a 1 grudnia.