Makabryczna zawartość komputera duńskiego wynalazcy Petera Madsena, podejrzanego o zamordowanie szwedzkiej dziennikarki Kim Wall. Śledczy ujawnili, że na dyskach znaleziono autentyczne nagrania tortur oraz zabójstw. Ten fakt oraz obrażenia Wall utwierdzają śledczych w przekonaniu, że kobieta nie zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku, jak cały czas utrzymuje Madsen.

Peter Madsen miał w swoim komputerze filmy, na których widać tortury, są tam też nagrania zabójstw kilku kobiet. Prokurator Jakob Buch-Jepsen zapewnia, że te makabryczne sceny nie są inscenizacją. Zostały sfilmowanie za granicą. Widać na nich śmierć kobiet, którym oprawcy np. ścinają głowy. 

Duńczyk podczas przesłuchania zaprzeczył, jakoby miał cokolwiek wspólnego z nagraniami. Ten komputer nie był tylko moją własnością, dostęp do niego mieli też inni, między innymi zatrudniony u nas praktykant - miał powiedzieć.

Śledczy poinformowali również, że na rękach, szyi i twarzy Madsena znaleziono maleńkie fragmenty skóry Kim Wall. Ich zdaniem, świadczy to o tym, że Szwedka walczyła ze swoim oprawcą.

Tymczasem mężczyzna podejrzany o jej zabójstwo domaga się, by wypuszczono go na wolność. Nadal podtrzymuje, że dziennikarka zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Na jej głowę miał spaść ważący 70 kg właz do łodzi podwodnej. Peter Madsen twierdzi, że w panice "pochował" kobietę w morzu. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego ciało Kim Wall znaleziono poćwiartowane.

Podczas sekcji zwłok na ciele Szwedki znaleziono wiele nakłuć. Powstały w chwili śmierci lub krótko po zgonie. To - zdaniem śledczych - obala teorię Madsena, że ktoś wyłowił ciało kobiety i je pociął.

Nadal poszukiwane są brakujące części ciała dziennikarki. Ich brak sprawia, że nie można ostatecznie stwierdzić przyczyny zgonu oraz oficjalnie postawić Petera Madsena w stan oskarżenia. 

30-letnia dziennikarka przygotowywała reportaż o duńskim inżynierze-wynalazcy Peterze Madsenie. 10 sierpnia weszła na pokład jego prywatnej łodzi podwodnej Nautilus w kopenhaskim porcie. Wówczas widziano ją po raz ostatni.

Dwa dni później łódź awaryjnie wynurzyła się w pobliżu Kopenhagi. Na pokładzie znajdował się jedynie jej właściciel. Został ewakuowany, a łódź zatonęła.

Madsen pierwotnie tłumaczył, że miał problemy techniczne, i że dziennikarka wyszła na ląd tego samego dnia, gdy z nim się spotkała. Policja nie dała wiary tym wyjaśnieniom. Straż przybrzeżna wydobyła z dna morza łódź Madsena. Według policyjnej hipotezy, łódź mogła zostać umyślnie zatopiona w celu zatarcia śladów.

Potem duńska policja poinformowała o odnalezieniu okaleczonego ciała kobiety. 

(j.)